Kto by pomyślał, że w XXI wieku są wsie odcięte od bieżącej wody w kranie. Niemożliwe? A jednak. Miejscowość Widlice licząca kilkanaście gospodarstw, w której mieszkańcy zmuszeni są do korzystania ze studni głębinowej oraz dowożących wodę beczkowozów. Woda jest dowożona do wsi raz w miesiącu. Każdy z mieszkańców zgłasza do urzędu miasta i gminy jakie ma zbiorniki i ile wody potrzebuje. Na jednej z posesji są ustawione beczki i koryto.
„Gdyby szkoła była, to i wodę by pociągnęli”
- Zbiorniki mamy na 3 m sześc. wody – mówi jedna z mieszkanek. - Do picia używamy ze studni, ale w tym roku mimo dużych opadów jest jej niewiele. Nie możemy jej pogłębić, bo nam ucieknie. Dodatkowo jak przyjechał do mnie beczkowóz, w którym było 5 m sześc. wody i zostawił moje 3 m sześc., to resztę wylał do kanału, zamiast po ludziach porozwozić.
Inni mieszkańcy Widlic modlą się o przyłączenie do sieci. Mówią, że gdyby szkoła była jeszcze czynna, to wtedy mieliby na to szansę, choćby z przyczyn sanitarnych i kontroli sanepidu.
- Wątpię, żeby pozostawili dzieci bez bieżącej wody - mówi jeden z Widliczan. - Poza tym ta niby inwestycja ciągnie się od 20 lat. Urząd myśli, że nie pamiętamy jak kasa dla nas była, a potem została przelana na konto zamku? (...)
Napisz komentarz
Komentarze