Do redakcji zgłosił się tczewianin, Lucjan Ostojski, którego historię opisywaliśmy już na łamach GT, za sprawą groźby eksmisji. Tym razem mieszkańcowi odmówiono przyjęcia syna na oddział rehabilitacyjny szpitala przy ul. 1 Maja w Tczewie. Mężczyzna nie potrafi zrozumieć decyzji ordynator.
„Po co tworzone jest prawo?”
Lucjan Ostojski od lat samotnie wychowuje Alana. Codziennie musi rehabilitować syna, by ten mógł wykonać najprostsze czynności. Alan choruje na niedowład czterokończynowy, epilepsję i dziecięce porażenie mózgowe. W związku ze stanem zdrowia, potrzebna jest ciągła opieka i rehabilitacja, która pobudza mięśnie oraz usprawnia poruszanie kończyn. Co roku niepełnosprawny korzystał z pomocy oraz zabiegów wykonywanych przez lekarzy rehabilitantów tczewskiego szpitala.
- Nigdy nie było kłopotów z przyjęciem Alana. Lekarze i fizjoterapeuci zawsze witali nas miło i gościnnie. Chociaż w zeszłym roku żegnano nas słowami: a teraz będzie pięć lat przerwy, bo szpital musi zarabiać. Grzecznie zapytałem czy fundusz zdrowia nie płaci za pobyt w szpitalu? Kiedy poszedłem do neurologa po skierowanie na rehabilitację, ten bez problemów mi ją wydał. Niestety w szpitalu czekała mnie i mojego syna niemiła niespodzianka. Dostałem informacje, że odmówiono rehabilitacji. (...)
Napisz komentarz
Komentarze