W sierpniu br. do redakcji GT zgłosili się byli pracownicy salonów należących do mieszkańca Pruszcza Gd. (faktycznie chodziło o właściciela lokali, automaty należały do zupełnie innej firmy), rozlokowanych na terenie Trójmiasta. Według ich relacji pracodawca nie wypłacił ludziom pensji za setki godzin przepracowanych w czerwcu, a więc tuż przed zamknięciem działalności. Jak ustaliliśmy do dzisiaj nie otrzymali oczekiwanych kwot. Opisany konflikt miał dotyczyć m.in. zatrudnionych w jednym z punktów na terenie Tczewa. Tuż po publikacji dostaliśmy sygnał od mieszkańców, że teoretycznie zamknięty salon, to w praktyce wciąż dobrze prosperujący biznes.
- Tu nie chodzi o osobny lokal, te automaty stoją jak gdyby nigdy nic w jednym ze sklepów. Nie ma żadnych reklam w stylu „hot spot”, oficjalnie problem nie istnieje. Jest jednak tajemnicą poliszynela, że po godz. 20 drzwi do lokalu są otwierane osobom, które chcą spróbować szczęścia w grach na automatach – mówi mieszkaniec os. Garnuszewskiego, który prosi o anonimowość. – Ruch jest tam przez całą noc.
Co na to właściciel sklepu?
Skontaktowaliśmy się z właścicielem, a właściwie dzierżawcą problematycznego lokalu. Jak poinformował, pomieszczenie z maszynami jest przez niego wynajmowane innej firmie, dlatego nie bierze odpowiedzialności za to co dzieje się wewnątrz.
- Z tego co wiem to nie jest salon gier tylko tzw. quizomaty. Maszyna zadaje pytania, na które się odpowiada. Nie chodzi o grę na pieniądze - mówi mieszkaniec Pruszcza i dodaje. - Lokal na pewno działa w dzień, a nie w nocy. (...)
Napisz komentarz
Komentarze