Od kilku tygodni, spacerujący wzdłuż wiślanego wału, mogą natknąć się na porzuconego Forda Mondeo kombi. Auto trudno pomylić z innym pojazdem. Jeszcze do niedawna oklejone było setkami serduszek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Po czerwonych sercach zostały do dziś jedynie białe ślady, do tego kilka innych, lepiej widocznych reklam.
- Początkowo myślałem, że zostawił go rybak, który przyjechał połowić nad Wisłę. Po kilku dniach zrozumiałem, że ktoś go porzucił. Straż albo policja powinny zabrać auto, póki nie rozłożono go na części - mówi napotkany na miejscu działkowicz. - Gdy ostatnio go widziałem miał rejestracje. Prawdopodobnie ktoś je ukradł.
Z relacji mieszkańca wynika, że ok. trzech tygodni temu auto stało w zupełnie innym miejscu, w południowej części ul. Nizinnej. Dziś można natknąć się na nie w okolicy skrzyżowania Nizinnej z ul. Chłopską. Czyżby jednak nie pozostawiono go na pastwę losu, złodziei i złomiarzy?
- Obawiam się, że auto służy jako miejsce schadzek dla pewnych pań oraz panów - poinformował redakcję Gazety Tczewskiej jeden z Czytelników. - Mam pieska i wieczorami wychodzę na regularne spacery w okolicę wału. Myślałem, że auto zostało porzucone, ale któregoś razu zauważyłem, jak pewna pani z panem otwierają kluczem drzwi i wchodzą do środka. (...)
Napisz komentarz
Komentarze