Anna Gburek z Tczewa kupiła w popularnej na Pomorzu sieci PHU Koszałka lodówkę oraz zmywarkę. Nowe sprzęty miały wyposażyć remontowaną w ostatnich tygodniach kuchnię.
„Nie było widać uszkodzeń”
- Z mężem, siostrą oraz szwagrem pojechaliśmy do sklepu. Wybraliśmy dla nas najlepszą lodówkę i zmywarkę. Umówiliśmy się, że transport będzie za trzy tygodnie - mówi mieszkanka ul. Chopina. Gdy sprzęty przyjechały pod wskazany adres, Anna Gburek rzuciła okiem czy wszystko „gra”, następnie wstawiono je do remontowanej kuchni. Wydawało się, że transakcja przebiegnie bez większych problemów.
- Przyznaję, początkowo nie zauważyłam, by coś było nie tak. Dopiero, gdy podłączyłam lodówkę do kontaktu i zapaliłam światło, okazało się, że bok jest lekko wgnieciony, drzwi od zamrażarki porysowane na grzbiecie, a wewnątrz lodówki, w widocznych miejscach, są rysy, jakby ktoś celowo wykonał je nożem. Zadzwoniłam do sklepu na następny dzień. Powiedziano, że przywiozą nam nową lodówkę oraz zmywarkę.
Firma, mimo podpisania klauzuli odbioru bez uszkodzeń, przywiozła nowy sprzęt. Jednak na miejscu okazało się, że na dolnych drzwiach jest długa, wyraźna rysa, jakby ktoś uderzył w zamrażarkę twardym narzędziem. Zabrano go natychmiast do sklepu. Gdy kolejnego dnia mąż Anny Gburek pojechał do Koszałki, dowiedział się, że nowej lodówki jednak nie będzie. Powód? Pierwsza była już używana. Chodziło o trzymane w niej mięso. Ostatecznie przekazano, że przyjdzie serwisant, który wymieni fronty oraz drzwi. To jednak nie satysfakcjonuje klientki. (...)
Napisz komentarz
Komentarze