Pani Helena, mieszkanka Suchostrzyg, postanowiła wynająć firmę do wykonania remontu pokoju.
- Szukałam sprawdzonego fachowca wśród znajomych i rodziny, ale każdy miał zajęte terminy z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. W końcu znalazłam w Biedronce ogłoszenie firmy budowlanej. Zadzwoniłam i pan R., właściciel firmy, przyszedł już na drugi dzień.
Zapewniał o rzetelności
- Powiedziałam, że chcę, aby wycekolował ściany, pomalował je oraz wykonał podwieszany sufit – kontynuuje nasza rozmówczyni. – Pan R. wycenił pracę na 1300 zł. Nie podpisaliśmy umowy, bo powiedział, że ma 7-letnie doświadczenie i zapewniał, że dotychczas na jego pracę nie było żadnych skarg. Sprawiał wrażenie wiarygodnego.
Początkowo remont przebiegał zgodnie z planem. Prace rozpoczęły się we wtorek, a miały się zakończyć już w piątek. Pomimo, że zdarzało się, iż R. przychodził dwie godziny po ustalonym czasie zapewniał, że to skutek dowożenia pozostałych pracowników firmy do innych miejsc pracy.
- Pan R. remontował pokój razem z pomocnikiem – mówi córka pani Heleny, Katarzyna. – Pewnego dnia przyszedł do nas jego ojciec pouczając go, że nie powinien mieć na miejscu pracy takiego bałaganu, bo wszędzie unosił się kurz. Byłyśmy bardzo zdziwione, gdy w następnym dniu w remoncie pomagała panu R. jego żona, która szlifowała sufit.
Została po nich drabina
Jeszcze przed pomalowaniem ścian okazało się, że są one nierówno wycekolowane.
- Mój chłopak zwrócił mu uwagę na złe wykonanie – dodaje Katarzyna. – Przyprowadził też fachowca, który powiedział, że praktycznie każdy centymetr jest do poprawy.
Jego opinię potwierdził również pracownik firmy pana R.
- Był zszokowany, gdy zobaczył efekty remontu – relacjonuje pani Helena. – Zapewnił, że wszystko sam poprawi, ale na drugi dzień już nie przyszedł. Zadzwoniłam do pana R., ale on oświadczył, że za dużo się „rzucałyśmy” i remontu nie dokończy. Choć wcześniej zgodził się, że na własny koszt odkupi farbę i cekol, by to poprawić. Straszyłam go, że pójdę z tą sprawą do rzecznika praw konsumenta i Urzędu Skarbowego, ale odpowiedział mi, że się niczego nie obawia, bo nie podpisaliśmy umowy. Odparłam, że w takim razie nie oddam mu pozostawionych u mnie narzędzi (m. in. wiertarki), dopóki nie skończy remontu. Na co pan R. zagroził mi sądem.
Nieoczekiwanie w następnym tygodniu pojawił się u pani Heleny pracownik firmy, aby poprawić błędy.
- Nawet nie wiem kiedy wyniósł te narzędzia. Widocznie wiedzieli, że już tutaj nie wrócą. Została po nich tylko drabina, buty i jakieś robocze ciuchy.
Gdzie znaleźć fachowca?
Jaki jest końcowy efekt „remontu”?
- Wszystko do naprawy – denerwuje się pani Helena. – Gnieździmy się z córką w jednym pokoju, a rzeczy z tamtego trzymamy na klatce schodowej, skąd skradziono nam już żyrandol. Tylko czekać aż wyniosą meble… Ściany pokoju trzeba jeszcze raz wycekolować, wyszlifować i pomalować.
- Chyba będziemy musiały kolejny raz wykonać podwieszany sufit, bo nawet nie wiemy czy ten nie spadnie nam na głowę – obawia się jej córka.
