O sprawie Agnieszki Mamińskiej pisaliśmy kilkukrotnie. W kwietniu 2012 r. ciężarna zgłaszała problemy przed wyznaczonym terminem porodu. Przede wszystkim niepokojąca była dla niej słabo odczuwalna ruchliwość płodu. Jeden z tczewskich lekarzy podjął bardzo ryzykowną decyzję o wypisaniu jej z oddziału, bez zlecenia dodatkowych badań. Chłopiec zmarł kilka dni po porodzie.
„Gdybym poszła do pana prywatnie…”
Po pięciu latach od tych zdarzeń zapadł nieprawomocny wyrok w pierwszej instancji. Prokurator domagał się wymierzenia lekarzowi kary grzywny w wysokości 200 stawek po 20 zł oraz zadośćuczynienia w kwocie 5 tys. zł. Dodatkowo pełnomocnik Agnieszki Mamińskiej zawnioskował o zasądzenie nawiązki w kwocie 20 tys. zł.
- Gdybym chodziła prywatnie do pana doktora, to pewnie byłoby zupełnie inaczej. Wtedy, w szpitalu, nawet nie dotknął mnie pan palcem, tylko powiedział, żeby wrócić po wypis - mówiła przez łzy podczas piątkowej rozprawy mieszkanka Kartuz.
Sąd Rejonowy uznał tczewskiego lekarza za niewinnego, gdyż nie dopatrzył się w jego działaniu naruszenia art. 160 kodeksu karnego, który mówi o narażeniu człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia. Powołując się na orzecznictwo Sądu Najwyższego z 1997 r. argumentował, że dziecko Agnieszki Mamińskiej, w myśl prawa nie może być traktowane jako człowiek. (...)
Napisz komentarz
Komentarze