Jak silna załoga strażaków z KP PSP w Tczewie brała udział w akcjach ratowniczo
- gaśniczych w Biebrzańskim Parku Narodowym?
Z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z Tczewa pojechało pięciu funkcjonariuszy. Wyposażeni byli w średni samochód ratowniczo-gaśniczy wraz ze sprzętem i armaturą wodną. Zastęp udał się tam w ramach Pomorskiej Kompanii Gaśniczej Centralnego Odwodu Operacyjnego Heweliusz. COO jest formowany, gdy siły i środki z danego województwa nie są wystarczające do likwidacji zagrożenia np. pożary lasów i klęski żywiołowe. W sumie 75 strażaków wyposażonych w 22 samochody z województwa pomorskiego wyruszyło z pomocą Biebrzańskiemu Parkowi Narodowemu.
- Jakiego typu sprzętem dysponowali strażacy podczas tamtejszych działań?
Kompania dysponowała średnimi i ciężkimi samochodami ratowniczo-gaśniczymi z napędem terenowym, wyposażonymi w pompy, działka, duże zbiorniki przenośne na wodę oraz pełen przekrój armatury wodnej. Strażacy zabrali ze sobą podręczny sprzęt gaśniczy, taki jak tłumice i łopaty, które w Biebrzańskim Parku Narodowym były przydatne. Dodatkowo plutony będące w kompanii Heweliusz wspierały samochody rozpoznawczo-ratownicze z przyczepami wężowymi, na których były dodatkowe zbiorniki przenośne, pompy i osprzęt. W pomorskiej grupie udział brał też ciężki samochód kwatermistrzowski, który zabezpieczał strażaków w sprzęt logistyczny czyli wyżywienie, środki ochrony osobistej, w tym maski i płyny dezynfekujące, łóżka polowe itp.
- Na ile niebezpieczne były te działania i jak dowodzący akcją ocenili pracę strażaków z PSP Tczewie?
Na miejscu pożaru na strażaków czekała walka z żywiołem w trudno dostępnych i często bagnistych terenach. Po dotarciu do punktu koncentracji, dnia 23 kwietnia 2020 roku, w rejonie miasteczka Goniądz, a następnie po krótkiej odprawie, do działań skierowano cały potencjał Kompanii Gaśniczej Heweliusz. Doraźnie zgrupowanie zostało podzielone na dwa osobne moduły zadaniowe.
Pierwszy moduł, w sile 32 strażaków, prowadził działania gaśnicze wspólnie z Kompanią Gaśniczą Warmia, w trudnym terenie w rejonie miejscowości Grzędy. Ich zadaniem była obrona lasu przed przedostaniem się ognia z pobliskich łąk i nieużytków. Drugi moduł działający wspólnie ze Szkołą Aspirantów PSP z Krakowa, siłami strażaków z Suwałk i Łomży oraz żołnierzami Wojsk Obrony Terytorialnej gasił pożar lasu w rejonie miejscowości Wroceń, leżącej przy samej rzece Biebrzy. Strażacy wykonali dwie linie gaśnicze o długości około kilometra, a następnie podali wodę gasząc pożar obszaru leśnego. Warunki w jakich pracowali strażacy były bardzo trudne, wysoka temperatura, zadymienie, podmokły i bagnisty teren.
W drugim dniu działań Pomorska Kompania Gaśnicza Heweliusz została skierowana przez sztab akcji do Lasku Wroceńskiego - miejsca, gdzie 24 kwietnia występowało najwięcej ognisk pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym. W tym rejonie odbywała się także największa aktywność samolotów i helikoptera Lasów Państwowych, dokonujących zrzutów wody z powietrza. Strażacy z Pomorza pracowali w pełnym składzie. Wspierani przez wojskowych, leśników oraz mieszkańców. Zbudowali podwójną magistralę długości około 1500 m z odcinków wężowych o średnicy 110 mm, która pozwoliła na ciągłe i skuteczne podawanie wody. Magistrala zasilana była pompą wysokiej wydajności. Nawodniła setki metrów linii gaśniczych, dzięki czemu prowadzono działania na powierzchni prawie 100 ha. Ratownicy, aby dostać się na miejsce działań musieli sforsować rzekę, a następnie pokonać wraz ze sprzętem bagnisty i podmokły teren. Nieocenione okazało się wsparcie z powietrza. Dziesiątki ton zrzuconej wody skutecznie zwalczało największe ogniska pożaru. Jednak bez ciężkiej pracy ratowników wśród drzew i zarośli pokonanie żywiołu nie byłoby możliwe. Podobną pracę wykonywali strażacy na pozostałych odcinkach bojowych, wyznaczonych przez dowództwo i sztab akcji.
