Specjaliści alarmują, że wypalanie traw to jedna z istotnych przyczyn zatruwania i tak już nadmiernie zanieczyszczonej atmosfery. Tysiące takich pożarów w skali kraju oznacza emisję dziesiątków ton tlenku węgla oraz innych niebezpiecznych związków chemicznych, bo wśród traw zdarzają się również śmieci, także plastikowe. Mieszkańcy rejonów, w których regularnie płoną łąki, pobocza, okolice rowów melioracyjnych czy nasypy kolejowe mogą liczyć się z pogorszeniem stanu zdrowia, a nawet skróceniem długości życia. Skutkiem takiego wypalania może być także wzrost liczby mieszkańców, u których wykryto choroby nowotworowe czy nasilenie chorób układu krążenia. Unoszący się dym atakuje również układ oddechowy, wzrasta również ryzyko wystąpienia alergii.
Ten karygodny zwyczaj może więc zagrażać każdemu, kto znajdzie się w pobliżu. Gęsty dym jest nie tylko trujący, ale także niebezpieczny np. dla zmotoryzowanych, bo utrudnia widoczność. A rozprzestrzeniający się ogień może zagrozić także zabudowaniom, co może prowadzić do dużych strat materialnych. Warto o tym pamiętać, nim sięgnie się do kieszeni po zapalniczkę czy zapałki.
O kosztach każdej interwencji na łące doskonale wiedzą strażacy. Jeden wyjazd do takiego pożaru to co najmniej kilkaset złotych. Jeśli zsumujemy wszystkie takie akcje w całym kraju, wyjdą nam naprawdę wielkie pieniądze, które można byłoby zagospodarować w zupełnie inny sposób, niż na bezmyślność podpalających trawy.
Cierpią zwierzaki
Podczas wypalania trawy na łąkach, niszczone są miejsca lęgowe wielu gatunków ptaków i zwierząt. Zdarza się, że płoną przy okazji gniazda z już wyklutymi pisklętami, ale również kolonie mrówek, zwierzęta, które mieszkają w norkach. Ogień uśmierca także wiele pożytecznych zwierząt bezkręgowych, np. dżdżownice, które mają pozytywny wpływ na strukturę gleby.
Dym unoszący się nad płonącą okolicą zagraża także owadom, choćby pszczołom czy trzmielom. Wiele z nich ginie w ogniu. Na śmierć narażone są również dzikie i domowe zwierzęta, które tracą orientację w zadymionej okolicy i ulegają zaczadzeniu.
Mity o wypalaniu
Wśród mieszkańców naszego regionu wciąż panuje mit, że wypalenie trawy poprawia jakoś gleby, bo jest sposobem jej nawożenia i użyźniania. Niestety, rolnicy nadal sądzą, że ogień to „najtańszy herbicyd” do zwalczania chwastów. Tymczasem eksperci twierdzą, że aby grunty rolne utrzymywane były w tzw. dobrej kulturze rolnej i przy zachowaniu wymogów ochrony środowiska, zabronione jest wypalanie traw. Wiele lat temu naukowcy udowodnili, że takie pożary są szkodliwe. Ogień nie tylko zabija żyjące w trawie zwierzęta i mikroorganizmy, ale także wyjaławia glebę - z takich zabiegów „oczyszczających” nie płyną żadne korzyści. Po wypaleniu gleba ubożeje. Łąka czy pastwisko po wypaleniu się zazielenią, ale będą bezwartościowe. Jest to najgorsza opcja przygotowania gleby do nowego cyklu. W trakcie wypalania ginie cała mikroflora i mikrofauna, które ożywiają glebę.
Grożą lasom
Niekontrolowane pożary trawiastych nieużytków są głównym i najniebezpieczniejszym zagrożeniem dla naszych lasów. Ogień szybko ogarnia ogromne połacie drzewostanów, doszczętnie niszcząc trwające od wieków działanie przyrody. Po pożarze las odradza się przez dziesiątki lat.
Wczesną wiosną w lesie występują duże ilości łatwopalnych materiałów: opadłe listowie, chrust, sucha roślinność dna lasu. W miarę rozwoju roślinności runa leśnego, zagrożenie pożarowe lasu maleje latem.
Wypalanie traw szkodzi nam i przyrodzie
Tęsknimy za zielonymi łąkami, zwłaszcza wczesną wiosną wielu chciałoby przyspieszyć wegetację traw. Ale na pewno nie doczekamy się bujnej roślinności wypalając suche badyle. To jeden z brutalniejszych i szkodliwych sposobów niszczenia środowiska.
- 10.05.2014 08:00 (aktualizacja 08.08.2023 09:27)
Napisz komentarz
Komentarze