poniedziałek, 2 grudnia 2024 16:36
Reklama
Reklama

Statki o nazwie „Tczew” pod biało – czerwona banderą

Prawie niezauważona przeminęła 85. rocznica pojawienia się w Polskiej Marynarce Handlowej pierwszego w historii statku noszącego nazwę „Tczew”. Są ważniejsze rocznice, ale… Warto ją potraktować bodaj jak pretekst do wywołania z niepamięci dwóch parowców, sławiących miasto. Zwłaszcza że oba miały ciekawe dzieje.
Statki o nazwie „Tczew” pod biało – czerwona banderą

Uwolniony z lodowych okowów
Pierwszy „Tczew” powstał w holenderskiej stoczni NV Scheepswerfen w/h H. Bodewes w Milingen w 1924 r. Zwodowany jako „Jung”, pływał pod banderą Króletwa Niderlandów trzy lata – aż w listopadzie 1927 r. został zakupiony przez państwowego armatora o nazwie Żegluga Polska SA i 7 grudnia po raz pierwszy zawinął do swego nowego macierzystego portu w Gdyni. Maleńki masowiec (55,3 m długości, 8,6 m szerokości, 3,8 m zanurzenia), mogący przewozić w dwóch ładowniach 1 020 ton naraz, napędzany był maszyną parową o mocy 600 KM, dzięki której jego maksymalna prędkość sięgała 10 węzłów. Obsługę zapewniała 20-osobowa załoga.

Początkowo „Tczew” eksploatowany był w systemie trampingowym w żegludze bliskiego zasięgu. Już w drugim roku pływania pod polską flagą przydarzyła mu się niezbyt często spotykana przygoda: został uwięziony w lodach, pokrywających zatoki Kilońską i Meklemburską. Przymusowy postój w polu lodowym trwał od 4 lutego do 15 marca 1929 r. Jako ciekawostkę można odnotować, iż z pomocą przyszły mu niemieckie pancerniki „Elsass” oraz (okryty 10 lat później niedobrą sławą) „Schleswig-Holstein”, które skruszyły lód – nie na tyle jednak, by „Tczew” zdołał się skutecznie uwolnić z okowów. Nacisk pola lodowego spowodował wgniecenia i pęknięcia blach kadłuba, a sześciu członków wygłodzonej załogi podjęło ryzyko marszu do oddalonej o 4 mile wsi. Kiedy zaś zakupiona żywność się skończyła, niemieckie samoloty ratowały marynarzy zrzutami z powietrza. A że wszystko nie skończyło się źle, to zasługa marynarzy „Elsassa” - po 6 tygodniach dryfowania ponownie odnaleźli polski parowiec i – krusząc potężną masą (14 300 t wyporności pancernika) lód – wyprowadzili go z pułapki.

Tragedia w Gdańsku
Rok później masowiec skierowano do obsługi pierwszej w dziejach polskiej floty stałej linii, łączącej Gdynię oraz Gdańsk z Lipawą, Rygą, Tallinem i Helsinkami. Służbę na niej pełnił razem z s/s „Chorzów”. Wraz z rozwojem kontraktów armatora pływał także do Niemiec (głównie do Hamburga) i zachodniej Finlandii. 5 grudnia 1938 r., niemal w przededniu 11. rocznicy wejścia pod polską banderę, statek spotkała katastrofa. Na skutek błędu gdańskich sztauerów, ładujących pod jego pokład blachy, utracił stateczność, przechylił się na bok i zatonął w basenie portowym. Śmierć poniosło wtedy dwóch członków załogi.
Do eksploatacji w Żegludze Polskiej „Tczew” już nie wrócił. Podniesiony z dna 27 grudnia 1938 r. został odholowany do stoczni w Gdyni. Nim jednak remont dobiegł końca wybuchła wojna i statek padł łupem hitlerowców, którzy - przemianowawszy go na „Dirschau” (czyli wciąż „Tczew”, tyle że po niemiecku) - wcielili go do swojej floty. O jego dalszej służbie niewiele wiadomo; prawdopodobnie zatonął.

Dyplomaci w akcji
Następca masowca pojawił się w rejestrach morskich jednostek pływających po 30 latach. Rudowęglowiec – jeden z pierwszej w historii Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie serii B-32 – został zwodowany 26 października 1957 r., służbę zaś w barwach następcy Żeglugi Polskiej, a mianowicie Polskiej Żeglugi Morskiej, rozpoczął 25 marca roku następnego. Eksploatowano go (jak zresztą poprzednika) w systemie trampingowym, bywał jednak także kierowany na stałe linie, obsługiwane przez szczecińskiego armatora.
Statek zapisał się w dziejach armatora jako bohater osobliwego wydarzenia, angażującego służby dyplomatyczne kilku państw. Pod koniec 1958 r. został wysłany z ładunkiem cementu do Gwinei, która niewiele wcześniej uniezależniła się od francuskiej metropolii. Niestety, w kraju tym nie było portu z prawdziwego zdarzenia, a rozładunek przywożonych towarów odbywał się na redzie, z użyciem zwykłych łodzi wiosłowych, należących do brytyjskiej kompanii Walcon (The West Africa Lines Conference). Monopolista nie był zainteresowany dopuszczeniem do rynku, nad którym zachowywał pełną kontrolę, konkurencji – przedstawiciele firmy odmówili więc obsługi polskiego statku. I wtedy odbyła się szybka akcja dyplomatyczna: Polacy poprosili o poparcie Rosjan, ci zaś – jako że zachowywali znakomite stosunki z przywódcą Gwinei, Ahmedem Sekou Toure, gdyż wspierali materialnie jego dążenia do zainstalowania w kraju socjalizmu – doprowadzili do zmuszenia Anglików, aby zdjęli z „Tczewa” swoiste embargo. Inna sprawa, że podczas przeładowywania sypkiego towaru na łodzie notowano ogromne straty... Mimo wszystko podróż ta dała początek istniejącej do dziś linii zachodnioafrykańskiej.

