Funkcjonariusze z sekcji dochodzeniowo-śledczej i kryminalnej przesłuchali kilkanaście osób, mieszkańców Starego Miasta. Prawdopodobnego sprawcę ujęto we wtorek w kilkanaście godzin po pożarze.
Przypomnijmy - w pierwszym pożarze spłonął pustostan, ale ucierpiał też sąsiedni dom na Mickiewicza 4, w którym mieszkały trzy rodziny (dwie z nich już wróciły do swoich mieszkań). W drugim przypadku poszkodowanych było aż 62 mieszkańców. Miejskie instytucje są w trakcie największej akcji pomocowej od czasu pożaru przy ul. Kopernika (styczeń br.).
Różne hipotezy
Dla dobra śledztwa policja nie zdradza szczegółów. Jest wiele hipotez.
- Podejrzany w sprawie pożaru na ul. Ogrodowej jako powód podpalenia wymienił nieporozumienie między nim, a rodziną jego dziewczyny - tłumaczy Dariusz Górski, rzecznik prasowy KPP w Tczewie. – Jak twierdzi, jego celem nie było podpalenie kamienicy, a jedynie przestraszenie rodziny. Prowadzimy szereg czynności w sprawie każdego pożaru. Badamy różne wersje, ale nic nie wskazuje na podpalenie w przypadku zdarzenia przy ul. Mickiewicza. Nie wykluczamy zaprószenia ognia.
Do tej pory niewyjaśnione są bowiem przyczyny pożaru przy ul. Mickiewicza 5. Zdaniem policji nic nie wskazuje na podpalenie, ale i ta okoliczność jest badana. Strażacy podkreślają, że źródło ognia nie pochodziła tu od instalacji gazowej i elektrycznej, bo ta była odłączona...
Pomogła kartka z nr telefonu
W niedzielę na zgliszczach spotkaliśmy Zbigniewa Dempsa, syna państwa Dempsów – starszego małżeństwa, którym mieszkanie na piętrze przy ul. Ogrodowej spaliło się niemal doszczętnie. Jego ojciec Paweł Demps jest byłym naczelnikiem OSP w Tczewie.
- Mamę wziąłem do siebie, mieszkam dwie ulice dalej – mówi Zbigniew Demps. – Na szczęście strażacy zdążyli ją w porę ewakuować. Mój ponad 80-letni ojciec w czasie pożaru leżał w szpitali kolejowym z urazem biodra. Tuż obok moich rodziców mieszkała pani Sarnowska, która także ma ok. 80-lat. W czasie pożaru policjanci wraz ze strażakami bardzo sprawnie wszystkich ewakuowali. Myślę, że pomogło to, iż w mieszkaniu mamy umieściłem napisany dużymi cyframi nr telefonu do mnie. Dzięki temu szybko dowiedziałem się od policjantów co się dzieje. Ten pożar to od początku była podejrzana sprawa. Interesowałem się tym, co się stało. Podejrzewam, że było dwóch podpalaczy. Mówi się, że mogło pójść o rozliczenia finansowe, długi...
Zbigniew Demps stwierdził, że pożar zaczął się podpaleniem wózka, który stał na piętrze na klatce schodowej; drugie źródło ognia było zapewne w komorze z tyłu. Rozprzestrzenianie się płomieni ułatwił fakt, że był to stary, przedwojenny budynek z dużą liczbą drewnianych elementów.
Trudny powrót
Przy ul. Mickiewicza 4 mieszkańcy starają się prowadzić normalne życie. Dwie rodziny wróciły; niestety, mieszkanie 90-letniej pani, które było najwyżej jeszcze długo nie będzie nadawało się do zamieszkania.
Pani Teresa Barańska wróciła do domu tego samego dnia, w którym doszło do pożaru sąsiedniego budynku. Podobnie jej sąsiadka Małgorzata Kurczyńska. Mieszkanie pani Barańskiej nie ucierpiało zbyt mocno, były jednak kłopoty z instalacją elektryczną, którą już włączono i z zalanym stropem. Na szczęście rodzina korzystała z ogrzewania piecami kaflowymi, a nie gazem. Dzięki temu tona węgla z MOPS bardzo się przyda.
Pani Kurczyńska także otrzymała tonę węgla, ale... korzystała z ogrzewania gazowego, co sprawiło, że ta pomoc okazała się niezbyt przydatna.
