- Który raz jest pan w Tczewie?
- A ile ma pan lat?
- Ukończone 27...
- To tyle razy już tu byłem.
- Dlaczego dzisiaj zdecydował się pan na występ przed tczewską publicznością?
- Ja jej nie wybieram. Ona jest wszędzie taka sama: w Tczewie, Warszawie czy Biłgoraju. Zawsze daję z siebie tyle samo.
- Nad czym obecnie pracuje?
- Nagrywam nową płytę. Jeszcze nie ma tytułu, ale to nie będzie płyta „polska”. Będą na niej stare utwory amerykańskie i kilka włoskich. Będzie to muzyka, którą pamiętam ze swojej wczesnej młodości. Nigdy wcześniej nie miałem możliwości zrobienia czegoś podobnego, nawet biorąc pod uwagę, że teraz sam nagrywam wszystko i za wszystko sam płacę. Będzie tam nawet pięć utworów z bigbandem. Mamy już nagrane dziesięć podkładów i kilka współczesnych, m.in. „Fields of gold” Stinga, inaczej zrobione w aranżu - „ze smykami”. Będzie to muzyka swingowa z balladami.
- Grał pan kiedyś na statku MS „Achille Lauro” podczas rejsu Morzem Śródziemnym. Był pan jednym z zakładników podczas słynnego zamachu terrorystycznego...
- Zgadza się. To było na wodach terytorialnych Egiptu 3 października 1985 r. Do tej pory wszystko dobrze pamiętam. A sytuacja nie była przyjemna. Zawsze gdy człowiek ogląda czy słyszy o tego typu aktach terroru, wydaje mu się, że nigdy go to nie dosięgnie. W moim przypadku nie było nic bardziej mylnego. Jeżeli nagle człowiek znajdzie się w centrum takich wydarzeń, to nogi jednak miękną... Nie ma żartów z takimi ludźmi: umotywowanymi i zdesperowanymi! Do wszystkiego byli zdolni…
- Nie podejrzewał pan, że może się to akurat panu przydarzyć?
- A pan by podejrzewał?
- Ja żyję w świecie po 11 września 2001 r. Teraz plaga terroryzmu jest zdecydowanie bardziej bliska. Rok temu, gdy byłem na wakacjach w Londynie, miały miejsce ataki na tamtejsze lotniska…
- Sam pan widzi, że tego się nie da przewidzieć. Może to nas spotkać na każdym kroku! Chyba, że ktoś się pcha w centrum wydarzeń i w paszczę w lwa: np. do Afganistanu. Jednak w cywilizowanym świecie takich rzeczy nie bierze się pod uwagę.
- Pamięta pan moment, gdy stanął oko w oko z terrorystą?
- Oczywiście. Faceci z karabinami i granatami. Grożący wszystkim wokół. To nie było miłe...
- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Jest pan wykonawcą tytułowej piosenki do serialu „M jak miłość”, który co tydzień oglądają miliony Polaków. Jak się wykonuje, komponuje utwory do produkcji filmowych lub serialowych?
- Słowa do tytułowej piosenki tego serialu napisał Bogdan Olewicz, a muzykę skomponował Mieczysław Jurecki. Z tym utworem to był czysty przypadek. Nagrywałem swoją płytę, gdy Nina Terentiew, kiedy była jeszcze dyrektorem TVP2, zadzwoniła do mnie mówiąc: „Słuchaj, szykuje się jakiś nowy serial, który będzie nazywał się „M jak miłość”. Skoro już jesteście w studiu to zróbcie jakąś piosenkę”. I tak też zrobiliśmy. Szczerze mówiąc nigdy bym nie przypuszczał, że ten serial będzie oglądało tylu ludzi i że będzie żył tyle czasu... Prawdę mówiąc nagrywaliśmy ten utwór trochę z przymrużeniem oka. Wtedy chodziło nam głównie o nagranie naszej płyty. Trzeba było, to nagraliśmy.
- Czy był to jedyny motyw muzyczny, którego był pan współautorem w tym serialu?
- Tak. Wiedziałem o czym to ma być, dlatego postanowiłem zagrać to trochę nutą sentymentalną, nastrojową, z udziałem gitary na wstępie.
- Czyli przypadek?
- Wielkie hity najczęściej powstają zupełnie przypadkowo. Podobnie było z „Córką rybaka” Rudiego Schubertha i „Wzgórzami nad Soliną”, których w ogóle nie chciałem nagrywać. Andrzej Płażyński przyniósł piosenkę, która nie była jego, tylko jego profesora Czesława Brudzińskiego i Andrzejowi zależało byśmy te piosenkę nagrali. Podchodziliśmy do tego z dużym dystansem. Potem za miesiąc okazało się, że był to hit. Dostałem nawet zaproszenie do Opola. Przed chwilą, na pikniku, gdy ją zaśpiewałem wszyscy bili brawa.
- Był pan zadowolony z reakcji tczewskiej publiczności?
- Oczywiście, choć warunki były pogodowo „trochę partyzanckie” i nieźle zmarzłem. Ale dobrze, że nie przyjechałem przed godz. 16. Pan Bóg podał nam rękę, bo wkrótce po moim przyjeździe wyszło słońce.
Wojciech Gąssowski, ur. 20.06.1943 r. w Warszawie - piosenkarz, gitarzysta i kompozytor. Laureat wielu nagród i wyróżnień. Popularność dał mu utwór „Tamte prywatki”. Współpracował m.in. z grupami: Czerwono-Czarni, Chochoły, Tajfuny, Polanie, ABC, Test. Jego ostatnia płyta to „Co przed nami”. Uwielbia tenis i piłkę nożną. Znany i zapalony kibic, który nie przepuści żadnego meczu reprezentacji Polski. Grał w kilku filmach: „Dwa żebra Adama” Janusza Morgensterna, „Molo” Wojciecha Solarza i „Piłkarski poker” Janusza Zaorskiego. Oprócz tytułowej piosenki do „M jak miłość” nagrał utwory do serialu „Wojna domowa”. Porwany w 1985 r. wraz żoną – tancerką Małgorzatą Potocką i jej grupą baletową „Sabat” oraz innymi pasażerami - przez palestyńskich terrorystów, którzy uprowadzili MS „Achille Lauro” (na podst. Wikipedii).
Reklama
Z Wojciechem Gąssowskim o nowej płycie i... terrorystach
TCZEW. Piosenkarz Wojciech Gąssowski opowiada o swojej nowej płycie, zadowoleniu z tczewskiej publiczności oraz o... terrorystach. - Gdy zaśpiewałem „Zielone wzgórza nad Soliną” wszyscy bili mi brawo – cieszył się artysta.
- 02.10.2008 00:42 (aktualizacja 13.08.2023 17:42)
Napisz komentarz
Komentarze