Podziemna toaleta publiczna w tym miejscu działała od lat 70. XX w. Po drugiej stronie ulicy była „kultowa” piwiarnia. Z czasem coraz mniej osób korzystało z przybytku, bo piwiarni już dawno nie było, a amatorzy picia pod chmurką potrzeby fizjologiczne załatwiali na pobliskim skwerze. Niemniej toaleta była potrzebna mieszkańcom.
Ale postawiono dokonać radykalnych zmian. Stary podziemny szalet zniknął, dziurę zasypano, postawiono bezobsługowy kontener i przy okazji uporządkowano kwestię mediów. Aby zapobiec koczowaniu tam bezdomnym, mechanizm otwierania drzwi aktywował się po 20 min od wejścia do toalety. Całość kosztowała niemało, ponad 100 tys. zł. Widzieliśmy jak mieszkańcy wrzucali monety, a „sezam” nie chciał się otworzyć. Pytano, co jest? Nie działa automatyka, nie rozumiem instrukcji? Też sprawdziliśmy trzy razy. Automat „pożerał” pieniądze.
- Niestety, były problemy z chuliganami – mówi Piotr Szweda z Zakładu Usług Komunalnych w Tczewie. – Na okrągło zablokowywano automat. A to przez tzw. mordoklejki, a to poprzez wpychanie głęboko papieru, czy nawet wpuszczanie kleju. Stąd po wrzuceniu monet urządzenie nie działało.
„Awarie” usuwano, ale najgorsze stało się później. (...)
Napisz komentarz
Komentarze