Bilans wypadku okazał się tragiczny - dwie osoby zabite i 16 rannych. Wśród śmiertelnych ofiar była 50-letnia mieszkanka Tczewa Anna Ż.
Obie zmarłe osoby to pracownicy kolei. Jako pierwsze zidentyfikowano ciało maszynisty z Gdyni. Kierowcy tira, który spowodował katastrofę (obywatelowi Chorwacji) nic się nie stało.
Była bez szans
Tczewianka, pracownica PKP PLK Oddziału Regionalnego w Gdańsku, nie miała żadnych szans. Jechała w pierwszym wagonie, który wypadł z torów. Długo trwało zanim wydobyto jej ciało.
– „Nie jesteśmy nawet pewni, jakiej ta osoba jest płci” – powiedział podczas akcji ratunkowej jednemu z dziennikarzy Robert Nowakowski, dyrektor zakładu kujawsko-pomorskiego spółki Przewozy Regionalne w Bydgoszczy. Potem dał drastyczny opis jak wyglądał ten fragment pociągu...
Nie mam już synowej
Teść ofiary pan Jan z Lubiszewa był zszokowany, gdy dowiedział się o śmierci swojej synowej. Nie przypuszczał, że wśród kilkunastu rannych i dwóch zabitych znajdzie się ktoś z jego rodziny.
Rzeczywistość była tym razem bezlitosna. Oglądając relacje w TV pan Jan nie spodziewał się, jaki dramat wkrótce będzie przeżywać jego rodzina. Ale niepokoiły go napływające informacje o śmierci tczewianki.
- Miałem tylko jedną synową i już jej nie mam – mówi przygnębiony mieszkaniec wsi Lubiszewo. – Zaniemówiłem, gdy się o tym dowiedziałem. W poniedziałek odmawialiśmy wspólnie różaniec. Z żalem patrzyłem na jej dzieci i znajomych, którzy mając łzy w oczach ją żegnali. Była miła w kontaktach z ludźmi, z każdym potrafiła nawiązać dobry kontakt.
Tczewianka, która zginęła w wypadku pozostawiła dwójkę dorosłych dzieci: 27-letnią córkę i 25-letniego syna.
Kiedyś pracowała w Tczewie. Było to w latach 80.
– Ukończyła politechnikę. Miała tytuł magistra inżyniera, który obroniła na Wydziale Drogi Żelazne.
Pechowa podróż służbowa
1 października br. awansowała, jej szef dyr. Witold Kowalewski z PKP Polskich Linii Kolejowych Oddziału Regionalnego w Gdańsku, nie kryje uznania dla jej fachowości. W feralny czwartek odbywała podróż służbową tym pechowym pociągiem.
Gdyby tylko kierowca TIR-a cierpliwie zaczekał, aż zgaśnie czerwone światło...
- Była dobrym pracownikiem, naczelnikiem Wydziału Planowania i Analiz – mówi dyrektor Kowalewski. - To dla nas bolesna i bardzo duża strata. Bardzo dobrze opracowywała wszelkie dokumenty. Nie miałem przy tym wiele pracy. Wybitnie przydatna we wszystkich sprawach. Jestem w kontakcie z jej rodziną, mężem... Udzieliliśmy rodzinie wsparcia, zresztą zgodnie z przepisami, które obowiązują każdy zakład.
Napisz komentarz
Komentarze