W lutym br. wbrew woli Wiesława Znanieckiego do grobu złożono ciało jego ojczyma, z którym tczewianin – mówiąc delikatnie - nie utrzymywał stałych kontaktów. Pogrzeb omal nie zakończył się awanturą. Sprawą zajęła się policja i prokuratura.
– Jak zobaczyłem, że wkładają go do grobu mojej matki, chciałem wszystko wstrzymać i dzwonić na policję – mówi Wiesław Znaniecki. - Interweniowaliśmy w administracji. Powiedzieli, że nic nie wskóramy, bo mąż ma prawo leżeć przy żonie.
Nie utrzymywał kontaktów?
Według relacji mieszkańca w ostatnich latach życia, mąż nie interesował się kobietą, nawet wtedy, gdy zapadła na ciężką chorobę.
- Nie utrzymywał z nią żadnych kontaktów, nie odwiedzał w Kocborowie, gdzie spędziła trzy ostatnie lata życia walcząc z alzheimerem. Gdy zmarła w 1992 r. nie wiedział nawet, że odbył się pogrzeb. Po jej śmierci, nigdy nie widywałem go na cmentarzu. Z żoną nie tylko zajęliśmy się pogrzebem, ale doglądaliśmy pomnika przez dwadzieścia lat, a gdy pojawiła się na nim informacja, że skończył się termin użytkowania, zapłaciliśmy 324 zł przedłużając termin do 2032 r. Osoba zarządzająca cmentarzem oświadczyła, że jestem dysponentem grobu i nikt bez mojej zgody nie może być w nim pochowany. Nie ukrywam, że w przyszłości chcieliśmy z żoną spocząć w tym miejscu.
Ewidentna wina zarządcy cmentarza? Nie do końca. Zamieszanie z cmentarną kwaterą potęguje fakt, że Wiesław Znaniecki z żoną popełnili w 1992 r. formalny błąd, którego konsekwencje obijają się czkawką po latach. (...)
Napisz komentarz
Komentarze