Rozmowa z Barbarą Kamińską, kandydatką na prezydenta Tczewa, nie należąca do żadnej partii, mającą poparcie Prawa i Sprawiedliwości.
- Zrobiła Pani niespodziankę „żelaznym” kandydatom na prezydenta Tczewa swoją odważna decyzją. Dlaczego Pani zdecydowała się stanąć do walki wyborczej?
- Nie chodzi o walkę, a raczej rywalizację i pozyskanie poparcia wyborców dla moich zamierzeń. Nie boję się wielkich wyzwań, a tak postrzegam zarządzanie i służebną rolę wobec mieszkańców. Jestem tczewianką i wiem czego mieszkańcy oczekują od władzy lokalnej. Mam doświadczenie samorządowe, społeczne i sądzę, że nie zawiodę wyborców. Czas na działanie – dla naszego Tczewa. Trzeba na sprawy miasta spojrzeć okiem mieszkańców, a nie rutyniarzy, którzy są w urzędach od wielu lat i bardziej dbają o swoje stołki i interesy, niż sprawy tczewian. Wiele osób przekonywało mnie, że warto, aby kobieta stanęła w szranki z kandydatami, którzy od lat przygotowują się do tego zadania.
Jako prezydent chcę, by mieszkańcy, którzy przyjdą do urzędu byli traktowani podmiotowo. Chcę, by Tczew stał się miastem z charakterem. Musimy wokół specyfiki naszego miasta zbudować program rozwoju. Mam nadzieję, że moje społeczne, oddolne, kobiece spojrzenie przyniesie sukces dla mieszkańców.
- Na spotkaniach wyborczych słyszy się głosy, że brakuje w Tczewie kina i teatru, że może warto zbudować aquapark. Czy widzi Pani możliwości spełnienia obietnic wyborczych w tym zakresie?
- Niektórzy rzeczywiście obiecują, że wybudują dużą halę sportową, aquapark, skatepark, piętrowe parkingi czy podgrzewane lodowisko. Nie wyjaśniają skąd wziąć pieniądze na te inwestycje. Nie jest tajemnicą, że miasto jest zadłużone. Trzeba mierzyć siły, możliwości finansowe miasta z zamiarami. Są różne możliwości pozyskiwania środków finansowych na cele inwestycyjne – nie tylko z podatków ale także choćby z obligacji, które są coraz śmielej stosowane. Niektóre, atrakcyjne dla mieszkańców, obiekty usługowe muszą być sfinansowane przez inwestorów, więc rola miasta jest istotna w pozyskaniu, stworzeniu warunków dla takich inicjatyw.
Uważam, że rozwój na Pomorzu powinien być zrównoważony (to nie jest jedynie puste hasło), środki unijne, które są jeszcze do wykorzystywania powinny dzielone sprawiedliwiej, aby trafiały nie tylko do Trójmiasta, ale również do Tczewa. O to muszą zabiegać nasi radni w Sejmiku, lecz my musimy przygotować i obronić dobre projekty.
Trzeba, oczywiście (o tym wszyscy wiele mówią) skuteczniej zdobywać środki z funduszy unijnych i rządowych. Tym bardziej, że w końcówce obecnego programu operacyjnego jest duża konkurencja. Jednakże te środki nie są z gumy, a tym bardziej mają swoje priorytety, nie zawsze zbieżne z potrzebami miasta. Dlatego zanim złoży się obietnicę trzeba policzyć, aby się nie przeliczyć – tak jak w każdym budżecie domowym.
Inna sprawa, że trudno byłoby stworzyć infrastrukturę z zakresu kultury czy rekreacji konkurencyjną dla Trójmiasta. Zresztą duża część mieszkańców tam pracuje i korzysta z bogatej oferty – np. multikinowej, teatralnej, aquaparku. Możemy zatem przybliżyć Tczew do Trójmiasta, poprawiając komunikację, ale także oferując coś przyjezdnym, turystom. W Tczewie powinniśmy wykorzystać nasze walory turystyczne - położenie nad Wisłą, przystań, szlak rowerowy, bulwar i piękną starówkę, a także znane już w kraju markowe imprezy jak Zdarzenia czy festiwal piosenki Grzegorza Ciechowskiego. Ważne, aby tego rodzaju imprezy aktywizowały mieszkańców – nie tylko jako odbiorców, widzów, lecz dawały możliwości realizacji swoich zainteresowań.
- Mówi się, że Tczew to miasto bez charakteru, że to taki hotelowiec, poczekalnia. Co zrobić, aby Tczew nie był traktowany jak sypialnia Trójmiasta?
