Dzisiaj nad ranem do tczewskiej komendy straży pożarnej zadzwonił mężczyzna, którego zaniepokoił dym wydobywający się z pobliskiego budynku przy ul. Mickiewicza 5 (pustostan, nie było w nim ludzi). Przypadek sprawił, że przed wyjściem do pracy mieszkaniec wyszedł na spacer z psem, gdyby nie to pożar mógłby się rozprzestrzenić na sąsiednie domy.
Mimo, że budynek był odłączony od gazu i prądu istniało poważne niebezpieczeństwo, które potęgował fakt, iż do zdarzenia doszło w „zagęszczonej” części Starego Miasta, w tzw. zabudowie szeregowej.
Obronić pozostałe domy
- Otrzymaliśmy zgłoszenie o godz. 4.37 – relacjonuje asp. Zbigniew Rzepka z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej. - Pierwsza grupa strażaków przybyła na miejsce o godz. 4.43. Stwierdzili, że potrzebne będzie wsparcie. W akcji uczestniczyły dwa pojazdy ratowniczo-gaśnicze, podnośnik i samochody: specjalny oraz operacyjny. Służby zmuszone były prowadzić akcję nie tylko w celu ugaszenia pożaru, ale i w obronie sąsiednich domów. Po przyjeździe płomienie wydobywały się już ponad dach budynku. Akcja była utrudniona z uwagi na silne zadymienie oraz fakt, że drewniana klatka schodowa była już zupełnie spalona (stąd konieczność użycia podnośnika). Do operacji włączyło się pogotowie gazowe i energetyczne, ponieważ trzeba było odłączyć instalację w sąsiednich budynkach.
Ewakuacja z zalanych mieszkań
Oczywiście, pierwszą czynnością służb, zarówno straży pożarnej, jak i policji była ewakuacja mieszkańców przy z ul. Mickiewicza 4, najbardziej zagrożonych pożarem. W sumie ewakuowano ok. 10 osób, całe I i II piętro (trzy mieszkania). Ich lokale zostały zalane.
Na parterze palącego się domu znajdował się nowy sklep obuwniczy. Na szczęście mienie udało się uratować, ale nie wiadomo na ile towar uległ uszkodzeniu. Wiele kartonów uległo zalaniu, wskutek akcji gaśniczej.
Nad ranem, gdy zażegnano niebezpieczeństwo służby wykonały prace rozbiórkowe i zabezpieczyły dom przed zawaleniem. Polegało to głównie na usunięciu nadpalonych elementów konstrukcji.
Straty szczegółowo oceni Leszek Lewiński, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który wyda też opinię czy spalony dom nadaje się do remontu, czy już tylko do wyburzenia.
Z uwagi na to, że pożar wydarzył się niemal w samym centrum Tczewa konieczne było zabezpieczenie miejsca przez policję i straż miejską przed dostępem osób postronnych.
Pojazdy straży zablokowały ul. Mickiewicza, a przez cały czas tłumy przechodniów przechodziły w pobliżu.
Co było przyczyną?
- Policja ewakuowała cztery osoby, dwie z nich trafiły do tczewskich rodzin – mówi Dariusz Górski, rzecznik prasowy KPP w Tczewie. – Trudno powiedzieć jakie były przyczyny pożaru. Na miejscu policjanci oraz technik kryminalistyki starają się to ustalić.
- Niełatwo oceniać straty, ale już widać że są one bardzo duże – dodaje Zbigniew Rzepka. – Do remontu jest praktycznie cała kamienica, wraz z podłogą i dachem.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że straty mogą wynieść nawet ok. 500 tys. zł.
Z powodu zagrożenia, pracy normalnie nie mogły rozpocząć sąsiadujące sklepy, m.in. sklep mięsny, za którego ścianą wybuchł pożar.
- Przyszłam do pracy ok. godz. 7. Widziałam, duży ruch służb – relacjonuje pani Małgorzata, sprzedawczyni wspomnianego sklepu. – Widać było wydobywające się kłęby dymu, nie zauważyłam płomieni. Gdy przyszłam nasz sklep był już zabezpieczony. Nie można było do niego wejść. Zaczęłyśmy dziś pracę ok. godz. 8.30. Normalnie zaczynamy o godz. 7. Ta kamienica była nie zamieszkała.
Na pewno przyczyną pożaru nie mogło być zaprószenie ognia spowodowane wadliwą instalacją, gdyż ta była odłączona.
Napisz komentarz
Komentarze