W Ogólnopolskim Turnieju Tańca Towarzyskiego wzięło udział wielu osób z całej Polski: jedni stawiający pierwsze (czasem niezdarne) kroki, inni - ci starsi - wręcz unoszący się nad parkietem. Bez względu na zdolności i ostateczne wyniki, wszyscy uczestnicy imprezy bawili się pierwszorzędnie.
Nie dla nagrody, a dla zabawy
Tego dnia obsiane zwykle krzesłami trybuny przeistoczyły się w parkiet, scena zaś w niezdobytą twierdzę okupowaną przez członków jury z Arkadiuszem Ziętowskim na czele. Wielu uczestników próbowało zdobyć ją słodkimi uśmiechami, jednak twarde mury tego bastionu pozostały na nie obojętne.
- Najlepiej o nich zapomnij (o jurorach - przyp. aut.) - pouczała jeszcze przed rozpoczęciem imprezy jednego z młodych tancerzy jego matka. - Tańcz dla zabawy, nie dla nagrody.
Chłopcu nie trzeba było długo tłumaczyć. Kiedy mama skończyła poprawiać tancerzowi fryzurę, ten uwolnił się z jej objęć i pobiegł do kolegów. Roześmianą grupką wtopili się w tłum pozostałych uczestników. Jeśli ktoś martwił się w tamtej chwili o werdykt, to byli to tylko i wyłącznie rodzice.
Najmłodsi uczestnicy turnieju zostali bohaterami pierwszego bloku inaugurującego taneczną niedzielę zorganizowaną przy współudziale Fundacji Domu Kultury i Studio Tańca Piotra Popielarczyka.
W całym budynku - duch integracji
Tak jak sala widowiskowa przemieniła się w parkiet, tak pozostałe pomieszczenia - pozornie nie objęte szyldem turnieju - przeistoczyły się w sale prób i przygotowań do tanecznego show. Po całym budynku kręciły się pary, które starając się przeciąć pętające je sznury troski czuwających nad nimi rodziców, poukrywały się w najrozmaitszych zakątkach Domu Kultury. M.in. w łazience…
Młodzi artyści zadziwiali wszak nie tylko umiejętnościami, ale także nieokiełznaną pomysłowością - grupkę roześmianych chłopców można było spotkać w męskiej ubikacji. Serwujący swoim butom kąpiel, bawili się niczym przedszkolaki, których zamknięto w sklepie z zabawkami. Spytani co robią, odpowiedzieli, że przygotowują się do występu.
- Na sali mamy mokre ścierki, na których po każdym tańcu możemy wytrzeć podeszwy. W tej chwili sprawdzamy jak jest lepiej: czy buty powinny ociekać wodą czy jedynie być wilgotne.
Uczestniczki turnieju także nie próżnowały - chichocząc obracały się prezentując tęczę falban swoich sukni. Pozostałe, przyglądające się prezentacji swoich koleżanek, klaskały i nagradzały kolejne pokazy westchnięciami podziwu. Kilku dorosłych widzów stanęło nieopodal i komentowało wyczyny dziewczyn, lecz tancerki zdawały się ich nic dostrzegać. Bawiły się równie dobrze, jak chłopcy w łazience. Większość z nich była sobie zupełnie obca, inne znały się jedynie z turniejów. Jednak wszystkie sprawiały wrażenie najlepszych przyjaciółek. Brawa należą się organizatorom turnieju, którzy jako cel wyznaczyli, poza popularyzacją artystycznych i rozrywkowych walorów tańca, kształtowanie umiejętności współzawodnictwa oraz integrację dzieci i młodzieży. Przyglądając się rozbieganym po budynku tancerzom nie mieliśmy wątpliwości, że cel osiągnięto.
Frekwencja dobra, finał w styczniu
Jakkolwiek kilka biorących udział w turnieju par stwierdziło, że trudno zapracować sobie na afirmujące skinienie głową któregokolwiek z sędziów, to jednak - wbrew pozorom - jurorzy byli z prezentowanego przez uczestników poziomu zadowoleni. Zadowolenia nie ukrywał także trener tczewskich tancerzy, Piotr Popielarczyk.
- Reprezentanci klas C i B tańczyli na naprawdę bardzo wysokim poziomie. Przy okazji trzeba wspomnieć, że bardzo ładnie zaprezentowały się pary z Tczewa. Wszystkie znalazły się w finale. Ponadto w kategorii 12-13 lat, w klasie E, nasza para zdobyła brązowy medal.
Piotr Popielarczyk przyznaje, że - jako współorganizator - jest także bardzo zadowolony z frekwencji.
- Frekwencja dopisała po raz kolejny. Na tczewski turniej dojechało 180 par. Były z całej Polski, m.in. z Ciechanowa, Warszawy, Gdyni, Koszalina, Słupska i Szczecina.
Trener naszych tancerzy tłumaczy, że turniej o Puchar Prezydenta Miasta Tczewa to dopiero początek.
- Nie nastawiamy się tylko na jeden turniej, ale na cały taneczny sezon. Na chwilę obecną przygotowujemy się do ogólnopolskiego turnieju w Gdyni, później jedziemy do Torunia, następnie do Kwidzynia. Podsumowaniem będzie największy turniej w Polsce, turniej o Puchar prof. Mariana Wieczystego w Krakowie, który odbędzie się w połowie stycznia.
Rodzinna więź
Wszystkich uczestników niedzielnej imprezy połączyła swoista, rodzinna więź - nikt nie czuł się pokrzywdzony podczas obstawiania podium, nikt nie miał żalu do jurorów. Nie bez przyczyny sędzia skrutiner, przewodnicząca komisji skrutacyjnej, pochwaliła tczewski turniej:
- Sędziuję co tydzień w innym miejscu Polski, a turniej w Tczewie jest wg mnie jednym z najlepszych w Polsce.
Puchary pojechały do Gdyni i Elbląga
Na Puchar Prezydenta Miasta Tczewa zapracowały sobie pary z Gdyni i z Elbląga. Przemysław Malinowski i Marlena Kaźmierczak z gdyńskiego „Latino-Cafe” zdobyli nagrodę w kategorii standard, natomiast Denis Christian i Izabella Gierulska z elbląskiego „Jantaru” wywalczyli zwycięstwo w kategorii latino.
Wszyscy ucieszyli się ze zdobytych pucharów i medali, lecz zgodnie - jakby wcześniej się zmówili - przyznali, że największą nagrodą było dla nich wzięcie udziału w turnieju, jego wspaniała atmosfera i niesamowita zabawa, jaką sami sobie zgotowali. Z pewnością odwiedzą Tczew przy okazji kolejnych turniejów.
Napisz komentarz
Komentarze