Wydawałoby się, że tak banalna rzecz, jak plakat z zarobkami urzędników, powinna przejść bez echa. Jednak stało się inaczej. Aby zidentyfikować inicjatorów akcji plakatowej, aparat urzędniczy uruchomił całą machinę. Zapis z monitoringu został przekazany przez straż miejską prezydentowi Pobłockiemu, a ten zidentyfikował „sprawców” plakatu, niewygodnego dla niego i jego otoczenia. Nie chcę wchodzić w szczegóły sprawy, bo nie taki jest mój zamysł w tym felietonie. Wydaje się, że finał sprawy powinien być oczywisty. W normalnym kraju o ugruntowanej demokracji osoby, które wykorzystały zapisy monitoringu do własnych celów powinny ponieść surową odpowiedzialność karną. Niestety nic takiego się nie stało. Osoby, które wykorzystały zapisy monitoringu nie poniosły żadnej odpowiedzialności. A usankcjonował to sąd. Osoby, które widniały na zapisie z monitoringu zostały poddane wielu nieprzyjemnym sytuacjom. Jest to typowy przykład wykorzystania aparatu władzy do własnych celów i walki z wolnością słowa. Jedna skandaliczna rzecz, o której w kontekście tej sprawy muszę również wspomnieć, to zlikwidowanie słupów ogłoszeniowych po akcji plakatowej. Niestety fakt ten przeszedł bez echa. Likwidacja słupów ogłoszeniowych, to kolejny przejaw walki ze swobodą wypowiedzi i ograniczaniem wolności słowa. Dlaczego wracam do tamtych wydarzeń właśnie teraz? Otóż nieoficjalnie dowiedziałem się, iż od styczna tego roku nie będą transmitowane obrady rady miejskiej. Jeżeli ta informacja się potwierdzi, to osobiście uważam, że jest to działanie które ma na celu ograniczenie bezpośredniego dostępu mieszkańców oraz nabywania wiedzy na temat tego, co dzieje się podczas obrad rady miasta. Mam na ten temat własną teorię.
Wielokrotnie pisałem, iż obrady rady miejskiej miasta Tczewa, to ogólnie wiejący nudą spektakl, gdzie głosowanie jednogłośne nie jest czymś nadzwyczajnym, a kadzenie sobie nawzajem, to częsty przypadek. Jednak między wierszami można było dowiedzieć się, co w trawie piszczy. Okres przedwyborczy zapewne ożywiłby ten spektakl nudy. Radni „bezradni” zapewne chcieliby zabłysnąć u swoich potencjalnych wyborców podejmując może jakąś polemikę z włodarzami miasta. Czy tego przestraszyli się włodarze? A może włodarze zdają sobie sprawę, jak są słabymi gospodarzami miasta i lepiej ten spektakl ograniczyć do czterech ścian sali obrad, tak żeby mieszkańcy Tczewa nie mogli zweryfikować ich pracy? Jeszcze raz, jeżeli, ta informacja się potwierdzi, będzie to świadczyło tylko o tym, iż włodarze są oderwani od rzeczywistości i mieszkańcy do niczego nie są im potrzebni. W okresie przedwyborczym, każdy poważny kandydat chce się pokazać swoim wyborcom, a nie chować przed nim, chyba, że jest po prostu beznadziejny. Problem wbrew pozorom jest bardzo poważny. Ponieważ miasto drukuje za nasze pieniądze propagandowe pismo „Panorama Miasta”, które „bije czołem” przed włodarzami miasta, a większość lokalnych mediów bezkrytycznie wspiera rządzących miastem, to w ten sposób ogranicza się dostęp do rzetelnej i obiektywnej informacji w zakresie tego, co dzieje się w Tczewie.
Opisana metoda doskonale wpisuje się w to, co robi się obecnie z mediami ogólnopolskimi, przekaz ma być tylko jeden - ten właściwy dla rządzących. Jednak jest wiele innych sposobów dotarcia do mieszkańców z rzetelną i obiektywna informacją. Ja mam dość tczewskiego dziadostwa, więc nie zamierzam się zamknąć.
https://www.facebook.com/olek.wojciechowski.1829
Napisz komentarz
Komentarze