„Sezon ogórkowy” potrwa jeszcze tylko parę dni i... wszystko wróci do normy. Jakiej?
Dyscyplina nade wszystko
„Przywiązuję dużą wagę do dyscypliny, do uporządkowanego trybu pracy, lubię pracować systematycznie, nie lubię być zaskakiwany sytuacjami nagłymi... Tyle władzy, ile pieniędzy” - powiedział Zenon Odya w wywiadzie dla „Gazety Tczewskiej” w styczniu 1992 r., jako nowo wybrany przewodniczący Rady Miasta Tczewa.
Od 1994 r. Zenon Odya jest nieprzerwanie prezydentem Tczewa. Jednak dopiero w ostatnich dwa latach doszło do tak ostrych sporów o budżet i wizję rozwoju miasta. Dodatkowych emocji dostarczyły raporty komisji rewizyjnej. Nie obyło się bez słownych przepychanek. To także czas szukania wzorca Rady Miasta Tczewa. Jednak czy takowy jest, jak wzorzec metra w podparyskim Sevres.
Tajne misje urzędników?
Już się wydawało, że sprawa nieodrolnionych działek, na których od lat stoją domy odeszła do lamusa, gdy na ostatniej czerwcowej sesji powróciła jak bumerang w pytaniu radnego Zbigniewa Urbana („sprawa działek stanowiących własność i będących we władaniu gminy miejskiej”). Obserwatorzy sceny samorządowej wiedzą jak gorące były dyskusje nad wynikami pracy komisji rewizyjnej, różnych ocen w sprawie dostarczenia czy niedostarczenia dokumentów członkom tejże komisji, dywagacje o ochronie danych osobowych. Wreszcie zastanawiano się jakież to tajne misje za granicą pełnią podczas zagranicznych wyjazdów służbowych urzędnicy magistratu, jeśli mieszkańcy nie mogą poznać ich nazwisk? Czerwcowa sesja dowodzi tylko, że przez następne dwa lata prezydentowi też nie będzie lekko. Lekko to może być w ramach ogólnopolskiej akcji wysyłania listów do prezydenta miasta. Ostatnio takich listów wpłynęło 16.
- Ta rada przypomina mi tę z pierwszej kadencji – stwierdził Zenon Odya, prezydent Tczewa od 14 lat.
No cóż, też było dużo sporów, ale wówczas demokracja dopiero się rodziła. Teraz wielokrotnie odmienne zdanie reprezentowała choćby radna Brygida Genca, np: - Pan tak pięknie mówi, tylko żeby utrzymać swoją wersję – powiedziała w marcu br. do wiceprezydenta Tczewa Zenona Drewy w sprawie różnicy poglądów na temat potrzeb remontowych w Przedszkolu nr 9.
Usta milczą, dusza śpiewa
Jesienią br., dokładnie na półmetku, wypadałoby podsumować dorobek radnych, czyli zapytać w jakich sprawach zabierali głos, co zrobili dla Tczewa i jego mieszkańców? Z większością radnych nie będzie w tej materii problemów, niemniej w paru przypadkach zastanawiamy się co w ich duszy gra. Co prawda milczenie jest złotem, a mowa tylko srebrem, ale w końcu mają oni zabierać głos w sprawach wyborców. Dziś jeszcze... zmilczymy kto z radnych najbardziej konsekwentnie stosuje zasadę, że milczenie jest złotem.
Bywa też, że niektórzy z radnych mają bardzo dużo do powiedzenia, czasem w niekonwencjonalny sposób. Z tego też chyba względu Włodzimierz Mroczkowski, przewodniczący Rady Miasta wyświetlił pewnego razu napis „Lanie wody”.
Gdzie jest moja żona?
Bywa, że obrady komisji rady trwają bardzo długo. Najdłużej toczą się posiedzenia komisji finansowo-budżetowej i komisji rewizyjnej. Z różnych powodów, ale – jak zawsze idzie o pieniądze - czyli na co je wydatkować. Oczywiście, zdania na temat wagi poruszanych spraw są podzielone. Np. czy jest sens dyskutowania nad sprawozdaniem z wykonania budżetu za ubiegły rok (bo wszystko jest tam zapisane, a radni przecież wcześniej głosowali za jego przyjęciem). Ano chyba tak. Choćby po to, że przecież można w oparciu o wnioski dotyczące poprzedniego kolejny budżet zaplanować lepiej.
Czasem jest humorystycznie: dyskutowano ze 20 minut nad tak strategicznym terenem, jak ten między blokiem a kościołem św. Józefa. „Przypisać” go do bloku, czy - jak proponował jeden z radnych - miasto powinno wybudować tam garaże, a potem je sprzedać. Nasza propozycja: wybudować tam market - byłby wysoki i długi, tylko gdzie mieliby parkować właściciele samochodów z tego bloku.
Niemniej obrady bywają długie z całkiem ważnych powodów. Ta kadencja przejdzie zapewne do historii z powodu zdarzenia podczas obrad komisji rewizyjnej, gdy po urzędniczkę z biura rady przyjechał małżonek z kategorycznym żądaniem udania się... do domu.
Najdłuższe posiedzenie
10 godzin i 25 minut (od godz. 10 do 20.25) trwało posiedzenie Komisji Finansowo-Budżetowej Rady Miejskiej Tczewa 20 marca br., w Wielki Czwartek. W związku z tym w trakcie obrad radni zamówili jedzenie na wynos: raz morszczuk panierowany, cztery kebaby, dwa razy spaghetti bolognese, raz zupa gulaszowa, raz pizza hawajska. To wszystko za 84,50 zł z dowozem plus dwulitrowy napój gratis. Zdarzają się także nieprzewidziane sytuacje. Podczas posiedzenia innej komisji wiceprezydent Zenon Drewa stracił okulary za 150 zł. Odłożył je na stół, w czasie przerwy... jakoś spadły ze stołu i okazało się, że szkiełko wypadło, a konstrukcja oprawy została naruszona.
Czekając na sierpniową sesję wypada wszystkim życzyć krótkich, treściwych - i z pożytkiem dla wszystkich - obrad. Więc do rzeczy, jak mawia pan przewodniczący rady, ale bez przesady z tą „krótkością i bez różnicy zdań”, bo wszyscy się zanudzimy.
Reklama
Szukanie wzorca - na jaką miarę skroić Radę Miasta Tczewa?
TCZEW. Powoli zbliżamy się do półmetka samorządu (2006 - 2010). Kadencji, o której można powiedzieć wiele, tylko nie to, że jest nudna. Z reguły comiesięczne sesje i posiedzenia komisji stałych przynoszą sporo emocji. Poza lipcem, bo to dla radnych czas odpoczynku. W tym miesiącu nie na sesji, a radni nie pełnią dyżurów.
- 21.08.2008 00:00 (aktualizacja 22.08.2023 03:39)
Napisz komentarz
Komentarze