Podejrzanych indywiduów nie brakowało nigdy. „Ciekawą” postacią przedwojennego Tczewa był Julian Wierycz, który był wielokrotnie karany. Nie lubił przebywać w celi. Jak napisano w Pielgrzymie: Julian Wierycz, odsiadujący karę w więzieniu w Tczewie, został skazany ponownie na 2 miesiace aresztu za usiłowanie wyłamania się z więzienia w nocy z 13 na 14 marca 1934 r. Oskarżony tej nocy wyrwał wieszak ze ściany i zdjął obręcz z wiadra i przy pomocy tych przedmiotów usiłował zrobić otwór w murze. Gdy zjawiły się w jego celi władze bezpieczeństwa, znalazły dużo zeskrobanego wapna i wydrążenie w murze na głębokość 10 cm. Na mocy art. 150 kk. przedłużono oskarżonemu pobyt w więzieniu. Tenże sam Wierycz dostał wyrok 6 tygodni więzienia za ucieczkę z niego, a inny tczewianin Jan Szaleniec 3 miesiący za pomoc Wieryczowi w ucieczce. W listopadzie 1934 r. była też ucieczka grupowa. Po wyłamaniu krat z więzienia sądu grodzkiego zbiegli groźni przestępcy: Stefan Ziegert, Edward Pelpliński, Stanisław Myszkier oraz Jan i Michał Długoszewiczowie.
Dilerzy opium i kłamcy
Narkotyki były dochodowym biznesem i przed wojną. „Wywiadowcy straży granicznej w Tczewie zlikwidowali na obszarze województwa pomorskiego szajkę handlarzy opjum. Obecnie straż graniczna przytrzymała dalszych trzech członków tej zbrodniczej szajki opjumistów, którzy tym zbrodniczym narkotykiem zatruwali zdrowie dziesiątkom Pomorzan” (Gazeta Kościerska nr 5 z 1934 r.).
Złodziei łapała policja, ale i obywatele. Burmistrz Wiktor Jagalski we własnej willi osobiście przyłapał włamywacza na gorącym uczynku i oddał go w ręce policji. Włamywacz był nieźle wyposażony. Znaleziono przy nim 20 rozmaitych kluczy i 8 wytrychów (Gazeta Kościerska nr 59 z 1938 r.). (...)
Napisz komentarz
Komentarze