Podstawowy problem, do jakiego doprowadzili obecni włodarze miasta, a mający ogromny wpływ na życie mieszkańców, to całkowite doprowadzenie do rozbicia wspólnoty lokalnej. Jeżeli ktoś będzie opowiadał bajki, że kino w mieście wielkości Tczewa nie ma racji bytu, bo mieszkańcy są beznadziejni, bo nie ma zainteresowania, bo …., to jest w wielkim błędzie lub w ten sposób próbuje się usprawiedliwiać. Kino Wisła dziesiątki lat bawiło mieszkańców, tętniło życiem i było miejscem wielu spotkań. Dyskusyjny Klub Filmowy (DKF) przy ulicy Kołłątaja miał świetną renomę i przyciągał wielu widzów również spoza Tczewa. Zaraz odezwą się głosy, że to były zamierzchłe czasy, teraz wszystko się zmieniło. Tylko czy na pewno? Kina od kilku lat (pomijając okres pandemii) przeżywają wielki renesans i nie narzekają na brak widzów. Dlaczego więc historia kina w Tczewie kończy się jego zamknięciem? Odpowiedź jest stosunkowo prosta. Rozłożenie się w wygodnym fotelu kinowym to często koniec już mile spędzonego czasu w mieście lub początek zabawy po seansie filmowym. Co nam oferuje miasto, które jest w stagnacji? Najlepszą odpowiedzią na ten stan jest żart, na który się natknąłem kilka dni temu, – „ Co najlepszego można zrobić w Tczewie? Złapać pociąg do Gdańska”.
Ten żart jest w zasadzie kwintesencją, określającą stan miasta i dlaczego kino nie może funkcjonować w Tczewie. Kino jest świetną zabawą, jednak wymaga we współczesnym świecie dodatkowej rozrywki (nie tylko popcorn). Co ciekawego w Tczewie można robić przed seansem czy po seansie filmowym? Zresztą przytoczony żart ma odniesienie do każdej sfery życia w naszym mieście. Dla młodzieży i dorosłych, Tczew niestety nie jest miastem atrakcyjnym do życia. Chociaż kilka zalet posiada, o ile można tak to określić. „Złapany” pociąg do Gdańsk jedzie około 20 minut, mieszkania są trochę tańsze niż w Trójmieście, więc Tczew może być doskonałą sypialnią. Jeżeli ktoś szuka spokoju i miejsca na głębokiej prowincji, to Tczew może zapewnić mu takie atrakcje. Jednak należy zadać sobie pytanie - czy my mieszkańcy mamy tylko takie ambicje? Oczywiście, że nie, lecz aby coś w Tczewie zmieniło się, muszą nastąpić radykalne zmiany wśród włodarzy Tczewa podczas kolejnych wyborów. Zmiana wizerunku miasta będzie dość trudna, ponieważ konkurencja nie śpi, a przez ostatnie lata Tczew nie miał szczęścia do dobrego gospodarza. Nasi sąsiedzi naprawdę się rozwijają. Do Gdańska dzisiaj trudno porównywać Tczew, ponieważ jest to niestety już przepaść na niekorzyść naszego miasta. Jednak po cichu, ale konsekwentnie rośnie nam poważna konkurencja, a mianowicie Starogard. Pomimo tego, iż Tczew jest największym miastem Kociewia, to Starogard jest jego stolicą i ma się coraz lepiej. W najbliższej perspektywie kosztem kilkudziesięciu milionów złotych ma powstać w Starogardzie nowe centrum kultury. Może wzorem Wejherowa gdzie jest piękna nowa „Filharmonia Kaszubska” w Starogardzie powstanie „ Kociewska Filharmonia”? Dla Tczewa byłby to kolejny cios i zepchnięcie do jeszcze głębszej prowincji. Czy obecnie możemy konkurować z upadłym amfiteatrem i Centrum Kultury i Sztuki oferującym mniej niż średni poziom? Chyba jest to retoryczne pytanie.
Nadzieję dają tylko najbliższe wybory samorządowe i wierzę, że mieszkańcy mają dość niekompetencji i arogancji lokalnych włodarzy. Jednak, jeżeli nie nastąpią zmiany to kolejna pięcioletnia kadencja obecnej ekipy rządzącej Tczewem doprowadzi do pogłębienia i utrwalenia obrazu miasta głęboko prowincjonalnego, a odwrócenie tego procesu będzie bardzo trudne.
Napisz komentarz
Komentarze