Trzeci dzień działań pomorskich strażaków Kompanii Gaśniczej Heweliusz rozpoczęła jak zwykle odprawa, na której podsumowano dotychczasowe postępy akcji gaśniczej. Wyznaczono cele na kolejne 24 godziny. Trzon pomorskiego zgrupowania ponownie został zadysponowany do Lasku Wroceńskiego celem podmiany kolegów, którzy pracowali przez całą noc oraz kontynuowania działań gaśniczych w głąb kompleksu leśnego. Na miejscu podjęto decyzję, że oprócz działającej od ponad doby magistrali powstanie kolejna o długości 800 m. Nowy układ przelewowo-pompowy polegał na wykorzystaniu dwóch pomp pływających, zasilających stale zbiornik wodny o pojemności 13 m3 stanowiący bufor. Z niego wodę pobiera motopompa stale tłocząca środek gaśniczy pojedynczą magistralą długości 300 m i średnicy 110 mm. Pozwoliło to zasilić kolejnych 6 prądów gaśniczych. Układ okazał się całkowicie wydajny. Działania nabrały jeszcze większego tempa. Strażacy ugasili kolejne kilkadziesiąt hektarów trudno dostępnego lasu łęgowego oraz częściowo podmokłych trzcinowisk i terenów trawiastych. Pomimo zmęczenia strażacy byli pełni optymizmu. Widzieli efekty swojej pracy co jeszcze bardziej motywowało ich do działań. Z każdą godziną pomniejszała się powierzchnia objęta pożarem. Dokładne przelewanie wodą, praca tłumicami i szpadlami skutecznie niszczyły zarzewia ognia. Ratownicy mieli pewność, że nie powrócą do miejsc gdzie już gasili.
Co do tczewskich strażaków to myślę, że wykonali swoje zadania najlepiej jak umieli. Dowódca kompanii był zadowolony, że cel jaki został przed nimi postawiony został osiągnięty. Zastęp z Tczewa był częścią grupy, która pojechała udzielić pomocy. Nie jest możliwe by ocenić ich typowo indywidualnie. Działali w wieloosobowym zespole, który dobrze wykonał swoje zadanie. Sami strażacy wrócili zadowoleni chociaż bardzo zmęczeni.
- Jak mogą Państwo podsumować działania w BPN? Jakie doświadczenia one przyniosły?
Wszystkie założenia i zadania zostały wykonane. Znakomicie spisali się zarówno strażacy jak i sprzęt którym dysponują. Przy nieocenionym wsparciu z powietrza samolotów i śmigłowców, a także z lądu – wojsko, miejscowa ludność i leśnicy, udało się zwalczyć ostatnie ogniska pożaru w Lasku Wroceńskim. Znakomicie układała się współpraca ze strażakami z całego kraju. Sprawdziły się także założenia i rozwiązania z zakresu taktyki działań gaśniczych oraz wykorzystania sprzętu. Działania przy tak dużym pożarze to także bogate źródło doświadczeń. Nie codziennie przychodzi strażakom mierzyć się z tak dużymi pożarami. Na pewno każdy uczestnik tej akcji ratowniczo-gaśniczej jest zadowolony z dobrze wykonanej pracy, która pozwoliła osiągnąć cel, jakim było ugaszenie pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym. W niedzielne późne popołudnie odbyła się ostatnia odprawa pomorskiego zgrupowania. Pomimo zmęczenia na twarzach ratowników malowało się zadowolenie wynikające z dobrze wykonanej pracy oraz perspektywy powrotu.
Podlasie pożegnało pomorskiego Heweliusza wracającego w komplecie do jednostek macierzystych. Mieszkańcy licznie wychodzili przed swoje posesje machając „naszym” strażakom i nagrywając przejazd kolumny wozów zmierzającej na zachód.
Rankiem 27 kwietnia wszyscy strażacy wchodzący w skład zgrupowania dotarli do swoich domów i stęsknionych rodzin. Około godziny 4.30 powracających z Podlasia strażaków przywitał Pomorski Komendant Wojewódzki PSP st. bryg. Piotr Socha, razem ze swoim zastępcą st. bryg. Tomaszem Siemiętowskim.
Opracowanie: st. kpt. Karina Stankowska - KW PSP Gdańsk, mł. kpt. Michał Myrda - KP PSP Tczew
Napisz komentarz
Komentarze