Z dniem VII Zjazdu Zwykłego Hufca ZHP Tczew swoją 4-letnią kadencję na stanowisku komendanta hufca zakończył phm. Mariusz Portjanko. Zakończył, aby jeszcze tego samego popołudnia rozpocząć kolejną. Przez następne 4 lata lokalną harcówką szefować będzie więc osoba, do której tczewskie środowisko zdążyło już się przyzwyczaić.
- W jakich okolicznościach wstąpił pan do harcerstwa? Z nudów, ktoś pana namówił, zmusił? A może to rodzinna tradycja?
- Nie, na pewno nie jest to tradycja - nikt z moich najbliższych nigdy nie miał nic wspólnego z harcerstwem. Poszedłem do harcerstwa… dla dziewczyny, dziś mojej żony. Jestem w harcerstwie o tydzień krócej niż Sylwia. Kiedy ona poszła na zbiórkę, ja - będąc ciekawym co takiego może być dla niej ważniejsze, niż spotkanie ze mną - poszedłem za nią. Koniec końców zapisałem się razem z kolegami do drużyny harcerskiej, do której należała moja dziewczyna. Przyznaję się, że początkowo nie traktowałem harcerstwa poważnie.
- Mając na uwadze powód, dla którego zasilił pan szeregi harcerstwa, nie było później żadnego rozczarowania?
- Nie, nie było rozczarowania, ponieważ nie miałem bladego pojęcia jak to jest być harcerzem. Okazało się, że jest fajnie: było dużo dziewczyn, dużo chłopaków, można się było dobrze bawić, uczyć piosenek itd. Mieliśmy też przebojowego drużynowego, który zabierał nas na biwaki i wycieczki. To wystarczyło, aby zachęcić mnie do pozostania. Pamiętam, że należałem do III Tczewskiej Turystycznej Drużyny Harcerskiej. Szybko się w tym odnalazłem.
- Nie było nigdy chwil zwątpienia?
- Były, oczywiście! Całe szczęście mam żonę, z którą cały czas się nawzajem wspieramy. Największy kryzys nastąpił krótko przed tym, kiedy zostałem pierwszy raz komendantem hufca (2003). Należałem wtedy do opozycji wobec ówczesnych władz hufca. Razem z całym środowiskiem postawiliśmy spróbować swoich sił podczas zjazdu w 2003 r. Sprawa wyglądała tak: albo rezygnujemy z udzielania się w harcerstwie (ponieważ dużo było w nim rzeczy, które nam nie odpowiadały), albo bierzemy sprawy w swoje ręce. Postanowiliśmy postawić wszystko na jedną kartę: albo komendantem zostanie nasz człowiek albo rezygnujemy i dziękujemy za współpracę. Udało się, a wybór padł na mnie.
- Dlaczego zdecydował się pan startować na stanowisko komendanta?
- Ponieważ wiedziałem, że mam za sobą ludzi. Chcieliśmy być profesjonalną ekipą, która wszędzie mogłaby sobie poradzić, realizować wszystkie zadania i w ogóle robić to, na co miała ochotę. Chcieliśmy prawdziwego harcerstwa.
Zaczęliśmy od stworzenia drużyny (1997). Ta szybko się rozrosła do dosyć silnego środowiska. Wiele rzeczy jednak nam nie pasowało, chcieliśmy zmienić tczewskie harcerstwo. Stanęliśmy więc do wyborów. Taka decyzja zapadła w ostatniej chwili, podczas zjazdu hufca cztery lata temu. Została wtedy zgłoszona także moja kandydatura. Nie dużą ilością głosów, bo dwoma, ale wygrałem. Zostałem komendantem hufca.
- Co od tego czasu udało się panu wnieść do tczewskiego harcerstwa?
- Przede wszystkim nową jakość. Skupiliśmy się na stworzeniu warunków do działania harcerstwa. Chcieliśmy, aby zaczęło być inaczej postrzegane, abyśmy przestali być jedynie atrakcją turystyczną. „Boże, tu jeszcze są harcerze?!” - to nas zawsze denerwowało. Marzyliśmy o tym, aby ludzie się z nami oswoili. Myślę, że w dużej mierze udało nam się to zrealizować. To rezultat pracy wielu ludzi. Minione cztery lata na pewno nie zostały zmarnowane.
Skupiliśmy się także na tym, aby stworzyć więcej drużyn. Jednak nie po to, aby po prostu były, ale aby były one mocne, miały silnych liderów. Lepiej - gorzej, ale nam się to udawało. Obecnie upadają wszystkie ideały i wartości. Harcerstwo stara się je na nowo odnajdywać. Dzięki temu możemy być atrakcyjni dla pewnych kręgów młodzieży. Nie dla wszystkich, ponieważ harcerstwo jest dla tych, którzy je czują - jeśli ktoś tego nie rozumie, to nie ma szans, aby został harcerzem. Im szybciej człowiek zacznie swoją przygodę z harcerstwem, tym lepiej. Z ludzi, którzy dorastają w harcerstwie od swoich najmłodszych lat, rosną później liderzy.
Stawialiśmy i wciąż stawiamy na jakość. Ona jest najważniejsza, więc na pewno „zainwestujemy” w nią także w nowej kadencji. Myślę, że przełoży się to później na wartości liczbowe.
Miniona kadencja okazała się udaną. Było jednak kilka rzeczy, których nie udało nam się zrealizować.
