Nie ma w Polsce osiedla, na którym nie objawił się samozwańczy „szeryf”. To osoba, która natychmiast namierzy źle zaparkowane auto, zainterweniuje w przypadku „zarośniętego” znaku, obfotografuje wydeptany przez przechodniów kawałek trawnika. Czyżykowo ma swojego „anioła stróża”. Mężczyzna (nazwisko do wiadomości redakcji) od lat archiwizuje wszelkie przejawy łamania prawa, które natychmiast zgłasza do odpowiednich urzędów i służb. Część chwali za obywatelską czujność i dociekliwość, inni wytykają czepialstwo i zwykłą, ludzką złośliwość.
Kto używał wulgarnego języka?
Mieszkaniec, z uwagi na swoją „misję”, jest stałym bywalcem Komendy Powiatowej Policji w Tczewie, doskonale znanym miejskim funkcjonariuszom. Jak łatwo się domyślić, nie zawsze jest mu z policjantami po drodze. Choć niejedno udało im się wspólnie załatwić, zarzuca mundurowym opieszałość w działaniu oraz brak zaangażowania. Po jednej z ostatnich „akcji”, zainterweniował w redakcji Gazety Tczewskiej, bo jak twierdzi – policjanci próbują się na nim zemścić.
- 21 lipca byłem w garażu przy ul. Ceglarskiej – mówi mieszkaniec. – W pewnym momencie zauważyłem dwie dziewczyny, „na oko” w wieku 14-15 lat, które siedziały nieopodal i popijały alkohol. Przy okazji używały wulgarnego języka, co mogą potwierdzić świadkowie. Zadzwoniłem na policję. Gdy przyjechał patrol, policjanci zamiast ruszyć do dziewczyn, przyszli do mnie i zażądali dowodu osobistego. Odpowiedziałem, że nie wiem gdzie mam i poprosiłem o zatrzymanie nieletnich. W międzyczasie dziewczyny uciekły, bo wyczuły co się święci. (...)
Napisz komentarz
Komentarze