Własna Historia jest kompleksowym udokumentowaniem kultury Kociewia poprzez przeprowadzanie wywiadów z mieszkańcami obszaru i stworzenie serii międzypokoleniowych portretów zakończonych wystawą fotograficzną. Wystawa odbyła się już w Miejskim Ośrodku Kultury w Skórczu. Być może będą kolejne. Jako Gazeta Tczewska, objęliśmy wszystkie te działania naszym patronatem.
Unikalne zdjęcia - unikalne historie
Wystawę, o której mowa pani Ola zatytułowała „Własna Historia”. Obrazuje ona projekt, który ma na celu ukazanie współczesnego obrazu Kociewia i poruszeniu kwestii istotnych dla regionu. Podczas wydarzenia podsumowano dotychczasowe działania projektowe i rzecz jasna zaprezentowano unikalne fotografie.
- Zaprezentowałam w serii ok. 20 zdjęć, przy których umieściłam fragmenty wywiadów eksplorujące temat świadomości regionalnej – mówi pani Ola Orlikowska. - Wspólnie z uczestnikami będziemy dyskutowaliśmy o składnikach tożsamości takich jak obecność gwary w życiu codziennym, poczuciu regionalnej odrębności, oraz przywiązania do lokalnych terenów, również w dobie migracji i metropolizacji. Międzypokoleniowy wielogłos jest dla nas podstawą do zrozumienia kociewskiej obyczajowości, więzów rodzinnych, duchowości, a także relacji mieszkańców z naturą. Równoległym środkiem przekazu będzie materiał archiwalny wkomponowany w tekst pisany – dawne fotografie uzyskane od uczestników projektu.
Podczas wystawy portrety starszych osób zawisły na ścianie naprzeciwko zdjęć młodszej generacji, sprawiając, że sama forma wystawy stworzy symboliczny dialog, umożliwiający międzypokoleniową wymianę wiedzy i doświadczeń.
- Jednak elementem prawdziwie łączącym generacje będzie czynne zaangażowanie wolontariuszy – uzupełnia pani Ola. - Prowadzona okiem koordynatora grupa (5 osób) była odpowiedzialna za pomoc w projekcie.
Ten niecodzienny, etnograficzny projekt pomaga zrozumieć naturę Kociewia i odrębność kulturową Kociewiaków, co często jest bagatelizowane i pomijane. Z drugiej strony nasz region jest coraz częściej zauważany np. za sprawą coraz liczniejszych wydarzeń m.in. turystycznych, przy okazji konferencji popularno – naukowych np. Kongresów Kociewskich czy po prostu hucznych imprez, nawiązujących do naszej tożsamości.
Kultura masowa niszczy poczucie odrębności regionalnej?
Społeczność Kociewia stanowi niezwykle ważną grupę w kontekście bogactwa kulturowego Pomorza, jednak podczas gdy wiedza o innych grupach etnicznych w Polsce jest dość powszechna, Kociewiacy są często pomijani, co przyczynia się do zacierania się ich tożsamości. Jest to szczególnie niepokojące w dobie globalizacji, wpływów kultury masowej i migracji, gdzie różnorodność kulturowa ulega standaryzacji. Zwłaszcza młodsze pokolenia, narażone na wpływy mediów i nowych technologii, przez co tracą kontakt z lokalnym dziedzictwem i tradycją, co prowadzi do coraz mniejszego poczucia związku z regionem u znacznej części młodzieży.
- Jako społeczność, Kociewie staje więc w obliczu konieczności ochrony dziedzictwa kulturowego oraz budowania więzi międzyludzkich, które są fundamentem wspólnoty – tłumaczy pani Ola Orlikowska. - Dlatego celem projektu jest rozbudzenie lokalnego patriotyzmu i nawiązanie międzypokoleniowego dialogu poprzez zaangażowanie dorosłych i młodzież w eksplorację tego, co stanowi o ich tożsamości regionalnej. Będzie to próba podkreślenia unikalności Kociewia w relacji do innych regionów w Polsce i zwiększenia obecności, wartości i widoczności naszej małej ojczyzny w kontekście różnorodności kulturowej kraju. Naszym celem jest ukazanie Kociewia tym, czym jest – a więc miejscem bogatego dziedzictwa kulturowego, które należy promować i chronić. Tak żeby stwierdzenie „Jestem Kociewiakiem” przywodziło na myśl dumę i poczucie odpowiedzialności za przyszłość regionu. Projekt pozwoli znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania: Kim są Kociewiacy? Jak sami siebie identyfikują i oceniają? Czy łączy ich poczucie wspólnoty? W jaki sposób opisują swój region, przeszłość, tradycje i współczesność? Jakie wyzwania stawia przed nimi globalizacja i dzisiejszy świat? Które wartości są dla nich kluczowe? Jakie marzenia żywią młodzi i jak widzą przyszłość swojego regionu?
