Jak co roku Towarzystwo Miłośników Ziemi Tczewskiej przygotowało Zaduszki Tczewskie, spotkanie, podczas którego wspomina się osoby, które żyły nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla swojej „małej” ojczyzny, a tym samym także dla tej „wielkiej”.
- Zależy nam, żeby pamięć o tych osobach trwała – mówiła Eleonora Lewandowska, prezes TMZT. – Człowiek żyje tak długo, jak długo żyje w naszej pamięci.
O oprawę muzyczną Zaduszek zadbało trio wiolonczelistów z Państwowej Szkoły Muzycznej – Kasia Zielińska, Michał Martyniak i Jan Lewandowski.
Wojenne losy – z Pomorza do Szkocji
Franciszek Fabich, pierworodny syn Apolonii i Bernarda, urodził się 21 grudnia 1922 r. w Wielkim Bukowcu. Już po roku rodzina przeprowadziła się do Tczewa, gdzie Bernard Fabich, który był kolejarzem, znalazł pracę.
- Mały Franek jeszcze wtedy nie przypuszczał, że zapisze się na kartach historii Tczewa – czytała życiorys bohatera wieczoru Eleonora Lewandowska. – Wykształcił się na ślusarza, jak ojciec. Uczył się także gry na skrzypcach. Beztroskie młodzieńcze lata przerwał 1 wrzesień 1939 r.
14 lutego 1940 r. 17-letni Franek trafia do obozu przejściowego na zamku w Gniewie, później do obozu w Fordonie, by wreszcie wyjechać do Szczecina już jako robotnik przymusowy. Pracował tu przez trzy lata jako ślusarz w stoczni. W 1944 r. zostaje wysłany do Belgii, by budować okopy na froncie. Stamtąd ucieka do wojsk amerykańskich, by w końcu trafić do armii gen. Stanisława Maczka stacjonującej w Szkocji. Zostaje żołnierzem kompanii warsztatowej 16. Samodzielnej Brygady Pancernej. W 1946 r. wraca do Polski na pokładzie statku „Sobieski”.
„Wolę coś robić, niż opowiadać”
W tym samym roku rozpoczyna pracę w PKP w Zajączkowie Tczewskim, kolejno jako ślusarz, maszynista i dyspozytor ruchu.
- Całe życie związany był z pracą na kolei, bo Tczew to miasto kolejarzy, a on był jednym z nich – mówił Stanisław Ackerman, zastępca przewodniczącego Rady Powiatu Tczewskiego.
28 sierpnia 1948 r. bierze ślub z ukochaną Gertrudą, 3 lata później rodzi się pierwsza córka Maria, a w 1958 r. kolejna córka Ewa (obie wraz z rodzinami były obecne na spotkaniu w Centrum Wystawienniczo-Regionalnym Dolnej Wisły). W 1954 r. zostaje po raz pierwszy miejskim radnym, którym pozostał aż do 2002 r.! Zawsze cieszył się szacunkiem ludzi i ich zaufaniem. Nie należał do żadnej partii, nigdy nie kłaniał się politykom. „Wolę coś robić, niż opowiadać” – mówił wprost. Jego najważniejszym celem była budowa nowego osiedla dla kolejarzy. Od 1958 r. zaczęli się tam wprowadzać pierwsi mieszkańcy. Wspólnymi siłami, w czynie społecznym, załatwiano budowę dróg i chodników, podłączenie kanalizacji, elektryczności i gazu. Inicjatorem i lokomotywą tych działań był zawsze pan Franciszek, który dla wybranych był po prostu Frankiem. Od 1978 r. osiedle otrzymało oficjalną nazwę „Kolejarz”, jednak dla samych mieszkańców, jak i reszty tczewian, jest znane przede wszystkim jako Fabichowo.
Dla niego wszyscy byli równi…
Pomimo, że od 1982 r. był na emeryturze, dalej pracował społecznie, by „żyło się dobrze ludziom w Tczewie”. W uznaniu zasług został odznaczony m. in. Srebrnym Krzyżem Zasługi (1970), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1982), medalem „Pro Domo Trsoviensi” (jako pierwszy nagrodzony – 1995), tytułem Honorowego Obywatela Tczewa (2001).
- Franciszek Fabich odszedł 31 marca 2004 r. – wspominał Józef Ziółkowski. – Był jednym z nas. Zawsze życzliwy i otwarty dla ludzi. Stał się legendą Tczewa.
- Dla Franka wszyscy byli równi – zauważył były prezydent Tczewa Czesław Glinkowski. – Swoją drugą książkę „Tczew na przełomie XX i XXI wieku” zadedykowałem właśnie jemu. Warto by było mieć takich ludzi na „bieżąco” przy sobie.
Były wiceprezydent Tczewa Mirosław Ostrowski wspominał Franciszka Fabicha jako bardzo uczciwego, niezłomnego, zawsze walczącego o „swoje” osiedle, jak i o dobro całego miasta.
- Mimo znacznej różnicy wieku miałem przyzwolenie mówić do niego po prostu Franek – przyznał.
Roman Liebrecht, twórca tczewskiego pomnika Jana Pawła II, przypomniał historię z okresu, gdy sam jako młody chłopak rozpoczynał pracę na kolei.
- Pamiętam jak dziś, gdy jako dyspozytor ruchu pan Franciszek powiedział do mnie „Słuchaj chłopaku – idź na lokomotywę”. Miałem wtedy 21 lat i byłem chyba najmłodszym maszynistą w całej Polsce.
- Ks. Janusz St. Pasierb napisał, że najpiękniejszym darem miłości jest obecność. Dzisiejszym przybyciem daliście świadectwo, jak bardzo szanowaliście Franciszka Fabicha – powiedziała do uczestników Zaduszek Eleonora Lewandowska.
Napisz komentarz
Komentarze