Oprócz paneli (turystyka, historia, samorząd) w Nadwiślańskim Spotkaniu wzięli także udział dwaj goście specjalni: Grzegorz Szyszkowski oraz Dusan Pazdjerski. Kim są ci panowie?
Rowerem przez pustynię
Grzegorz Szyszkowski jest laureatem nagrody Kolos 2006 w kategorii Wyczyn Roku. Ten student Politechniki Gdańskiej wyruszył w zeszłym roku w samotną podróż rowerem po Andach i pustyni Atacama. W skrajnie trudnych warunkach przebył 2033 km, zahaczając po drodze o dwa 6-tysięczniki i pustynię. Podczas spotkania opowiedział o swoich przygodach.
Przygotowania do wyprawy trwały dwa lata, sama podróż - 32 dni. Na „egzotyczne” postacie natrafiał już podczas pierwszych dni podróży.
- W trakcie 36-godzinnej jazdy autobusem cały czas prowadził jeden i ten sam kierowca - mówił Szyszkowski. - Zatrzymywał się tylko co 5 godzin, tankował i jechał dalej. Nie widziałem twardszego kierowcy!
Z autobusu młody podróżnik przesiadł się na własny rower. Zniszczony, jak się okazało...
- Air France wrzuciło mój rower na samo dnu luku bagażowego i przygnietli go wszystkimi bagażami - żalił się. - Całe szczęście pomogła mi grupa Chilijczyków. A już byłem przekonany, że to koniec mojej podróży.
Aklimatyzacja przy filiżance herbaty
W końcu Grzegorz ruszył na Atakamę.
- Pierwszy odcinek, to jeden wielki wjazd. Musiałem podjechać do 5000 m n.p.m., co wiązało się z 300 km ostrej jazdy pod górę. Na pewno byłoby łatwiej, gdyby nie 90 kg bagaży (w tym 30 litrów wody) oraz dwukrotnie mniejsza ilość tlenu. Na 5000 m jest go już na tyle mało, że aby się nie dusić, trzeba oddychać dwa razy szybciej.
Wjeżdżając na Altiplano, gdzie teoretycznie powinno być mniej życia, rowerzysta natrafiał na drodze podobne do lam stworzenia.
- To wikunie. Po powrocie do Polski dowiedziałem się, że sweter z wikuni kosztuje ok. 10 tys. USD. Gdyby wiedział wcześniej, to zwróciłyby mi się koszty wyjazdu...
Wysokości, na których poruszał się Grzegorz, wymagają aklimatyzacji. Rowerzysta nie miał z tym problemów. Miał je jednak pewien Francuz, którego spotkał na swojej drodze.
- On też się aklimatyzował, ale zapomniał, że w takiej sytuacji trzeba dużo pić, ponieważ organizm przystosowuje się do wysokości wydalając bardzo dużo wody. Francuz strasznie się odwodnił. Gdyby nie herbata, którą zabrałem ze sobą, miałby poważny problem. Później to ja miałem problem, ponieważ wszystko mi wypił...
Nie bierz ryb od obcych
Pewnego dnia Grzegorza obudziły przeraźliwe piski.
- Wyglądam z namiotu i widzę jak wikunię zagryza stado dzikich psów! Chciałem pomóc zwierzęciu, rzucając w psy kamieniami. Nie za bardzo się to udało. Rzuciłem czterema, z czego dwa trafiły wikunię.
Na brak wrażeń Grzegorz Szyszkowski nie mógł narzekać także podczas przekraczania granicy chilijsko-boliwijskiej.
- Byłem w pomieszczeniu z celnikiem. Próbowałem go zagadać. Na ścianie było zdjęcie 40-letniej kobiety, więc mówię do tego celnika: „O, niezła laska!” On na mnie patrzy i mówi: to nasz prezydent... Skąd miałem wiedzieć, że w Chile prezydentem jest kobieta.
Często przebywał obraną trasę w rytmie marsza wygrywanego przez... kiszki. Nic dziwnego, że skoro trafił na swojej drodze na bazę wojskową, poprosił żołnierzy o jedzenie.
- Dostałem od nich puszki z rybą. Prawdopodobnie żołnierze zrobili sobie ze mnie jaja i dali mi żarcie dla kota. Otworzyłem pierwszą puszkę i zacząłem jeść. W pewnym momencie trafiłem na ogon ryby. Ale byłem głodny, jadłem dalej. Do momentu, kiedy znalazłem głowę i oczy... Chorowałem po tym dwa dni.
Kociewie w Internecie
Drugi gość Spotkania Regionalnego, slawista dr Dusan Pazdjerski, zaprezentował swój projekt Biblioteki Internetowej Rastko.
- Internet to medium przyszłościowe. Na razie większość ludzi czerpie informacje z książek. Nasz projekt prezentuje książki w postaci cyfrowej. Rastko ma już 10 lat. W ciągu tego okresu dużo już zostało zrobione, wciąż pracujemy i nadal będziemy pracować nad projektem.
Jeśli chcesz pomóc autorom Biblioteki Internetowej, możesz wesprzeć ich przy korekcie zeskanowanych fragmentów książek (dostępnych na stronie internetowej Rastko).
Projektem o podobnym charakterze są „Teki Kociewskie” autorstwa członków Oddziału Kociewskiego ZKP. Krzysztof Korda, prezes oddziału, tak wytłumaczył ideę „Tek…”:
- Nie wszystko można łatwo wydać. Z pomocą przychodzi Internet.
Michał Kargul, sekretarz oddziału uzupełnił:
- Mnóstwo jest prac na wysokim poziomie. Mnóstwo jest też esejów, rozważań i refleksji na tematy związane z regionem, które nie mają możliwości się ukazać. Swoje miejsce znajdą w naszym czasopiśmie.
Co jeszcze w „Tekach…”?
- Znajdzie się w nich także miejsce ma sprawozdania z prac naszego oddziału - kontynuuje Kargul. - Pierwszy zeszyt został poświęcony pamięci Romana Landowskiego. Czasopismo będzie można ściągnąć ze strony Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
Napisz komentarz
Komentarze