Zderzenie pokoleń i poglądów
Projekt Własna Historia stworzy przestrzeń do kolektywnego odkrywania kultury i tradycji regionu. Wzmacnia poczucie wspólnoty lokalnej poprzez podkreślenie istoty dzielonych wartości, ale będzie miał zapewne również wpływ na kształtowanie solidarności i wzmacniania społecznych więzi. Własna Historia nie tylko zaprosi do aktywnego udziału w życiu społeczności osoby starsze, uwzględniając tym samym ich rolę w naszym społeczeństwie, ale poprzez zaangażowanie młodzieży, zbuduje most pomiędzy pokoleniami i będzie inspiracją do poznawania lokalnego dziedzictwa kulturowego, szczególnie wśród młodych osób. Udział w kształtowaniu historii wspólnoty poprzez dokumentowanie życia i doświadczeń mieszkańców pozwoli młodszym pokoleniom lepiej zrozumieć i docenić wkład starszych osób w rozwój regionu, stając się okazją do budowania trwałych relacji międzypokoleniowych opartych na bazie wspólnych działań projektowych i rozmów.
Wystawa, o której wspomnieliśmy w materiale na wstępie jest dostępna jeszcze do 7 listopada br. w Miejskim Domu Kultury w Skórczu.
Projekt dostał dofinansowanie ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: Kultura -
Interwencje. Edycja 2024”.
Opr. W. Mocny/Aleksandra Orlikowska
Fot. A. Orlikowska
PONIŻEJ HISTORIE I OPINIE O KOCIEWIU PREZENTOWANYCH W PROJEKCIE POSTACI
Katarzyna Bugaj
Powinniśmy kultywować to, co zostało wcześniej stworzone i nie dodawać niczego na siłę, bo wtedy stajemy na granicy kiczu, który tylko udaje coś, co nas wyróżnia. Przekazywanie wiedzy między wierszami, hasłowo, bez przymusu jest dużo bardziej wartościowe niż zmuszanie kogoś do nauki. Kiedy poruszam z młodzieżą temat legend kociewskich na lekcjach, są żywo zainteresowani. Wielu z nich nie ma pojęcia, że Kociewie ma swoje mroczne, czasami tajemnicze historie. To rozbudza w nich ciekawość. Inne rejony w Polsce dostają na promocję języka i kultury dofinansowania z Unii Europejskiej. Jednak w dobie rozwijającej się prężnie myśli technologicznej i dostępu do mediów społecznościowych nie trzeba mieć dużo pieniędzy, aby skutecznie promować region. Wystarczą odwaga i wyobraźnia.
Magdalena Rutkowska
Zawsze czułam się trochę zagubiona. Niewygodnie mi było w miejscach, w których się znajdowałam – wśród ludzi, w pracy, w swoim ciele… Wszędzie coś było nie tak. Teraz czuję się niesamowicie spójnie. Myślę, że musiałoby się wiele wydarzyć, aby poczuć się tak dobrze gdzieś indziej i z kimś innym. Tak naprawdę, gdy się poznaliśmy, nasze życie i Łuby stały się integralną częścią naszego związku. Nie wyobrażam sobie siebie tutaj bez Krzysia, ani Krzysia beze mnie, ani nas bez Łubów i naszego życia tutaj. Chyba nie zdążyłam się tym wszystkim jeszcze wystarczająco nacieszyć. Ale najlepiej na świecie czuję się tutaj.
Krzysztof Snarski
Zawierucha wojenna bardzo rozrzuciła moich przodków po całej Europie, więc to, że jestem z Gdyni, wynika po prostu z faktu, że tam osiedlili się rodzice. Ludzie tutaj są pewni siebie i tego, kim są. Nie muszą tego rozgłaszać, afiszować i promować. Bardzo chciałbym się tutaj zakorzenić i zostać Kociewakiem. Nie wiedziałem, że posiadanie historii jest dla mnie ważne, dopóki nie poznałem tych ludzi. Ja nie miałem takich korzeni.
