W 2012 r. na łamach „tczewskiej” ukazał się pierwszy obszerny tekst z bilansem poszkodowanych na obwodnicy. Już wtedy zrzucanie winy na tzw. jazdę na pamięć straciło większy sens. Do dziś wyjeżdżający z ulic Podgórnej oraz Sambora, na własne życzenie nadziewają się na pędzące auta. Nie stosują się do obowiązujących znaków, nie zachowują szczególnej ostrożności, przy okazji narażają innych uczestników ruchu na kalectwo, a nawet śmierć.
Skąd tyle wypadków?
- W przeciągu ostatnich 12 miesięcy na obwodnicy odnotowano cztery zdarzenia – mówi asp. sztab. Dawid Krajewski, rzecznik prasowy KPP w Tczewie. – Niebezpiecznie jest zarówno na skrzyżowaniu z drogą na Klonówkę (ul. Podgórna), jak i na krzyżówce z drogą na Rajkowy (ul. Sambora). Szukałbym tu analogii do al. Kociewskiej w Tczewie, która po wybudowaniu skrzyżowania przecięła się z ul. Żwirki. Pojawia się problem dostosowania prędkości auta na drodze podporządkowanej oraz oceny przez jego kierowcę odległości i prędkości pojazdu, który porusza się obwodnicą. Osobom przecinającym obwodnicę wydaje się, że… zdążą. Dodatkową trudnością są lewoskręty, które wydłużają i utrudniają włączenie się do ruchu.
Ostatnie zdarzenie odnotowano tu 12 lutego br. Rozbite auta widział z bliska Janusz Świlski. W 2012 r. na własnej skórze przekonał się czym grozi brawura i lekceważenie znaków. Jego auto zostało dosłownie zmiecione z obwodnicy przez kierowcę, który wymusił pierwszeństwo. (...)
Napisz komentarz
Komentarze