– Mało bramek strzeliliśmy na EURO, a Pan był znany z bramkostrzelności. Dano panu pseudonim „Złota nóżka”...
– Tak nazwali mnie rybacy z Tczewa. Oni nie mogli złapać owej baśniowej „Złotej rybki’, a na boisku ją mieli.
– W jakich latach pan grał?
– W 1958 r. przyszedłem z wojska i zacząłem grać w Wiśle Tczew. Cały czas byłem wierny jednemu klubowi. Kończyłem karierę w 1972 r. Pamiętam, że wcześniej wypożyczyliśmy Jerzego Sionka z Lechii Gdańsk. I to z nim oraz Beno Licą razem kończyliśmy karierę. Miałem wówczas 37 lat. Cała karierę grałem w ataku, chociaż próbowano mnie też na obronie.
– A z jakimi zawodnikami miał pan przyjemność grać?
– Przepraszam, że nie wymienię wszystkich, ale byli to m.in. Kazimierz Jaszczerski, Roman Dembek, Ryszard Jakubiak, Witold Kulwicki, Ryszard Kittowski, Jerzy Jeszke czy bracia Grzybowscy. Było tylko jedno boisko - przy ul. Bałdowskiej. Tam grała zarówno Wisła, jak i Unia. Grały też drugie zespoły, grali juniorzy. Jak mecze zaczynały się w południe, to kończyły się wieczorem. Ludzi zawsze było pełno, a nie było bałaganu, hałasu. Był doping, zdrowa, sportowa atmosfera. Dzisiaj mamy boiska dla młodzieży, orliki, sztuczne murawy. Teraz Gryf, po fuzji Wisły z Unią, tylko przez rok zdołał się utrzymać w III lidze. To jest dla mnie niezrozumiałe. A Tczew to 60-tysięczne miasto, z dużymi tradycjami piłkarskimi. Myśmy w III lidze grali przez 7 lat. Nie za takie pieniądze jak dziś... Ale życzę, by znalazł się ktoś, kto ten sport i piłkę pociągnie w górę.
– W pana czasach grało się cokolwiek inaczej...
– Teraz jest inna taktyka, dziś gra się więcej piłką. Wtedy było dużo prowadzenia piłki przez danego zawodnika. Było też większe zmęczenie. Obecnie piłka szybko chodzi. Ja do ciebie, ty do mnie, od nogi do nogi. Dziś zawodnicy szukają miejsca, by zagrać prostopadłą piłkę.
– Kiedyś grało się wolniej, ale czy na boisku było więcej miejsca do gry?
– Tak było. Dzisiaj jest duży pressing, na niewiele się pozwala.
– A kogo dziś lubi pan oglądać?
– Dzisiaj napastnikami są też zawodnicy drugiej linii. Muszą się włączać do ataku i cofać do obrony. Często, tak jak teraz w polskiej reprezentacji, gra się jednym wysuniętym napastnikiem. Także w zależności od siły przeciwnika zapada decyzja czy gramy jednym, czy dwoma napastnikami.
- Jak Pan ocenia postawę Polaków na EURO?
– Dosyć pozytywnie. Nie spodziewałem się takiej postawy polskiego zespołu. Myślę, że z meczu na mecz powinniśmy lepiej grać i poradzić sobie z Czechami (optymizm nie opuszczał pana Henryka, jak większość Polaków). Nie możemy sobie pozwolić na remis. Gdybyśmy wyszli z grupy, to myślę, że obojętnie z kim przyszłoby rywalizować w ćwierćfinale, Polacy musieliby pokazać, że potrafią grać i dać z siebie wszystko. Bardzo to przeżywam...
- Kto zajdzie daleko?
- Niemcy jednak swoje zrobią. Nie wiem jak daleko pójdzie Hiszpania czy Włochy. Trzeba mieć tę iskierkę, by np. przechylić szalę zwycięstwa w ostatnich minutach. Rozczarowali mnie Rosjanie. Pokazaliśmy, że możemy z nimi nawet wygrać.
Napisz komentarz
Komentarze