Aleksandra Orlikowska
Na blisko 10 lat wyjechałam z Polski. Chciałam zatrzeć przeszłość i napisać zupełnie nową historię. Ale okazało się, że nie ważne jak bardzo chciałabym z tym terenem zerwać, on zawsze był i będzie częścią mnie. Dopóki tego nie zaakceptowałam, nie byłam w stanie w pełni siebie poznać. W jakiś tajemniczy sposób wszystko zatacza dla mnie pełną pętlę właśnie tu. Nigdzie, nigdzie, absolutnie nigdzie na świecie nie znalazłam takiego spokoju, który tu znajduję niemal w każdym zakamarku. Tylko tutaj las brzmi tak, jakby zawsze szumiał dla mnie. Tutaj wyrosły moje korzenie, więc cokolwiek się wydarzy, to drugiego takiego miejsca dla mnie już nie będzie. Wyjechałam. Musiałam wyjechać. Żeby zrozumieć wartość miejsca, z którego pochodzę.
Zygfryd Anhalt
W tamtym czasie Pani Romanowska pełniła obowiązki dyrektora, pewnego dnia powiedziała, że ma kogoś, kto nauczy mnie tańca kociewskiego. Facet pokazał mi tylko jeden krok, a ja potrzebowałem czegoś na scenę, więc wszystkie figury musiałem sam ułożyć z młodzieżą. To było trudne, bo taniec zmieniał tempo z wolnego na szybkie, ale się udało. Młodzież tańczyła w strojach ludowych i wyszło przepięknie. Potem przyjechał do mnie ktoś z województwa, żeby rozpisać figury. Ten taniec dzisiaj nazywa się „koszyk”.
Emilia Majkowska
Na początku edukacji muszę wpoić dzieciakom czytanie, pisanie, liczenie, ale opowiadamy im także o Kociewiu. Wystarczy lekko poruszyć temat i pojawia się w nich duża ciekawość. Czasami mówię im o gwarze kociewskiej, przypominając sobie słowa, które sama słyszałam w dzieciństwie. Jako nauczycielka mogę być takim kołem napędowym do rozmów z rodzicami. Żeby tematy tożsamości regionalnej były poruszane. Żeby dzieci chciały wiedzieć więcej na temat Kociewia. Bo tu jest pięknie. Tu jest wszystko. Czego chcieć więcej?
Julka Rychłowska
Wyobraź sobie, że do twoich drzwi puka kosmita i mówi: Julka, musisz mi pokazać najfajniejsze rzeczy w swoim rejonie! Gdzie byś go zabrała?
Julka: Na pole.
Alicja Rynkowska
U samej siebie zaobserwowałam, że jak jestem na studiach, to rozmawiam z wszystkimi „normalnie”, ale jak wsiądę do pociągu, wyjdę w Tczewie i ktoś zapyta mnie jak tam podróż, odpowiem: „Jo, tam dobrze byli”. Wychodzę i jestem innym człowiekiem. Jestem „sobą”. Tak bardziej. Jak mogę komuś opowiedzieć o różnych miejscach, to sama czasem wpadam w zachwyt nad tym, jakie to ciekawe. Chociażby to, że Skórcz jest jedną z najstarszych osad na Pomorzu, jest już rzeczą niezwykłą. Niestety właściwie nikt o tym nie wie. Dlaczego tak ważne fakty dryfują w przestrzeni gdzieś pomiędzy nicością a zapomnieniem? Buduje to we mnie niedosyt. Wydaje mi się, że Kociewie sprzedaje się samo, że nie trzeba go ubarwiać. Wystarczy opowiedzieć o nim od serca. Czasami świadomość tego, co się wydarzyło, jest istotniejsza niż materialne pozostałości.
Beata Górska
Moja mama była prostą osobą, ale była mądra życiowo. W domu rodzinnym cały czas rozmawiała z nami po kociewsku. Ale tutaj wszyscy tak mówili. Moje koleżanki i koledzy, czyli nasza banda, bo tak na siebie mówiliśmy, rozmawialiśmy między sobą po kociewsku. To był nasz naturalny język. Jak chodziłam do szkoły podstawowej to był jeszcze komunizm i nauczyciele zabraniali nam mówić po kociewsku, ponieważ uważali, że to język wsi. Kilka lat temu zatrzymała mnie na ulicy moja nauczycielka i powiedziała mi, że cieszy się niezmiernie, że mówię po kociewsku i że rozsławiam region. Wspomniała, że kiedyś ustrój nie pozwalał na to, żeby mówić gwarą. Jestem dumna z tego, że dziś mogę promować Kociewie.