Solidna jednostka - 18 lat służby
Dalekich rejsów parowiec miał na koncie bardzo wiele – pływał w barwach Polskiej Żeglugi Morskiej 18 lat. Potem, po sprzedaży w 1976 r., nosił jeszcze banderę Grecji i nazwę „Efi” – nie trwało to jednak zbyt długo, gdyż w 1978 r. skierowano go do stoczni złomowej.
Była to – o czym świadczą wspomnienia tych, którzy ją poznali – niezła jednostka. Niewielka (94,8 m długości, 13,5 m szerokości, 5,5 m zanurzenia), napędzana tłokową maszyną parową o mocy 2 000 KM, rozpędzająca w pełni obciążony kadłub do 12 węzłów, mieszcząca w czterech ładowniach 3 124 tony towarów. „Kalosza” 30 zatrudnionych na nim marynarzy raczej chwaliło: statki typu B-32 były pierwszymi w polskiej flocie, na których dla członków załogi zaprojektowano w miarę wygodne kabiny. Co ważne – i to odróżniało „Tczew” oraz 40 jego „bliźniaków” od np. „sołdków”, budowanych w Stoczni Gdańskiej – pomieszczenia mieszkalne znajdowały się wysoko ponad linią wody, dzięki czemu nie było problemów z ich wentylacją.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ehuyiselizog 31.10.2018 06:31
http://doxycycline-******.site/ - doxycycline-******.site.ankor ******cytotec.site.ankor

ihekaqap 31.10.2018 05:46
http://doxycycline-******.site/ - doxycycline-******.site.ankor ******cytotec.site.ankor

Tczewski Jarmark Bożonarodzeniowy powraca na początku grudnia! Tczewski Jarmark Bożonarodzeniowy powraca na początku grudnia! Jarmark Bożonarodzeniowy już 7 i 8 grudnia na Starym Mieście w Tczewie. Smakołyki, rękodzieło, strefa gastro. A oprócz zakupów: spotkanie ze Świętym Mikołajem, animacje, muzyka na żywo i … karuzela.Program:7.12 / sobotaod 10.00 – handel (rękodzieło, swojskie jadło, mała gastronomia)*11.00 -20.00 – karuzela11.00 -16.00 – strefa świątecznych animacji13.30 – spotkanie ze Świętym Mikołajem16.00 -18.30 – strefa muzyczna8.12 / niedzielaod 10.00 – handel (rękodzieło, swojskie jadło, mała gastronomia)*11.00 -19.00 – karuzela11.00 -16.00 – strefa świątecznych animacji13.30 – spotkanie ze Świętym Mikołajem, wręczenie nagród w konkursach: plastycznym, fotograficznym „Wakacje z aparatem” oraz w konkursie na najpiękniejsze stoisko jarmarku15.00 -17.30 – strefa muzyczna* handel może trwać maks. do godz. 20.00 w sobotę, a w niedzielę do 19.00, ale niektóre stoiska będą czynne krócejMiejsce: plac Hallera, ul. Mickiewicza, ul. Krótka, ul. Jarosława Dąbrowskiego (deptak), ul. Wyszyńskiego (deptak), ul. Łazienna (fragment)Organizator: Fabryka Sztuk w TczewiePartnerzy: Zakład Usług Komunalnych w Tczewie, Straż Miejska w Tczewie, Centrum Kultury i Sztuki w Tczewie, Jasna Klubokawiarnia, Fundacja To i Co.Komunikaty:od 2 grudnia – prace montażowe (ustawianie  chat) na pl. Hallera, ul. Mickiewicza, Krótkiej, Wyszyńskiego, Dąbrowskiego – prosimy o nieparkowanie aut7 i 8 grudnia – już od godz. 7.00 w sobotę, a w niedzielę od 8.00 – rejestracja wystawców – prosimy o nieparkowanie aut7 i 8 grudnia – zmiana organizacji ruchu całkowite wyłączenie dwóch jezdni na pl. Hallera vis a vis kamienic nr 1-6 oraz 20-24 Data rozpoczęcia wydarzenia: 07.12.2024 10:00 – Data zakończenia wydarzenia: 08.12.2024 19:00
Reklama
Reklama