piątek, 1 listopada 2024 22:24
Reklama
Reklama

Pan Franek – legenda grodu Sambora

KOCIEWIE. TCZEW. 48 lat ciągłego bycia miejskim radnym jest chyba rekordem w skali kraju. Takiego wyczynu mogła dokonać tylko taka osoba, która cieszyła się ogromnym zaufaniem mieszkańców miasta. „Gdybym przestał działać, przestałbym istnieć” – mawiał o sobie Franciszek Fabich.
Pan Franek – legenda grodu Sambora

Jak co roku Towarzystwo Miłośników Ziemi Tczewskiej przygotowało Zaduszki Tczewskie, spotkanie, podczas którego wspomina się osoby, które żyły nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla swojej „małej” ojczyzny, a tym samym także dla tej „wielkiej”.
- Zależy nam, żeby pamięć o tych osobach trwała – mówiła Eleonora Lewandowska, prezes TMZT. – Człowiek żyje tak długo, jak długo żyje w naszej pamięci.
O oprawę muzyczną Zaduszek zadbało trio wiolonczelistów z Państwowej Szkoły Muzycznej – Kasia Zielińska, Michał Martyniak i Jan Lewandowski. 

Wojenne losy – z Pomorza do Szkocji
Franciszek Fabich, pierworodny syn Apolonii i Bernarda, urodził się 21 grudnia 1922 r. w Wielkim Bukowcu. Już po roku rodzina przeprowadziła się do Tczewa, gdzie Bernard Fabich, który był kolejarzem, znalazł pracę.
- Mały Franek jeszcze wtedy nie przypuszczał, że zapisze się na kartach historii Tczewa – czytała życiorys bohatera wieczoru Eleonora Lewandowska. – Wykształcił się na ślusarza, jak ojciec. Uczył się także gry na skrzypcach. Beztroskie młodzieńcze lata przerwał 1 wrzesień 1939 r.
14 lutego 1940 r. 17-letni Franek trafia do obozu przejściowego na zamku w Gniewie, później do obozu w Fordonie, by wreszcie wyjechać do Szczecina już jako robotnik przymusowy. Pracował tu przez trzy lata jako ślusarz w stoczni. W 1944 r. zostaje wysłany do Belgii, by budować okopy na froncie. Stamtąd ucieka do wojsk amerykańskich, by w końcu trafić do armii gen. Stanisława Maczka stacjonującej w Szkocji. Zostaje żołnierzem kompanii warsztatowej 16. Samodzielnej Brygady Pancernej. W 1946 r. wraca do Polski na pokładzie statku „Sobieski”.

„Wolę coś robić, niż opowiadać”
W tym samym roku rozpoczyna pracę w PKP w Zajączkowie Tczewskim, kolejno jako ślusarz, maszynista i dyspozytor ruchu.
- Całe życie związany był z pracą na kolei, bo Tczew to miasto kolejarzy, a on był jednym z nich – mówił Stanisław Ackerman, zastępca przewodniczącego Rady Powiatu Tczewskiego.
28 sierpnia 1948 r. bierze ślub z ukochaną Gertrudą, 3 lata później rodzi się pierwsza córka Maria, a w 1958 r. kolejna córka Ewa (obie wraz z rodzinami były obecne na spotkaniu w Centrum Wystawienniczo-Regionalnym Dolnej Wisły). W 1954 r. zostaje po raz pierwszy miejskim radnym, którym pozostał aż do 2002 r.! Zawsze cieszył się szacunkiem ludzi i ich zaufaniem. Nie należał do żadnej partii, nigdy nie kłaniał się politykom. „Wolę coś robić, niż opowiadać” – mówił wprost. Jego najważniejszym celem była budowa nowego osiedla dla kolejarzy. Od 1958 r. zaczęli się tam wprowadzać pierwsi mieszkańcy. Wspólnymi siłami, w czynie społecznym, załatwiano budowę dróg i chodników, podłączenie kanalizacji, elektryczności i gazu. Inicjatorem i lokomotywą tych działań był zawsze pan Franciszek, który dla wybranych był po prostu Frankiem. Od 1978 r. osiedle otrzymało oficjalną nazwę „Kolejarz”, jednak dla samych mieszkańców, jak i reszty tczewian, jest znane przede wszystkim jako Fabichowo.

Dla niego wszyscy byli równi…
Pomimo, że od 1982 r. był na emeryturze, dalej pracował społecznie, by „żyło się dobrze ludziom w Tczewie”. W uznaniu zasług został odznaczony m. in. Srebrnym Krzyżem Zasługi (1970), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1982), medalem „Pro Domo Trsoviensi” (jako pierwszy nagrodzony – 1995), tytułem Honorowego Obywatela Tczewa (2001).
- Franciszek Fabich odszedł 31 marca 2004 r. – wspominał Józef Ziółkowski. – Był jednym z nas. Zawsze życzliwy i otwarty dla ludzi. Stał się legendą Tczewa. 
- Dla Franka wszyscy byli równi – zauważył były prezydent Tczewa Czesław Glinkowski. – Swoją drugą książkę „Tczew na przełomie XX i XXI wieku” zadedykowałem właśnie jemu. Warto by było mieć takich ludzi na „bieżąco” przy sobie.
Były wiceprezydent Tczewa Mirosław Ostrowski wspominał Franciszka Fabicha jako bardzo uczciwego, niezłomnego, zawsze walczącego o „swoje” osiedle, jak i o dobro całego miasta.
- Mimo znacznej różnicy wieku miałem przyzwolenie mówić do niego po prostu Franek – przyznał.
Roman Liebrecht, twórca tczewskiego pomnika Jana Pawła II, przypomniał historię z okresu, gdy sam jako młody chłopak rozpoczynał pracę na kolei.
- Pamiętam jak dziś, gdy jako dyspozytor ruchu pan Franciszek powiedział do mnie „Słuchaj chłopaku – idź na lokomotywę”. Miałem wtedy 21 lat i byłem chyba najmłodszym maszynistą w całej Polsce.
- Ks. Janusz St. Pasierb napisał, że najpiękniejszym darem miłości jest obecność. Dzisiejszym przybyciem daliście świadectwo, jak bardzo szanowaliście Franciszka Fabicha – powiedziała do uczestników Zaduszek Eleonora Lewandowska.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama