Radny Rajmund Dominikowski zawiadomił policję po wizycie jaką 26 listopada ub. roku złożył mu, w obecności kilku innych osób, kolega partyjny Bartosz Paprot. Do zajścia doszło po gorących wyborach do zarządu miejskiego koła Platformy Obywatelskiej. Awantura miała swoje źródło w osobistych utarczkach członków PO. Efektem tego sprawa trafiła na policję, a obaj radni zostali zawieszeni w prawach członków partii.
Nagranie nie rozwiało wątpliwości
Postępowanie prokuratorskie dotyczyło dwóch czynów - możliwości naruszenia miru domowego oraz naruszenia nietykalności cielesnej Rajmunda Dominikowskiego. Jak mówi szef prokuratury, trudno było komukolwiek przyznać rację.
- Podstawą umorzenia tego śledztwa był brak danych dostatecznie uzasadniających popełnienie czynu zabronionego - mówi prok. Maciej Chełstowski. - Nie ma wątpliwości, że 26 listopada doszło do spotkania. Część osób związanych z drugim radnym twierdziło kategorycznie, że do zajścia doszło w korytarzu klatki schodowej. Są również rozbieżne wersje co do tego w jakich okolicznościach doszło do tego spotkania. Druga strona twierdzi wręcz, że pokrzywdzony sam zaprosił do takiego spotkania celem wyjaśnienia nieporozumienia, zarzewia konfliktu.
Prokuratura analizowała zabezpieczone nagranie głosowe, które jednak nie rozstrzygnęło zaistniałego sporu. (...)
Napisz komentarz
Komentarze