Ogień pojawił się w budynku mieszkalnym wielorodzinnym (bloku niedaleko kościoła św. Józefa na Nowym Mieście). Jak się dowiedzieliśmy od strażaków i świadków zdarzenia, o wybuchu ognia powiadomił straż pożarną mężczyzna, który wracał w nocy z pracy. Dzięki temu ogień udało się w porę opanować. Poza jednym mieszkaniem i potężnym zadymieniem, które początkowo odcięło drogę ucieczki mieszkańcom na wyższych kondygnacjach, budynek nie ucierpiał.
Niestety jeden z lokatorów bloku powiedział nam, że niebezpieczne zachowania w lokalu, którego mieszkaniec zginął, nie należały do rzadkości.
- To była tylko kwestia czasu zanim stanie się coś niedobrego – powiedział nam mężczyzna, który stał przed domem z małym dzieckiem.
- W wyniku pożaru jeden lokator poniósł śmierć na miejscu, a co najmniej 2 osoby zostały poszkodowane. Przetransportowano je do szpitala – relacjonował na miejscu mł. kpt. Michał Myrda, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej PSP w Tczewie. - Z budynku ewakuowano 28 osób. Na miejscu działało 5 zastępów straży pożarnej, ZRM i policja.
Po przybyciu na miejsce zdarzenia strażaków, jedno z mieszkań było już całkowicie objęte pożarem.
- Na kondygnacjach powyżej źródła pożaru droga mieszkańcom została odcięta poprzez dym – uzupełnia rzecznik tczewskiej straży. - Mieszkańcy czekali na pomoc w oknach. Ratownicy ewakuowali te osoby za pomocą drabiny mechanicznej. Głównym problemem było silne zadymienie. W jednym mieszkaniu natrafiono na osobę - mężczyznę ok. 50 lat. która poniosła śmierć oraz dwie ranne osoby, które trafiły następnie do szpitala. Ewakuowano łącznie 28 osób w tym czworo dzieci.
Jak oceniają ratownicy straty oprócz tego, że będą związane ze spaleniem się mieszkania, będą wynikały także z zakopcenia i osmolenia lokali powyżej miejsca pożaru oraz z zalania mieszkań poniżej przez wodę w wyniku akcji gaśniczej. Zdaniem służb dzięki szybkiej reakcji mieszkańca bloku, który przyszedł ze zmiany wiele osób udało się uratować, w tym praktycznie cały budynek. Sądząc po wyglądzie pogorzeliska, gdyby nie przytomna zachowanie osoby powiadamiającej ofiar i poszkodowanych zapewne mogło być znacznie więcej.
Na miejscu spotkaliśmy parę młodych osób - mieszkańców bloku, którzy ewakuowani czekali „co dalej”.
- Ok. godz. 4.20 obudziłam się i poczułam dym – mówi Miriam.– Słyszałam hałasy. Obudziłam swojego chłopaka, który zaraz wyszedł na balkon, by sprawdzić co się działo na naszej klatce „D”.
- Było grubo. Dym był już wyraźnie wyczuwalny – dodał Patryk. – Pobiegłem do góry do sąsiadki. Pani otwierała drzwi, ale nie mogła ich otworzyć. W końcu udało się przy pomocy straży. Krótko po przybyciu strażaków dowiedzieliśmy się o tym zgonie... Gdy służby przybyły akurat udało nam się zejść. Dzwoniłem od razu na numer alarmowy, dzwoniła sąsiadka, sąsiad... Podejrzewam, że alarmowało o tym co się dzieje wiele osób w tym czasie. Jesteśmy bardzo wdzięczni za szybka pomoc służb.
- Blok może na zewnątrz nie ucierpiał, ale cała nasza klatka jest czarna i cała zadymiona... - podsumowała Miriam.
Strażacy akcję zakończyli przed godz. 8. Obecnie na miejscu pozostała policja, która wykonuje czynności dochodzeniowo - śledcze.
Wawrzyniec Mocny
Napisz komentarz
Komentarze