Gizela Warkocka-Stiwe
Wyobrażałam sobie siebie w dorosłym życiu w mieście, w szpilkach, w korporacji. Przez chwilę byłam nawet dziennikarką, ale potem doszło do mnie, że to nie to, że to nie tędy droga. Nie wiem, po prostu chyba dojrzałam do tego, że jednak jestem stąd i wolę to. Gdybym wyjechała, brakowałoby mi wszystkiego, zaczynając od powietrza, które tutaj inaczej pachnie, przez wiatr, który wieje w inny sposób. Las daje mi spokój i poczucie jedności z otoczeniem. Czuję, że tu przynależę. Nie jestem obcym elementem.
Zbigniew Tocha
Za moich czasów nie było czegoś takiego jak Kociewie – to była po prostu Polska. Dopiero po wojsku, jak przyszedłem do Skórcza, zacząłem to dostrzegać. Miałem około 30 lat. Wcześniej nikt u nas tak nie mówił. Nie zwracano na to uwagi.
Maria Pająkowska-Kęsik
Jan Paweł II powiedział kiedyś, że pielęgnowanie kultury i przekazywanie tradycji nie polega tylko na odtwarzaniu, ale na przenoszeniu tego, co najlepsze, do nowych czasów i form. W ten sposób unikamy zgrzytów i możemy integrować tradycję w nowoczesny sposób. Istnieje przekonanie, że niezależnie od tego, kim jesteśmy, chcemy być dostrzegani i wyróżniać się. Współczesne społeczeństwa starają się znaleźć sposób na zachowanie swojej odrębności i indywidualności w obliczu globalnej jednolitości. Człowiek z jednej strony ma tendencję do upodabniania się i dążenia do równości, ale z drugiej strony pragnie zachować swoją indywidualność. Uważam, że trzeba różnić się pięknie.
Kacper Cybula
Mam znajomych z Łodzi, którzy mają domek w Łubach. Potrafią przyjechać tutaj już w piątek po pracy i wyjechać w poniedziałek rano. Byle co do minuty spędzić czas tutaj. Nieraz siadają na rowery i robią po 40 kilometrów, potem idą na grzyby. Godzinami chodzą po lasach. Jak przychodzi wieczór i wszyscy odpoczywają, oni idą posiedzieć nad rzekę. Czasami, kiedy późno wracam, widzę, że o północy nadal siedzą przy ognisku. Pytani, nie potrafią powiedzieć, co konkretnie ich tu ściągnęło. Po prostu mówią, że czują się tu inaczej. Sam jak czasami przebudzę się ze snu i wyjdę na dwór spojrzeć w niebo, to aż mi szkoda nocy. Gdybym wyjechał stąd na dłużej, brakowałoby mi spokoju.
Ryszard Walkowski
Mój dziadek był małomówny, za to babcia to zupełnie inna historia. Zdarzało się, że mówiła do mnie: „Czy ty jesteś rychtych w głowie?”, albo: „Ty to jesteś chyba trochę natrzaśnięty!”. Dowiedziałem się później, że to frazeologizmy – tak nazwała to profesor Pająkowska – i od razu poczułem się mądrzejszy. Zacząłem wplatać frazeologizmy do moich dialogów, żeby zachować gwarę kociewską. Może to Alzheimer, albo już dziecinnieje, bo nie pamiętam, tego, co zrobiłem przed chwilą, ale wracam do lat młodości. Czuję silną więź z moimi korzeniami.
Krzysztof Gornowicz
Jak byłem mały, to myślałem, że świat kończy się za lasem. Stojący na górce kościół w Hucie Kalnej to była dla mnie największa budowla na świecie. Potem byłem w wielu katedrach na całym świecie i wszystko było większe, ale tylko tamten mały kościół w Hucie jest mój. U nas mówi się o Wielkiej i Małej Ojczyźnie. Niemcy mówią inaczej. Owszem, istnieje słowo ojczyzna, Vaterland, od ojca, natomiast nie mają wyrażenia Mała Ojczyzna, tylko Heimat, odnoszące się do rodzinnych stron. To oddaje siłę przywiązania do domu.
