- W połowie kadencji zaczęto mówić o nowej formacji i o panu jako liderze. Zostało nieco ponad pół roku, a o was ciągle cicho. Idea umarła jeszcze zanim na dobre rozkwitła?
- Jestem postrzegany jako lider, bardziej dzięki dziesięcioletniej działalności społecznej na rzecz miasta, niż ambicjom politycznym. Jestem jednak przekonany, że nowa formacja w Tczewie musi powstać. Nasza scena samorządowa jest przestarzała. Samorząd istnieje prawie 30 lat, ale wciąż rządzą nami osoby, które nie potrafią lub nie chcą wyjść poza mało chlubną, a wręcz szkodliwą już dziś praktykę polityczną rodem z lat 90. Politykę sprowadzającą się do zasady dziel i rządź. Spójrzmy na tczewskich „zawodowych” radnych, zasiadających w radzie od kilku kadencji. Czy są w stanie zaproponować nowe pomysły, odpowiadające na współczesne wyzwania, jakie pojawiają się w naszym mieście? Moim zdaniem nie. Działają według utartych schematów i są zorientowani na utrzymanie obecnego stanu rzeczy. Dlatego też przy najbliższych wyborach powinna nastąpić wymiana pokoleniowa. Do rady muszą wejść osoby, które mają doświadczenie w działalności pozarządowej lub społecznej, a przy tym niezależne, nienaznaczone dwuznacznymi powiązaniami z obecną władzą. Tylko to da gwarancję pracy dla dobra miasta, a nie dla własnych korzyści. Mówiąc o wymianie pokoleniowej mam na myśli przede wszystkim pojawienie się osób o wizji pełnienia funkcji radnego innej niż obowiązujący dziś w Tczewie, nie za wysoki niestety, standard.
- Może osobom, które od lat są w radzie chce się działać, a inni wolą stanąć z boku i nie bawić się w politykę.
- To niestety największy sukces naszych „zawodowych” radnych i najważniejsze źródło mocnej dotychczas pozycji aktualnej władzy. Osoby, które mogłyby wiele dobrego zdziałać dla miasta, nie chcą się angażować, bo patrzą na lokalną politykę, jak na coś mało uczciwego, mało przejrzystego. Nie chcą też zgadzać się na zgniłe kompromisy z prezydenckim układem sił.
- Bierze pan pod uwagę powołanie nowego ugrupowania?
- Powołanie nowej organizacji jest zawsze owocem pracy zaangażowanej grupy, a nie jednoosobową decyzją. Osobiście nie jestem zwolennikiem wodzostwa, które charakteryzuje polska politykę od poziomu gminy aż do szczebla krajowego. Lepsze efekty można osiągnąć dzięki partnerskiej współpracy różnych grup zjednoczonych wspólną ideą przewodnią. (...)
Napisz komentarz
Komentarze