Malowidła, które oglądaliśmy nie nawiązywały tylko do tradycji kościoła prawosławnego, ale również do malowideł wywodzących się z tradycji łacińskiej. Takimi były kopie dzieł wybitnych malarzy renesansu, np. Leonarda da Vinci. Przedstawiono też realistyczną wizję postaci z Całunu Turyńskiego. Widać też wpływy malarstwa starogreckiego i bizantyjskiego.
Na niektórych obrazach Chrystus był przedstawiany ze srogą, gniewną twarzą, na innych z łagodną. Niekiedy główny plan obrazu otoczony był scenami z Ewangelii w rodzaju biblii pauperum. Autorzy przyznali, że te miniatury są dla nich technicznie najtrudniejsze do wykonania.
Spojrzenie na ludzi przez ikonę
- Ikona tak jak chrześcijaństwo jest jakby oknem, przez które przechodzi wyobrażenie o Bogu - mówił ks. proboszcz Piotr Wysga z parafii Podwyższenia Krzyża Św. w Tczewie, który był gościem wernisażu. - To spojrzenie na ludzi przez ikony. Widzę tu m.in. wpływy syryjskie: postać Chrystusa z brodą i wąsami. Pierwotnie chrześcijaństwo było symboliczne i takie są ikony – prosta symbolika kreski i koloru. Malarz ikon jest może bardziej pisarzem, który przepisuje obraz, który daje mu Bóg. Tego typu malarstwo w ostatnich latach przeżywa renesans. Artyści wracają do tego tematu. Myślę, że takie ikony najlepiej oglądać w świetle świec, kaganków i dymów kadzideł. Wtedy oddają one piękno i żyją. Nieraz pod postacią ukrzyżowanego Jezusa odnajdujemy też czaszkę, oznaczającą, że na grób Adama spływa krew Chrystusa.
Podpatrywanie mistrzów
Bracia pierwsze ikony namalowali w latach 80. Zaczęło się od prośby znajomych, by namalowali dla nich postać Chrystusa.
- Tak się zaczęło – mówią zgodnie.
Obaj są samoukami. Techniki malarskie poznawali wertując książki.
- Na początku chętnie kopiowałem Rembrandta – wspomina Tomasz Grabowski. – Wynikało to trochę z faktu, że na takie malarstwo było zapotrzebowanie. Często przed namalowaniem ikony wybierałem się do muzeum, by podpatrzeć ruch pędzla, który widać na obrazie mistrza. W książkach, które studiowaliśmy odnajdywaliśmy dokładne zasady, według których należało tworzyć ikonę. Niektóre z malowideł na deskach, które tu przywieźliśmy mają nawet i sto lat. Wybierając taki materiał chciałem, aby oglądający miał uczucie, że ogląda coś bardzo starego, z poprzedniej epoki.
- Jeśli malarz chce zrobić dobrą kopię, nie może opierać się na reprodukcji – dodaje
Antoni Grabowski. – Konieczne są wycieczki do muzeum. Reprodukcja może oddać zupełnie mylące światło i zupełnie inny kolor.
Napisz komentarz
Komentarze