Pani Helena czuje się bezradna – jedyny dowód pracy R. to wystawiona na jego firmę faktura za materiały budowlane, które kupował sam wyjaśniając, że ma zniżki w sklepie. Pozostałe zabrał ze sobą tłumacząc, że otrzyma za nie zwrot podatku. Nasza rozmówczyni chce tylko, żeby R. oddał jej pieniądze.
- Czy jest na takich ludzi jakiś sposób? – bezradnie rozkłada ręce. – Teraz muszę szukać nowej ekipy, a jak tu ją znaleźć, skoro wszyscy są zajęci, albo wyjechali za granicę? Ściany są strasznie nierówne, z sufitu odchodzi farba – jak można zostawić ludzi w takiej sytuacji? Obiecywał, że nam pomoże, że firanki zawiesi i wstawi meble. Teraz szukamy speców wśród znajomych, bo po prostu boimy się kolejnej wpadki. Remont, który miał trwać 3 dni w praktyce przedłużył się do czterech tygodni.
Bo ściany były za krzywe…
Pani Helena wielokrotnie próbowała ponownie skontaktować się z R. i dojść do porozumienia. Gdy w końcu jej się powiodło R. zapewnił, że wkrótce zwróci pieniądze. Jednak do dnia oddania numeru „GT” do druku, pani Helena nie otrzymała ani złotówki. R. nie odpowiada także na jej telefony i sms-y. Nam udało się z nim skontaktować.
- To nie była moja wina – oświadczył pan R. – To, co ta pani chciała, miało być inaczej zrobione. Mieliśmy wygładzić ściany, ale tego się nie dało zrobić, bo po zrzuceniu tapety i wycekolowaniu okazało się, że są one krzywe. Powiedziałem, że już tego nie będę kończył i że się wkrótce rozliczymy. Powtórzę, że tam wszystko zostało dobrze wykonane, tylko po malowaniu okazało się, że ściany są dziurawe.
Wkrótce po naszej rozmowie R. oddzwonił mówiąc, że doszedł z panią Heleną do porozumienia. Jednak od tego momentu zarówno pani Helena, jak i my, nie możemy się skontaktować z panem R. Nasza rozmówczyni w końcu zdecydowała się na wynajęcie innej firmy, która nie miała żadnego problemu z wyrównaniem ścian, a wykonanie prac zajęło jej dwa dni... Pani Helena wreszcie mogła z powrotem zamieszkać w wyremontowanym już pokoju.
Ekspert: Sama faktura może nie wystarczyć
Sprawą naszej czytelniczki zainteresowaliśmy Powiatowego Rzecznika Konsumentów.
- W przypadku nie zawarcia umowy z firmą na wykonanie usługi trudno jest dochodzić poszkodowanemu swoich roszczeń – mówi Przemysław Szenrok. – Sama faktura za zakup materiałów budowlanych, którą firma kazała wystawić na siebie, może nie wystarczyć przed sądem. Dodatkowo poszkodowana musiałaby udowodnić ile pieniędzy zapłaciła za usługę oraz fakt zawarcia ustnej umowy. Pomimo, że nie ma obowiązku zawierania pisemnej umowy za usługę nie przekraczającej wartości 2 tys. zł., to przy dochodzeniu swoich praw przed sądem powszechnym jest ona konieczna – bez umowy jest to karkołomne. Ta pani powinna zgłosić reklamację w firmie poprzez wezwanie do poprawienia dzieła w określonym czasie, a jeśli nie wie jak to zrobić, możemy jej doradzić.
Rzecznik konsumentów przyznaje, że najprościej i najszybciej mógłby tę sprawę rozstrzygnąć sąd polubowny przy Wojewódzkim Inspektorze Inspekcji Handlowej. W tym przypadku biegły rzeczoznawca oceniłby uchybienia w ramach zawartej w formie ustnej umowy. Jednak aby to tego doszło, firma musiałaby się zgodzić na taką formę rozwiązania sytuacji.
PS. Dane osobowe bohaterów tekstu pozostają do wiadomości redakcji.
Napisz komentarz
Komentarze