Czy mamy się czego obawiać? Jak obecnie wygląda sytuacja i czy pożar nadal się rozprzestrzenia - o tym i o wielu innych ciekawych sprawach dotyczących bieżących wydarzeń przeczytacie w poniższej rozmowie.
- Jak obecnie wygląda sytuacja w strefie?
- Po ostatnich opadach deszczu sytuacja została opanowana. Wciąż tli się jednak ściółka, więc istnieje ryzyko ponownego rozprzestrzenienia się ognia, dlatego strażacy aktualnie robią co mogą, by całkowicie go zdusić. Nad Strefą wciąż latają śmigłowce, a po ulicach krążą dziesiątki wozów strażackich, które zabezpieczają teren. Ponadto, z obwodu Dniepropietrowskiego skierowano dodatkowe siły. Taka sytuacja może potrwać jeszcze przez kilka kolejnych tygodni.
- Czy mieszkańcy naszego kraju mają się czego obawiać? W Internecie znaleźć można wiele opinii, a starsze osoby obawiają się powtórki z ’86 roku. Czy zasadnie?
- Takie informacje nie mają żadnego uzasadnienia i wynikają z niewiedzy. W 1986 roku mieliśmy do czynienia z odkrytym reaktorem z którego uwalniane były radioaktywne cząstki przez kilka miesięcy. Przez kolejne 34 lata duża część tego wszystkiego po prostu się „wypromieniowała”, a poziom radiacji jest bez porównania niższy, co sprawia, że porównywanie aktualnych wydarzeń do tych z ‘86 roku jest całkowicie pozbawione sensu i służą bardziej nakręcaniu wyświetleń niż informowaniu.
- Ile hektarów strawił już pożar? Czy rozwija się on nadal w tak szybkim tempie jak wcześniej?
- Według ostatnich informacji pożar strawił teren o powierzchni ponad 11 500 hektarów, w tym 18 opuszczonych wiosek i kilka innych miejsc. Szacunki te nie są dokładne, ponieważ wciąż jest dużo dymu, który uniemożliwia dokładne oszacowanie strat. Tym zapewne administracja Strefy Zamkniętej zajmie się dopiero wtedy, gdy ogień zostanie ostatecznie pokonany.
- Za pośrednictwem strony Napromieniowani.pl informowaliście, że ogień dotarł już do Czerwonego Lasu - najbardziej radioaktywnego miejsca w strefie, a kolejnego dnia w nocy niebezpiecznie zbliżył się do Arki. Władze Strefy zapewniają, że nie wedrze się on do środka. Czy Ty również tak uważasz? Być może płynące stamtąd komunikaty są tylko po to, aby uspokoić mieszkańców?
- Owszem, ogień dotarł do Czerwonego Lasu będącego najbardziej radioaktywnym miejscem w Strefie Zamkniętej, ale jest to zagrożenie o charakterze lokalnym. Dla Polski praktycznie znikome. Podczas spalania skażonych drzew czy ściółki do atmosfery uwalniana jest część radionuklidów (większa część pozostanie w popiele), jednakże po 34 latach od katastrofy jest tego zbyt mało, byśmy mogli mówić o skażeniu na wielką skalę. Po prostu już zbyt wiele czasu upłynęło od katastrofy.
Ogień faktycznie zbliżył się niebezpiecznie blisko sarkofagu Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, ale trzeba mieć na uwadze, że obiekt jest oddzielony od lasu, okrążony drogą asfaltową, a wokół niego jest wielki betonowy plac. Musiałby ktoś podpalić celowo na terenie elektrowni, żeby zaczęło tam płonąć.
Oczywiście, komunikaty są po to, żeby uspokoić mieszkańców i są bardzo uzasadnione. Monitorujemy sytuację również na własną rękę i nie ma obecnie żadnych podstaw, by sądzić, że mówią nieprawdę.
- Czy twoim zdaniem siły i środki działające na miejscu są wystarczające?
- Absolutnie nie. W Polsce do mniejszych pożarów angażowano większe środki, a przecież też nie jesteśmy przodownikami w rozwoju pożarnictwa. Na Ukrainie sytuacja jest jednak dużo gorsza, ponieważ od kilku lat mają problem z wojną z Rosją.
(...)
Kto stoi za pożarami?
O tym co mogło być przyczyną wybuchu ognia w strefie czarnobylskiej spekuluje Adam Bojanowski, do niedawna tczewianin, a obecnie eksplorator strefy. Ukraińskie służby pracują nad ustaleniem sprawców lub źródła pożaru. Akt oskarżenia otrzymał 37-letni mieszkaniec Ukrainy, który nieumyślnie doprowadził do jednego z pożarów. Nie wiadomo jednak do końca, co było przyczyną powstania największych ognisk pożaru.
- Choć nie ma żadnych dowodów, że grupa AWO (lokalna grupa wandali - przyp. red.) doprowadziła do pożaru – w moim przekonaniu - wszystko na to wskazuje. Sądząc po ich komentarzach, wywnioskować można, że pożar był im na rękę, a wręcz cieszyli się z obecnej sytuacji. Przed kilkoma dniami zdewastowali monument Prypeci, co świadczy o ich obecności w tym miejscu – mówi mieszkaniec Kociewia Adam Bojanowski do niedawna mieszkaniec Tczewa, który wielokrotnie eksplorował Strefę Wykluczenia, a także związany jest z grupą Napromieniowani.pl. - Widziałem, że wcześniej w Internecie opublikowali krótki filmik, na którym widać, że zapaliła im się ziemianka. Nie można wykluczyć, że to właśnie było przyczyną powstania pożaru.
Moim zdaniem warto będzie jeździć, bo ogień nie wyrządzi wielkich szkód w Prypeci, bo beton się przecież nie pali. Ogień strawi najwyżej futryny i ościeże na dolnych piętrach. Całkowicie mogą spłonąć natomiast sklepy i inne podobne obiekty, które mają drewnianą konstrukcję.
Najgorzej jest we wioskach, bo tam 99 proc. obiektów jest z drewna.
Przez te wszystkie lata, kiedy w Strefie nie było człowieka, natura niepowtarzalnie się odbudowała. To wielka szkoda, że tyle terenów uległo spaleniu. Ja z pewnością jeszcze tam wrócę – zapewnia nasz rozmówca.
Jacek Trzosowski/Gazeta Kociewska
fot. Головне управління ДСНС України у Київській області
Napisz komentarz
Komentarze