Chodzi o teren po byłym kompleksie garaży przy ul. Grunwaldzkiej, rozebranych w 2017 r. Pozostały po obiektach spory plac zielony został zdewastowany przez dziko parkujące auta. Powstaje pytanie, jak sensownie zagospodarować nieruchomości, z jednej strony położone w centrum miasta, z drugiej w sąsiedztwie osiedla zamieszkałego głównie przez młode małżeństwa.
Trudny temat
Właścicielem większej części terenów po garażach jest miasto, pozostałych – prywatny inwestor. Problem w tym, że oba podmioty zarządzają częściami biegnącymi równolegle do ulicy Grunwaldzkiej, czyli paskami, na których nie uda się wybudować niczego sensownego. Magistrat posiada odcinek od ulicy, a inwestor od osiedla. Możliwych do zastosowania rozwiązań jest kilka. Miasto może sprzedać swoją nieruchomość dając wolną rękę deweloperowi, może też próbować odkupić przyległe działki i przeznaczyć je na cele publiczne. Może także nie robić nic. W tej nieco zagmatwanej sytuacji ścierają się dwie koncepcje: mieszkańcy chcieliby przeznaczenia terenu pod zielony plac do dyspozycji dzieci i dorosłych, miasto, przynajmniej do tej pory, widziało w części miejsce pod nowe budynki w zabudowie szeregowej
- Nasza sytuacja jest zdecydowanie inna niż mieszkańców w innych częściach Tczewa - podkreśla Dominika Thomas, mieszkanka os. Dominiki. - W momencie powstania bloków na terenach powojskowych oraz zabudowania działek przy ul. Grunwaldzkiej, praktycznie zostaniemy pozbawieni miejsca publicznego, czyli takiego, gdzie moglibyśmy wyjść na świeże powietrze z dziećmi, spotkać się z sąsiadami na ławeczce. Teren zielony służyłby nie tylko nam, ale także os. Kolejarz. Sprawa dotyczy kilkuset mieszkańców. Obawiamy się jednak, że zostaniemy w betonowej dżungli.
Ponadto, mieszkańcy prognozują, że budowa nowych obiektów mieszkalnych doprowadzi do pogorszenia i tak już złej w tej części miasta sytuacji z parkowaniem. (...)
Napisz komentarz
Komentarze