Michał Kargul
Ognisko pracy pozaszkolnej wydało piękny elementarz kociewski. Jest tylko jeden problem – elementarz opowiada o życiu sprzed 50 lat. Jak się pytam uczniów, kto wie, co to jest pług, orka, brona to rękę podnosi dwoje dzieciaków. Na stu. To tak jakbyś uczył dzieciaki o życiu na księżycu. Wielu fajnych ludzi, którzy działają na rzecz Kociewia jest przekonanych, że jak się zbierzemy do kupy, powiemy, że mamy fajny pomysł to ludzie to chwycą, zrobią i będzie fajnie. A ja jestem rebeliantem i mówię, że nie. Tu jest potrzebny system. Jak nam się marzy wykrystalizowanie kociewszczyzny, która będzie trwała i coś niosła, to nie obejdziemy się bez działań systemowych.
Dariusz Wieliński
Podczas jednej z wizyt w górach zwróciłem uwagę na to, że Górale chodzą w tradycyjnych strojach, zwłaszcza podczas świąt kościelnych. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie, bo w tym wyjątkowym dniu większość ludzi była ubrana w stroje z elementami ludowymi. Pomyślałem wtedy: “Dlaczego u nas nie ma takiego zwyczaju?”. Moja żona jest hafciarką, więc poprosiłem ją, aby wyhaftowała dla mnie koszulę z kociewskim wzorem. W naszej rodzinie promowanie regionu przez haft to tradycja, która jest dla mnie powodem do dumy. To nie jest opłacalna praca, ale nie wszystko w życiu robi się dla pieniędzy.
Agata Wielińska
Planujemy wesele, ale rodzice jeszcze o tym nie wiedzą. Chcemy, żeby dekoracje miały w sobie elementy w stylu kociewskim, na przykład kwiaty polne, takie jak maki, chabry, rumianki, kłosy, owies. Już wyszukałam zaproszenia kociewskie w Internecie, również na sukni ślubnej chciałabym mieć jakiś kociewski akcent.
Marcin Czecholinski
Kiedyś podczas swobodnej rozmowy pani Bogusia Fiałkowska powiedziała: „Marcin, przecież stąd jesteś, jesteś nasz, a jednak ciągle uczysz się tej kociewskości?”. Odpowiedziałem, że tak, jestem stąd, ale dla mnie to wszystko jest wciąż nowe. Nadal uczę się tego, nie zamykam na swój świat, chcę poznawać i dostrzegać to, co w tym regionie jest najpiękniejsze – szczególnie teraz, kiedy zostałem sołtysem, przedstawicielem wsi. W Małych Ojczyznach chodzi o to, aby pozwolić na zbudowanie wspólnego mianownika, pewnej bazy, która pomoże w zespoleniu ludzi i umożliwi większą pomiędzy nimi współpracę. Za każdym razem, gdy mam okazję, zaznaczam, jak ważny jest wpływ tych, którzy promują kulturę kociewską. Jednak nie możemy zamykać się w izbach pamięci regionalnych. Potrzeba młodych, wolnych twórców, którzy przeniosą tradycję w zupełnie nowy wymiar. Nazywam to odwagą młodości.
Grzegorz Piotrowski
W mitologii greckiej był taki tytan, który odzyskiwał swoją moc po wyczerpujących zapasach ze światem zawsze, kiedy wrócił do łona swojej matki, czy do jaskini, z której wyszedł. Musiał tam poleżeć, czyli symbolicznie umrzeć, żeby narodzić się na nowo z pełną siłą. Wydaje mi się, że człowiek wracając do miejsca, w którym się urodził, wychował, dojrzewał, przeżywał pierwsze rozczarowania i radości, też symbolicznie odzyskuje moc. Oddychając powietrzem, które po raz pierwszy wypełniło jego płuca, pijąc wodę, która wypływa z tej ziemi, i słysząc głosy, których jeszcze jako berbeć nieświadomie słuchał i analizował, ucząc się. Uświadomienie sobie tego, skąd się pochodzi, skąd się jest, to jakby przebudzenie w sobie uśpionych mocy, które w nas drzemią. Możemy próbować dzielić się tą cząstką magii, ale czy obudzi to inne dusze? Zawsze możemy próbować, bo cóż nam szkodzi? Wszystkie mitologie mówią, że poszukiwanie jest ważne, nawet jeśli człowiek na końcu drogi staje z pustymi rękami. Świadomość to coś niebywale wartościowego.
Napisz komentarz
Komentarze