- Nie sądzę, aby Tczewianie mieli kompleks miasta sypialni, zaplecza trójmiejskiego. To są stereotypy. Jesteśmy czwartym miastem w woj. pomorskim, mamy potencjał – gospodarczy, coraz więcej ludzi wykształconych, zdecydowanych na tworzenie tutaj swojego świata. My, samorządowcy jesteśmy dla nich. Nie można energii mieszkańców - szczególnie młodych ludzi z inicjatywą - marnować. Z zazdrością patrzy się na Gdynię, na miasto z charakterem, przyjaznym klimatem do pracy i godnego życia. Jest to miasto uciekające do przodu, z ludźmi zadowolonymi, dumnymi z osiągnięć i zarządzania, podkreślających, że kochają swoje miasto. A czy tak może być w naszym Tczewie? Wielu młodych tczewian po studiach w Gdańsku, ucieka z tego molocha, zakorkowanej metropolii. Wracają także z emigracji – aby tutaj zainwestować, trzeba dla takich ludzi stworzyć atrakcyjną ofertę.
- Niektórzy szczycą się, że mamy specjalną strefę ekonomiczną, powstały nowe miejsca pracy…
- Ale szkoda, że dawny, nieźle rozwinięty, tczewski przemysł (np. stoczniowy) upadł, że „miasto kolejarzy” ma bezrobotnych synów kolejarzy. Oczywiście, cieszy, że inwestycje PSSE w jakiś sposób załagodziły problemy na rynku pracy. Jednakże trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że duże firmy (z kapitałem zagranicznym) - które teraz korzystają z preferencji podatkowych w specjalnej strefie ekonomicznej - są skłonne przenosić się w nowe strefy – tam, gdzie stwarza się im nowe, preferencyjne warunki fiskalne. To zresztą już się odczuwa na tczewskim rynku pracy – są redukcje, zagrożenie utraty pracy przez żywicieli rodzin. Warto zatem postawić na firmy rodzinne – tworzone przez ludzi stąd, zamierzających żyć i pracować w swoim mieście rodzinnym. Rozwój przedsiębiorczości to piękne hasło, lecz w Tczewie jest to wyzwanie, także dla władz samorządowych, aby stwarzały sprzyjające warunki dla osób, które nie chcą wegetować czy emigrować za chlebem. Młodzi muszą tutaj mieć szansę pracy i godnego życia. Gdynia ma swój Park Technologiczny z inkubatorami przedsiębiorczości. O tczewskim Domu Przedsiębiorcy czas nie tylko mówić, należy pilnie ten projekt wdrożyć
- Czy powstanie w Tczewie nowa podstawówka?
- W Tczewie od lat mówi się, że brakuje nowej szkoły podstawowej, która służyłaby mieszkańcom os. Witosa i os. Bajkowe. Mieszkańcy popularnych „Górek” mają nawet Stowarzyszenie „Górki”, za pośrednictwem którego walczą o własną szkołę i inne sprawy. W tej kadencji Rada Miasta i prezydent powinni odpowiedzieć na pytanie, czy będzie nowa szkoła. Na terenie Tczewa jest kilka nieruchomości, gdzie taka placówka mogłaby powstać; chodzi m.in. o tereny Agencji Mienia Wojskowego. Jeżeli po analizie ekonomiczne i konsultacji z mieszkańcami dojdziemy do wnioski, że nie będzie nowej inwestycji, to trzeba szybko rozpocząć modernizację i rozbudowę SP nr 8.
- W Tczewie, tak jak w wielu miastach wielkim problemem jest zapewnienie opieki nad małymi dziećmi. Tczew nie ma żłobka, ma zbyt mało przedszkoli, a decyzja o tym, czy budować nową szkołę wciąż w zawieszeniu. Nie ma żadnej decyzji w tej sprawie i ten stan zawieszenia jest najgorszy. Jakim ma Pani pomysł w tej kwestii?
- Obecnie mamy jedynie dwa przedszkola miejskie i aż siedem niepublicznych, zakładanych na mieniu komunalnym i dofinansowywanych do wysokości 75 proc. Media co roku informują o brakujących miejscach w przedszkolach. Tylko w 2008 r. 100 dzieci nie dostało się do przedszkoli. Do tego niepubliczne powstają na mieniu miejskim. Oznacza to, że miasto wykonuje wszystkie ważne remonty: kuchni i elewacji, ponosząc spore koszty. Na os. Staszica miasto musiało zapewnić częściowy remont tamtejszemu przedszkolu. Na tym osiedlu w podobny sposób rozwiązano kwestię osiedlowego NZOZ, który otrzymał budynek na 20 lat w użytkowanie wieczyste. Komisja rewizyjna zwróciła uwagę na ten fakt. Pozostaje sprawa punktów przedszkolnych i opieki nad dzieckiem, które nie spełniając wymogów stawianych placówkom przedszkolnym, nie mogą ubiegać się o dofinansowanie miasta.
