Basia Kruszyńska pokazała, że „Trening czyni mistrza”. Kiedy wiosną 2016 roku przybyła nad Wisłę na inaugurację biegu Parkrun (dystans 5 km, z pomiarem czasu, z publicznym podaniem wyników na stronie internetowej: www. parkruntczew), mało kto dawał jej wtedy szansę na sukces. Nie miała tradycyjnych warunków do uprawiania biegów. Nawet niektóre jej koleżanki, nie dawały jej większych szans. Basia została prawie sama!? A jednak Basia w ciągu kilku lat dowiodła, że ciężką, wytrwałą i systematyczną pracą, można odnieść duże sukcesy sportowe i w zakresie pracy nad sobą. I w tym zakresie nie ma bariery wiekowej. Większość w naszej grupie wiekowej była po 50 +.
W końcu kwietnia 2016 roku, Basia Kruszyńska wraz z Haliną Morzuch, Małgosią i Dorotą, zapukały do mojego mieszkania przy ul. Samborówny, z zaproszeniem do biegu w najbliższą sobotę na 5 kim. Początkowo wzbraniałem się, ale w końcu zgodziłem się. Pasja uczestniczek biegu mnie zaskoczyła. Okazało się, że wspólna pasja wyzwoliła w nas różne i podobne zainteresowania. Po roku uprawiania parkrun-u, zauważyliśmy w sobie znaczące i pozytywne zmiany. Ale największy postęp miała wśród nas Basia Kruszyńska. W dużym stopniu stała się dla wielu z nas dobrym przykładem. Jej zapał, energia, dynamika, kilkakrotne treningi w tygodniu, zaimponowały nam. W pewnym momencie świetnie opanowała biegi na 10 km i okolicznościowe ćwierćmaratony np. Silgan w Tczewie. Dzięki Basi i jej towarzyskiej otwartości, życzliwości i mnie udało się ukończyć ten bieg. Najbardziej jednak zaskoczył mnie jej pomysł biegu w półmaratonie, w poranek Sylwestra chyba 2018 roku, na trasie Tczew-Stanisławie-Tczew. Wtedy Basia zaliczała się już do liderek tczewskich biegów. Zaczęła coraz częściej mówić o potrzebie ukończenia pełnego maratonu. Początkowo jej to odradzałem, ale Basia uprawiała wtedy już treningi na ponad 20 km niemal codziennie. Z czasem naprawdę była gotowa do ukończenia prawdziwego maratonu. Dowodziły tego jej wyniki z Biegu Nadwiślańskiego. Jako jej dobry kolega, jak mi się wydaje, pojechałem 2 lata temu pokibicować Basi i grupie ponad kilkunastu osób z Tczewa, w „Gdańskim Maratonie”. To niewątpliwie było równe 2 lata temu. Basia w ładnym stylu i jakby z uśmiechem ukończyła ten maraton. Wtedy była już sympatyczną wizytówką tczewskich sportmenek. Ale na tym nie poprzestawała. Np. przez pewien czas uprawiała również morsowanie, głównie na jeziorze w Lubiszewie.
Życie Basi Kruszyńskiej, dowiodło, iż aktywny tryb życia i ogromna pasja, która stała się jej udziałem, doprowadziły do nadspodziewanych, i kapitalnych wyników. Basia zaangażowała się też mocno w tczewskie środowisko kultury fizycznej. Należała do aktywnych działaczek stowarzyszenia „Biegający Tczew”. Wraz z grupą najbardziej wysportowanych kolegów i koleżanek, uczestniczyła w biegach na terenie sąsiednich miast np. Gdańsk, Starogard Gdański, Malbork, Skórcz („Bieg Czterech Jezior”), Gniew etc. Prawie z każdych zawodów przywoziła medale, dyplomy.
Fenomen Basi polegał na tym, że będąc żoną i matką dwójki dzieci (obecnie już dorosłych i samodzielnych), dojeżdżając pomiędzy 4.30 a 5.00 rano do pracy w jednym z gdańskich szpitali, odnalazła w sobie czas i pasję oraz dowiodła, że nigdy nie jest za późno na odważne pokierowanie swoim życiem, na bardziej wszechstronny rozwój, na niejako pracę w grupie, na sprostanie kolejnym życiowym wyzwaniom.
Basia nieoczekiwanie zmarła kilka dni temu (22.09.2021) wskutek choroby nowotworowej. Miała zaledwie 58 lat. Dla tczewskiego środowiska prosportowego wiadomość o jej śmierci, to niemal szok. Chciało się powiedzieć, że to niemożliwe.
Ale Basia pozostanie, jak myślę, na trwałe w naszej pamięci, szczególnie jako bardzo dobrym przykład innego i lepszego życia. Dodam też, że była bardzo koleżeńska i powszechnie lubiana. Interesowała się drugim człowiekiem. Znajdowaliśmy także czas na rozmowy o naszych rodzinach i bliskich.
Nie zdziwiłem się, że setki osób przybyły, aby pożegnać Basię w biegu parkrun i na pogrzebie (25.09.2021) na Cmentarzu przy ul. Rokickiej. Ale życie w Tczewie bez Basi, będzie znacznie smutniejsze i może zagadkowe. Ale jej odwaga, pasja, niesamowita pracowitość oraz wytrwałość – pozostanie przykładem i drogowskazem dla całego pokolenia. Mam w sobie trochę poczucia dumy i satysfakcji, że dane nam było wspólnie uprawiać piękną dziedzinę dzielnego, aktywnego i ciekawego życia.
Jan Kulas
Napisz komentarz
Komentarze