Trudno wybrać lepsze miejsca na zorganizowanie takiego festynu, niż Amfiteatr im. Grzegorza Ciechowskiego i przyległe do niego zadrzewione tereny miejskiego parku. Alicja Gajewska, dyrektor Fabryki Sztuk wraz ze swoimi pracownikami, włożyła niemało trudu, by połączyć prowadzenie imprezy z estrady, przy jednoczesnym realizowaniu różnych przedsięwzięć w pobliżu. Jednak wszystko udało się bardzo dobrze i dzięki temu kilka godzin dzieci mogły do woli korzystać z wielu atrakcji, a wszystko to bezpłatnie!
- Widzę, że jest duże zapotrzebowanie na tego typu imprezy rodzinne, a dzieci są bardzo ciekawe różnych warsztatów artystycznych i atrakcji, w których chętnie uczestniczą, co bardzo nas cieszy – powiedziała A.Gajewska. – O to właśnie chodziło, by promować ekologię, pokazywać różne ciekawe zajęcia artystyczne, w których udział mogą brać dzieci w różnym wieku i dać się im wyszaleć do woli w ustawionym kompleksie dmuchanych zamków i zjeżdżalni, trampolin, ścianki wspinaczkowej i wszelkich innych instalacjach do wysiłku fizycznego, czyli to, co dzieci lubią robić najbardziej: wytracać fizyczną energię! Staraliśmy się bardzo urozmaicić wachlarz oferty, by te kilka godzin wszyscy mieli co robić, a więc są też m.in. ptaki drapieżne, stoisko z informacjami o Tczewie i ekologii, konkursy z nagrodami, piękne zabytkowe gramofony, występy muzyczne Wesołej Kapeli i zespołu Opium oraz ciasto i kawa od pań z Koła Gospodyń Wiejskich w Radostowie. Wspiera nas Centrum Wolontariatu z Tczewa, skąd jest też wspaniały szczudlarz wzbudzający podziw swoimi umiejętnościami.
Rzeczywiście, czego na festynie nie można było spróbować -i dzieci chętnie próbowały: lepiły różne garnki z gliny, malowały bajkowe postaci na szkle, które następnie były oprawiane, by można było je zawiesić na ścianie pokoju, wykonywały własnoręcznie papier czerpany, rysowały, brały udział w konkursach, szalały w „małpim gaju”. Do tego chętnie korzystały z artystycznego malowania twarzy przez pracownice Fabryki Sztuk, które wyczarowywały niesamowite efekty swoim talentem – milusińscy wyglądali, jakby mieli maski plastikowe, a nie pomalowaną własną skórę i na chwilę zmieniali się w Spider -Mana, tygrysa, motylka i kto tylko przyszedł im do głowy.
Zaprosiliśmy do zdjęcia wspaniale pomalowanych na twarzy troje małych uczestników sobotnich uciech, którzy byli pod takim wrażeniem, że sami nie wiedzieli z czego jeszcze teraz skorzystać, przy dużej uciesze swojej mamy. Inna dziewczynka właśnie zabierała do domu pięknie zrobiony z gliny wazonik. - Tu jest superowo! – wykrzyknął kilkuletni Adaś. – Czy jutro teżtu przyjdziemy? No i rodzice musieli tłumaczyć, że „być może dopiero za rok, a więc jutro na pewno nie”, co skończyło się płaczem. Dyrektor A. Gajewska wyraziła nadzieję, że uda się zrobić z tego festynu imprezę coroczną, cykliczną, pod warunkiem, że ze wsparcia nie zrezygnuje m.in. ZUOS, dzięki któremu sfinansowano całe miasteczko do „szaleństw fizycznych”. - Nasz wysiłek jako organizatora się opłacił, bo celem było zaciekawienie i uszczęśliwienie dzieci i ich opiekunów, a to widać na ich twarzach – podsumowała pani dyrektor i przedstawiciele ZUOS. Oby więc do zobaczenia za rok!
Napisz komentarz
Komentarze