Nie ulega wątpliwości, żłobek jest bardzo potrzebny, ale budowa tej placówki, ze względu na liczne obostrzenia, jest kosztowna. Jako prezydent sprawę tę pilnie podejmę.
- Jaka jest zasadność utrzymywania gimnazjów, problemem jest ukierunkowanie kształcenia młodzieży. Czy za mało jest szkół technicznych?
- Istotnym problemem jest kwestia dalszego istnienia Centrum Edukacji Dorosłych w Tczewie. W tej kadencji pojawiło się dążenie do jego likwidacji, ale zastopowaliśmy to działanie, aby zastanowić się nad tą sprawą. Jedno z ugrupowań lokalnych dużo mówiło ostatnio o powołaniu szkoły wyższej w Tczewie. Wydaje mi się, że nie tędy droga. Młodzież chce studiować w dużych ośrodkach akademickich,które są niemal za miedzą. Zresztą, uczelnie wyższe przeżywają kryzys, nie są zainteresowane tworzeniem kosztownych w utrzymaniu filii, maleje liczba studentów. Bardziej realnym pomysłem może być stworzenie możliwości kończenia studiów podyplomowych, o poszukiwanym na rynku pracy profilu. Warto natomiast rozwijać w mieście oferty studiów dla starszych ludzi – np. Uniwersytet III Wieku.
- Jak, Pani zdaniem, należałoby rozwiązać bolesny dla mieszkańców, lecz także dla budżetu miasta problem zaległości czynszowych, które – jak się ocenia - sięgają w Tczewie ok. 6 mln zł.
- Miasto nie ma zbyt wielu narzędzi, aby radykalnie rozwiązać ten problem. Preferencje w sprzedaży mieszkań komunalnych, pomoc finansowa. To nie wystarcza, bowiem zasoby komunalne niszczeją, pustoszeje kasa funduszu remontowego, rosną zaległości. Jest to problem nie tylko tczewski, do uregulowania ustawowego. To pole do działania dla posłów. Wiem, że parlamentarzyści PiS pracują na tą kwestią. Obecnie jest ochrona lokatorów i nie ma eksmisji na bruk. Z jednej strony to dobrze, bo ludzie nie zostają pozbawieni dachu nad głową, ale proceder zalegania z czynszami, niestety, rozrasta się. Dłużnicy patrzą, że się nic nie dzieje, są bezkarni - można nie płacić i dalej mieszkać. To stwarza jednakże poczucie niesprawiedliwości u tych, którzy wywiązują się z zobowiązań. W pewnym zakresie miasto problem ten może i powinno rozwiązywać zwiększając liczbę mieszkań socjalnych i tymczasowych, do których mogliby trafiać zadłużeni lokatorzy. Wiem, że są przeciwnicy powstawania takich mieszkań – gdyż są one zbyt drogie w eksploatacji. Jednakże miasto musi ponieść pewne koszty, aby w XXI wieku ludzie mogli mieszkać godnie i czuć się bezpiecznie.
- Z kim chciałaby Pani współpracować jako prezydent miasta?
- Zamierzam współpracować z każdym, kto będzie gotów rozwiązywać problemy i działać dla dobra Tczewa. Mam doświadczenie – zawodowe w oświacie i samorządowe (jako radna), nie są mi obce zagadnienia związane z zarządzaniem i funkcjonowaniem urzędu. Ufam i polegam na fachowcach, ekspertach z różnych dziedzin. A także na głosie radnych, którzy – jak wiem z doświadczenia – są realistami i nie zajmują się gruszkami na wierzbie. Rada Miasta to bardzo ważny partner samorządowy i nie dopuszczam myśli o jakiejś walce z radnymi.
Miło mi, że na spotkaniach wyborczych panie wyrażały nadzieję, że kobieta prezydent zapewne lepiej będzie czuła sprawy wychowania rodzin i zadba, aby Tczew był bardziej bezpieczny i młodzież mogła tutaj realizować swoje ambicje zawodowe. A więc wyborcy oczekują, że oprócz gospodarności, dobrej organizacji i zarządzania ważna jest także wrażliwość na sprawy ludzkie.
Kamińska stanęła w szranki wyborcze z rutyniarzami: Czas na zmiany prezydenckie i działanie, a nie politykowanie
TCZEW. - Trzeba na sprawy miasta spojrzeć okiem mieszkańców, a nie rutyniarzy, którzy są w urzędach od wielu lat i bardziej dbają o swoje stołki i interesy, niż sprawy tczewian. Wiele osób przekonywało mnie, że warto, aby kobieta stanęła w szranki z kandydatami, którzy od lat przygotowują się do tego zadania - powiedziała Barbarą Kamińską, kandydatką na prezydenta Tczewa.
- 14.11.2010 00:29
Napisz komentarz
Komentarze