- Na przykład? Jakie były największe porażki…
- Najbardziej kuleje żeglarstwo. Dawniej istniała w Tczewie silna ekipa żeglarska: zainteresowanych było dużo, harcerze budowali swoje łodzie itp. To było coś niesamowitego! Ja tych czasów nie pamiętam, ale z tego co opowiadają starsi instruktorzy, harcerskie żeglarstwo rzeczywiście prężnie się tu rozwijało. Chcielibyśmy to teraz odbudować. Marzy nam się, aby nasza Wisła choć w niewielkim stopniu odżyła, by nasze łodzie - które mamy w magazynach - wypłynęły na wodę. Przecież żeglarstwo jest jedną z harcerskich specjalności.
Sprawa wygląda tak: jeśli znajdą się zainteresowani, znajdą się też środki. Oczywiście z dnia na dzień niczego nie dokonamy, ale jesteśmy dziś bliżej celu niż kiedykolwiek.
Inne porażki? Duża rotacja. Wiele dzieci przychodzi do harcerstwa, ale po pewnym czasie z niego rezygnuje, zmienia zainteresowania. To wielka bolączka! Dlatego chcielibyśmy stworzyć drużyny przy szkołach. Prowadziliby je sami nauczyciele.
- Czy praca komendanta hufca jest trudna? Ile ma wspólnego ze stereotypowym harcerstwem: z obozami, wycieczkami, śpiewaniem przy ognisku…? Nie jest to przypadkiem stricte papierkowa robota?
- Praca komendanta hufca zależy od tego jak komendant sobie tę pracę zorganizuje. Ja, niestety, nie jestem aż tak dobrze zorganizowany. Przede wszystkim zawsze musi się znaleźć czas na wyjazdy i zabawę, ponieważ jeśli ich zabraknie, to nawet pasja nie wystarczy. Faktycznie, praca komendanta, to praca przy papierach. Człowiek szybko by się wypalił, gdyby ograniczał się tylko do niej. Czasem trzeba więc znaleźć czas na biwak, wyjazd, na jakąś fajną akcję, a nawet na ten stereotypowy harc po lesie. To drobiazgi, które jednak dodają siły i motywacji. Wydaje mi się, że praca komendanta - jeżeli sobie dobrze ustawię ludzi, dobrze porozdzielam obowiązki - nie musi ograniczyć się do siedzenia przy biurku i wypełniania papierów. Liczy się także umiejętność rozmowy z ludźmi i niekonfliktowość.
Czasem pracy jest naprawdę dużo. Należy pamiętać, że mamy też pracę zawodową, szkołę itp. W harcerstwie działamy społecznie, nikt nam za to nie płaci. Jedyne co nas motywuje, to nasze sukcesy. Poza tym pasja, pasja i jeszcze raz pasja. Podkreślmy także, że bardzo pomaga nam nasza stażystka. Gdyby nie jej pomoc, byłoby nam znacznie trudniej. Dzięki niej hufiec jest czynny w godzinach popołudniowych, południowych, a nawet porannych. Dlatego będziemy szukali pieniędzy, aby móc zorganizować u nas etat.
Praca komendanta nie jest prosta. Jest odpowiedzialna.
- Powiedział pan niedawno, że nie ma zamiaru rozstawać się z harcerstwem. Dlaczego?
- Dla mnie harcerstwo stało się stylem życia. Trudno byłoby mi w tej chwili nie być harcerzem. Pewne rzeczy, które sobie w życiu zaplanowałem, udaje mi się teraz realizować - myślę, że po części dzięki harcerstwu. Nigdy nie byłem zbyt otwarty do ludzi, nigdy nie wybijałem się przed szyk, nie byłem w szkole liderem. Byłem raczej osobą spokojną. Harcerstwo mnie zmieniło, zmieniło mój tok myślenia. Otworzyłem się do ludzi.
Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko rzeczy trudniejsze do zrealizowania - to moja harcerska dewiza. Dlatego wciąż mam tu dużo do zrobienia. Tak, zostanę tu dalej. Może nie będę pełnił kierowniczych funkcji (zmienia się moja rzeczywistość - rodzina, lada dzień dziecko…), ale zostanę. Będę musiał przewartościować niektóre rzeczy, na pierwszym miejscu postawić rodzinę, a dopiero potem pracę, szkołę i harcerstwo. Nie chciałbym jednak zaniedbać ani jednej z tych sfer. To będzie trudna sztuka, lecz wierzę, że mi się uda. A harcerstwo to styl życia, który mi odpowiada i którego na pewno nie zmienię.
- Czemu - według pana - służy harcerstwo?
- Harcerstwo służy ludziom, którzy chcą coś robić, chcą się rozwijać. Harcerstwo przygotowuje młodych ludzi do wejścia w dorosłe życie - rzuca im wyzwania, uczy poprzez zabawę i harce. W momencie pierwszych kontaktów z pracodawcą, pierwszych trudnych zadań, osoby, które wychowały się w harcerstwie na pewno sobie poradzą. Nie potrzeba specjalnych szkoleń, kursów, aby nabyć podstawowe życiowe umiejętności. Jednak ich naukę trzeba zacząć już za młodu - odbywając pierwsze zbiórki, realizując projekty. Harcerstwo jest to coś, co wyprzedza czas. To wszystko odbywa się w formie zabawy, ale zabawy zdrowej. Harcerstwo to nauka życia dorosłego.
Czemu służy harcerstwo?
TCZEW. Rozmowa z nowym - starym komendantem Hufca ZHP Tczew, phm. Mariuszem Portjanko
- 17.12.2007 00:01 (aktualizacja 18.08.2023 01:09)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze