Na program artystów, zaprezentowany w sali Centrum Kultury i Sztuki, złożyły się dwie piosenki oraz 10 skeczy. Większość z nich znanych publiczności została uzupełniona o nowe teksty i gagi, co sprawiło, że tczewianie obejrzeli niemal nowy program KMN.
Nie śmieją się „w kółko”...
Prawdziwym miłośnikom kabaretowych występów artystów KMN przedstawiać nie trzeba. Grupa od czasu założenia w 1996 r. zyskała uznanie w oczach krytyków, którzy regularnie nagradzali ich twórczość – od konkursów amatorskich po uznanie najbardziej absurdalnym kabaretem w 2007 r. Telewidzom KMN kojarzy się głównie z częstymi występami w krakowskim klubie Rotunda i cyklicznym programem Tygodnik Moralnego Niepokoju. Grupa zdążyła już pozyskać zagorzałych fanów w całym kraju, stąd nie dziwi fakt, że bilety na występ w Tczewie „rozeszły się na pniu”. Spóźnialscy, którzy odłożyli kupno na ostatnią chwilę, mogli o wejściówkach jedynie pomarzyć.
Co sprawia, że Kabaret Moralnego Niepokoju cieszy się taką popularnością?
- Fajne, ciekawe skecze i chyba dobre umiejętności aktorskie członków grupy – mówi pani Marta, która na wtorkowy występ wybrała się z mężem Pawłem.
– Nie śmieją się „w kółko” z seksu i polityków, jak robi to większość kabaretów – dodaje mąż pani Marty. – To już się chyba wszystkim powoli nudzi.
I rzeczywiście, grupa przedstawiła bardzo zróżnicowany program. Artyści KMN (wszyscy są absolwentami filologii polskiej) znani są z umiejętności przenoszenia dostrzeżonych detali otaczającego nas świata na język kabaretowy. Ale trzeba przyznać, że KMN od tematyki związanej z polityką i seksem raczej nie stroni.
Dla każdego coś dobrego
Tak więc mogliśmy zobaczyć m.in. umizgi „dresiarza” do pani z galerii obrazów, wczuć się w rolę ojca, który poznaje nowego, monachijskiego chłopaka swojego syna czy współczuć podróżnikowi walczącemu z dyżurnym PKP. Choć wystrój sceny i różnorodność używanych strojów nie są mocną stroną KMN, to jednak wtorkowy występ potwierdził, że dobry kabaret obejdzie się bez „zbędnych dodatków”. Ironiczne i uszczypliwe teksty - których autorem jest Robert Górski – rozbawiały publiczność do łez. Autor miał swoje „5 minut” i w pojedynkę zaprezentował nowy skecz z serii „rozmowy telefoniczne”. Tym razem bohaterem był nowobogacki syn, który telefonicznie poinformował rodziców o planowanym wyjeździe do Włoch. W trakcie rozmowy musiał wytłumaczyć „co mają Włochy i czego brakuje Polsce” oraz zapewnić, że podróż będzie bezpieczna.
- Tak tato. Powiem pilotowi samolotu, żeby nisko leciał. Nisko i wolno. To na pewno zapobiegnie katastrofie…
Czy zaprezentowany program spodobał się tczewianom? Wystarczy wspomnieć, że po występie przed garderobą zgromadził się tłum ludzi czekających na autografy i możliwość zrobienia zdjęcia. Wszyscy mają nadzieje, że Kabaret Moralnego Niepokoju z nowymi skeczami szybko wróci do Tczewa.
Będzie nowy program dla… dzieci
Rozmowa z członkami Kabaretu Moralnego Niepokoju.
- W internecie można znaleźć setki Waszych skeczy i filmików. Osobiście naliczyłem ich około 300. Uważacie się za najbardziej płodny polski kabaret?
Mikołaj Cieślak: - Tak. Z tego wynika, że rzeczywiście jesteśmy najbardziej płodni. Ale też mieliśmy mobilizację, bo przez dwa lata byliśmy zaangażowani w nagrywanie Tygodnika Moralnego Niepokoju. W związku z tym Robert musiał pisać, no i pisał. Chyba nawet mu to wyszło.
- Podobno prace zespołu „psuje” pani Katarzyna, która ucieka co miesiąc w dalekie góry...
Katarzyna Pakosińska: - Rzeczywiście chłopaki mają przeze mnie małe zamieszanie. Raz w miesiącu urywam się na tydzień do Gruzji, a dokładnie do Tbilisi. Może to nie są wysokie góry, raczej takie doliny, ale chodzenie po nich to moja wielka pasja.
- Dlaczego akurat Gruzja?
K.P.: - Nie wiem. To tak jakbym miała odpowiedzieć dlaczego lubię jabłka, albo mięso z kurczaka (śmiech). Pokochałam Gruzję odkąd tam byłam po raz pierwszy 20 lat temu i staram się tam wracać kiedy tylko mogę.
- Co będzie ze wspomnianym Tygodnikiem. Czy jest szansa, że powrócicie na ekrany telewizorów z tym programem?
Robert Górski: - Nie przewidujemy tego w najbliższej przyszłości, ale to nie wyklucza innych planów. Jesteśmy w tym roku gospodarzami kabaretonu w Opolu i na tym się obecnie skupiamy. Poza tym planujemy zrobić program, ale dla... dzieci.
- Jak będzie wyglądał nowy program?
R.G.: - Będzie to wyglądało mniej więcej tak. Dziadek Barnaba znany z Tygodnika będzie próbował uśpić swoje wnuki różnymi opowiadaniami. Niesforne dzieciaki się tym w ogóle nie przejmują i żądają kolejnych bajek. Tyle mogę dzisiaj zdradzić. To taka główna oś tego programu. A w sumie jest to realizacja naszych marzeń i mamy nadzieje, że nasze dzieci też wezmą udział w tym przedsięwzięciu. Proszę wziąć pod uwagę, że pod względem płodności nie wypadamy najgorzej zarówno w sensie metaforycznym, jak i fizycznym.
- Jest w Waszym dorobku jakaś seria, którą szczególnie lubicie nagrywać?
R.G.: - Zawsze lubiłem „zbrojeniówkę”. To seria o zakładzie przemysłowym, w którym odgrywałem rolę dyrektora. W związku z tym, że miałem korzenie z PRL to znakomitą frajdę sprawiało mi „gnojenie” pracowników z moim lizusowskim pomocnikiem Mrównicą. Te postaci pojawią się jeszcze w nieco innej roli w Opolu, w trakcie koncertu o nazwie „Opolowanie”.
- Wykonaliście dzisiaj skecz pt. „W galerii”, który zyskał rozgłos z powodu nieprzewidzianego ataku śmiechu, który dopadł panią Katarzynę. Czy wykonywaliście wtedy po raz pierwszy ten skecz?
K.P.: - Oj, nie (śmiech)! Z kabaretem jest tak, że nie musimy sztywno trzymać się schematów jak aktorzy w teatrze. W międzyczasie dzieją się różne spontaniczne rzeczy i pamiętam, że wtedy w Rotundzie w Krakowie ktoś mnie rozśmieszył, posłał jakieś spojrzenie i całkowicie „wypadłam”. Jak ja się „nakręcę” i zacznę się śmiać to nie można mnie powstrzymać (śmiech).
- W czasach, kiedy scena kabaretowa kieruje się w stronę absurdu Wy wydajecie płytę „Historia według KMN”. Świadomie szukacie inteligentnego widza?
Przemysław Borkowski: - Niestety, nie. Nie robimy tego świadomie, po prostu jesteśmy za bardzo wykształceni. To nasz garb, który nam ciąży. Chcielibyśmy inaczej, ale nie da rady!
Napisz komentarz
Komentarze