Noclegownia działa w Tczewie od 2013 r. Przy ul. Orzeszkowej osoby bez dachu nad głową mogą nie tylko pożywić się gorącymi posiłkami, ale również umyć, wymienić odzież, a od października do kwietnia także wyspać pod ciepłą kołdrą. Nie ma tu jednak możliwości przeprowadzenia profesjonalnej dezynfekcji czy dezynsekcji.
Nie chcą ich inni bezdomni
Co więcej, osoby chore czy przenoszące szkodniki, w ogóle nie mają wstępu do ogrzewalni z uwagi na zagrożenie jakie mogą stanowić dla innych potrzebujących. Gdy temperatura zbliża się do „0”, muszą szukać schronienia w innych miejscach.
- Mamy do dyspozycji 105 mkw. na 30 osób, w tym magazyn, łazienkę i ubikację. Nie mamy szans wygospodarowania dodatkowego pomieszczenia – mówi Marian Noworolski, prezes tczewskiego koła Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta. - Na ul. Orzeszkowej jest osobne wejście i niewielkie pomieszczenie odseparowania, ale wyłącznie dla osób, które np. wracają ze szpitala. Do tak niewielkiego budynku nie możemy wpuszczać osób z chorobami zakaźnymi, bo to skończyłoby się bardzo źle. Zresztą protestują przeciwko temu sami bezdomni.
W konsekwencji niektórzy z nich szukają schronienia w miejscach publicznych, codziennie odwiedzanych przez mieszkańców, jak klatki schodowe czy dworzec. Czwórka pomieszkuje w kościele przy ul. Gdańskiej, co spotyka się ze zdecydowaną reakcją mieszkańców. Powodem jest świerzb oraz wszawica.
- Początkowo spali na ławkach, ale musieliśmy im to uniemożliwić – mówi ks. proboszcz Antoni Dunajski z parafii pw. św. Józefa w Tczewie. – W związku z tym przenieśli się do kruchty, która podobnie jak w wielu innych kościołach jest otwarta. (...)
Napisz komentarz
Komentarze