- Wolałabym dostać 450 zł – informuje 67-letnia Małgorzata Kurczyńska. – Dzięki takiej pomocy mogłabym naprawić instalację gazową. Teraz mnie na nią nie stać, a właśnie tyle kosztuje.
Poranny horror
Obie rodziny poniedziałkowy ranek wspominają jako horror.
- Córka i mąż jeszcze spali, gdy to się wydarzyło – relacjonuje pani Teresa. – Było ok. godz. 4.30. Otworzyłam okno i zobaczyłam łunę światła. Chwilę potem zjawili się strażacy i szybko wszystkich wyprowadzili. Pierwsze godziny przeczekałam u córki, która mieszka niedaleko, w budynku przy pl. Hallera.
- Sąsiadka, gdy tylko zobaczyła, że dzieje się coś niedobrego zaraz mnie ostrzegła (mieszkają naprzeciwko) – dodaje pani Małgorzata, której mieszkanie ucierpiało bardzo mocno.
- Wszystko było zalane. W szafce w kuchni miałam schowane pieniądze, które całkowicie zamokły i nadają się już tylko do wyrzucenia. Niech pan popatrzy na ten strop. Wszystko się rozlatuje – jest cały przesiąknięty wodą. Nie mogę go naprawić, bo najpierw trzeba zrobić porządek z dachem, który spłonął. Muszę też wszystko pomalować.
Za samo podłączenie prądu rodziny zapłaciły po 100 zł.
Potrzebne wsparcie
Pani Kurczyńska ubezpieczyła mieszkanie. Mieszkanie pani Barańskiej nie było ubezpieczone.
– Prędzej bym się spodziewała śmierci niż podpalenia.
- Czujemy się trochę pominięci – twierdzą wspólnie. - Rozumiemy, że tragedia dotknęła też rodziny przy ul. Ogrodowej, ale nam też potrzebna jest pomoc. Miasto mogło by nas trochę wesprzeć w tych remontach.
W sobotę zabezpieczono spalony dom deskami, ale szybko je ktoś zdjął. Kilka razy je zrywano. Przed pożarem przed murem na podwórze, prowadzącym do spalonej kamienicy, ktoś dostawił drabinę. Mieszkańcy nie słyszeli jednak, by ktoś się włamywał do pustostanu. Jeżeli ktoś to zrobił, był bardzo dyskretny...
Pomoc MOPS i organizacji pozarządowych
Po pożarze przy ul. Ogrodowej bez dachu nad głową zostały 22 rodziny (62 osoby). Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej prowadzi w tej chwili akcję pomocy dla poszkodowanych.
- Z zasobów miasta przyznano poszkodowanym 10 mieszkań (dla dziesięciu rodzin) – mówi Ewa Troka, kierownik działu pomocy środowiskowej MOPS. – Oprócz tego miasto udostępniło pogorzelcom pomieszczenie do przechowywania ocalałego mienia. Zakład Usług Komunalnych zapewnił transport. Niecałą noc cztery ewakuowane rodziny spędziły w ośrodku opiekuńczym przy ul. Niepodległości. Po tym czasie przeniosły się do swoich bliskich. Niestety, jeszcze 9 osób czeka na mieszkania.
Cieszymy się, że jedna rodzina otrzymała ze swojego zakładu pracy duże wsparcie. Poczta Polska przekazała im mieszkanie i zabezpieczyła pierwsze potrzeby. Z naszej strony pierwszą pomocą jaką udzieliliśmy było przyznanie zasiłków okresowych i celowych w wysokości od 500 zł. W zależności od potrzeb danej rodziny (zasiłek celowy jest jednorazowy, okresowy na okres minimum 3 miesięcy - przyp. red.). Przekazaliśmy też rzeczy takie jak: opał, dwa tapczany, kołdry, poduszki, bieliznę pościelową.
Także organizacje pozarządowe, kościół i SP nr 5 włączyły się do akcji pomocy poszkodowanym. Szkoła pomaga m.in. z tego powodu, iż ucierpieli jej uczniowie. Obecnie jest tam organizowana kwesta. W przyszłą niedzielę w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Św. będzie przeprowadzona zbiórka na rzecz poszkodowanych mieszkańców ul. Ogrodowej.
Caritas Nowe Miasto, działający przy par. Św. Józefa jest w trakcie organizowania pomocy żywnościowej, a Caritas Stare Miasto przy Farze stara się o podręczniki i zeszyty dla dzieci z pożaru.
Napisz komentarz
Komentarze