piątek, 1 listopada 2024 21:43
Reklama
Reklama

Prokurator chce dożywocia za zabójstwo 11-letniego chłopca

KOCIEWIE. Zakończyła się jedna z ostatnich rozpraw dotyczących sprawy Piotra T., tczewianina oskarżonego o zabójstwo 11-letniego chłopca - Sebastiana Talarka w Łęgowie we wrześniu 2005 r. Wyrok zapadnie 5 listopada.

W gdańskim sądzie usłyszeliśmy długo oczekiwane mowy końcowe prokuratora i adwokata. Prokurator zażądał dla oskarżonego kary dożywotniego więzienia z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie dopiero po 30 latach. Wyrok zapadnie 5 listopada.
Prokurator zakwalifikował czyn jako zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Nie miał też wątpliwości, co do poczytalności zabójcy w chwili popełnianego czynu. „Oskarżony działał w sposób zaplanowany, logiczny i konsekwentny” – mówił oskarżyciel Grzegorz Kulon.
Przypomniał też, że po popełnieniu czynu starał się on zachować pozory normalności.

By nie zobaczył światła dziennego...
Grzegorz Kulon zażądał też dla oskarżonego pozbawienia praw publicznych na 10 lat oraz wpłaty na cel społeczny.
- Chciałbym, żeby oskarżony nie zobaczył już światła dziennego – mówił Bogdan Talarek, oskarżyciel posiłkowy, ojciec zabitego Sebastiana. - Aby kolejna rodzina nie musiała przeżywać takiego bólu jak nasza. 
Prokurator w swoim wystąpieniu przyznał, że mimo prowadzenia przez niego szeregu spraw o zabójstwo, ta nie pozostanie na niego bez wpływu, pozostawi też ślad na innych uczestnikach postępowania. Dodał, że rodzina Sebastiana z godnością stanęła wobec sytuacji, która ją spotkała.

Zbrodnia nie budzi wątpliwości
- Dowody, które zgromadziliśmy w sposób nie budzący wątpliwości pozwalają stwierdzić, że pozwany dopuścił się tej zbrodni – oświadczył prokurator w mowie końcowej. – Trzeba wziąć pod uwagę wyjaśnienia, jakich udzielił oskarżony. Szczegółowo wyjaśnił okoliczności zdarzenia, chociaż potem wycofał się z nich. Był widziany na miejscu zbrodni przez wielu świadków. Znaleziono m.in. odciski obuwia, które należały do Piotra T., bilety kolejowe na trasie Tczew – Cieplewo i Pszczółki – Tczew. Tamtego dnia wybrał się na polowanie na człowieka. Myślę, że mieliśmy do czynienia z zabójstwem kwalifikowanym ze szczególnym okrucieństwem. Ofiara miała ślady po duszeniu, zadano jej szereg ran ciętych, kłutych. Każda z nich była śmiertelna, a mimo to były zadawane kolejne. Żaden dowód przedstawiony w toku sprawy nie wskazuje na ograniczenie, bądź utratę poczytalności w chwili popełniania czynu przez Piotra T. A pozwany był badany wielokrotnie. Jego stan psychiczny nie budzi żadnych wątpliwości. Nie sposób wyjaśnić motywu zabójstwa popełnionego przez osobę zdrową psychicznie.

Spór o kwalifikację morderstwa
Obrońca oskarżonego, mec. Marek Karczmarzyk podał w wątpliwość kwalifikację czynu, jako morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Zażądał kary z art. 148 par. 1 KK. Wniósł o kwalifikację czynu jako zabójstwa zwykłego. Przypomniał, że w tej sprawie nie można się kierować emocjami. Należy na chłodno przeanalizować, to co się stało i wyjaśnić wszystkie powstałe wątpliwości.
- (...) Nie będę dyskutował z rzeczami oczywistymi, że czyn został popełniony. Oskarżony przyznaje się do czynu, nie do winy. Nie mogę się jednak zgodzić z zarzutami prokuratora. Pojawiły się dwie zasadnicze wątpliwości: czy zabójstwo nosiło cechy szczególnego okrucieństwa i czy rzeczywiście Piotr T. chciał doprowadzić swoją ofiarę do czynności seksualnej. Co mówi nam oskarżony? Zatkał nos ofierze i dusił ją by szybciej skończyć. Zadał cierpienia, kiedy pokrzywdzony był nieprzytomny.
Ojciec pokrzywdzonego po tych słowach nie wytrzymał i rzucił uwagę w stronę adwokata. Sąd zdecydowanie przywołał go do porządku, ostrzegając, że jeżeli się nie uspokoi opuści salę rozpraw.

Nie ze szczególnym okrucieństwem
- Sześć kwalifikowanych typów zabójstw wymyślił ustawodawca, nie ja – kontynuował mec. Karczmarzyk. - Obrona musi się do tego dostosować. Każde zabójstwo jest czynem okrutnym. Zadawanie okrutnych cierpień zmierzało nie do zabicia, tylko do uzyskania podniety sprawcy. Oskarżony nie miał żadnych innych powodów ponad ten, by ofiara go nie rozpoznała. Zabójstwo tak, ale nie ze szczególnym okrucieństwem. Celem tego morderstwa było zapobiegnięcie wykryciu zbrodni. Nie było tak, że oskarżony odstąpił od czynu na skutek oporu ofiary. Różnice fizyczne były zbyt duże. Przestraszył się tego, co miał zrobić. Pokrzywdzony nie miał ran ogólnych po szamotaninie.

Nie rozwiane wątpliwości
Mecenas zaznaczył, że biegli stwierdzili brak parafilii i sadyzmu, a prof. Zbigniew Lew Starowicz przyznał, że dzieci Piotra T. nie podniecały.
- Niektórzy biegli twierdzili, że oskarżony miał osobowość dysocjalną, psychopatyczną.
Niektóre przypadki sprawiające, że ktoś jest psychopatą mogą być traktowane jako hamujące poczytalność. Nie udało się rozwiać wszystkich wątpliwości. Nie wiemy, jaka była motywacja Piotra T. Czy potrzebujemy całego życia oskarżonego, czy nie zasługuje on już na żadną szansę? „Żalu na zewnątrz nie potrafię wylewać, ale we wnętrzu czuję głęboki ból. Zatraciłem swoje własne życie, przez to co zrobiłem” – zeznał Piotr T.     


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama