- Europa, Azja, Afryka już była. To gdzie jeszcze Pana ciągnie?
- Do tej pory byłem w 42 krajach na trzech kontynentach, ale marzy mi się wyjazd do Ameryki Południowej. 13 grudnia 2013 r. pojechałem na piątą tegoroczną wyprawę - do Maroko (wcześniej Turcja, Izrael, Chorwacja, Chiny). Znajduję na to czas, bo jestem emerytem, ale takim „zalatanym” jak Niemiec. W domu muszę sam gotować i sprzątać. Kolejny kraj wybieram przeglądając mapy w atlasie, przewodniki, informatory. Tam jeszcze nie byłem, to pojadę. Korzystam z oferty jednego biura podróży - Pandy, ale czasem mam wyjazd tzw. prywatny. Po podróżach jest trochę znajomości.
- Jak Pan się przygotowuje?
- Kupuję mapę, poradniki. To studiuję i wiem o co chodzi. Nie uczę się specjalnie jakiś zwrotów w danym języku. Zagranicą obywam się też bez języka obcego. Jest pilot, przewodnik. Zawsze mam trochę rzeczy do pakowania. Z reguły biorę za dużo, bo trzeba być przygotowany na każdą pogodę, ale parasola nie zabieram. Natomiast wożę kijki do uprawiania nordic walking. W każdą podróż zabieram dwa cyfrowe aparaty fotograficzne. Z każdej przywożę ok. tysiąca zdjęć. Potem je przeglądam, dokonuję selekcji i robię odbitki papierowe.
- Woli Pan pobyt stacjonarny, czy wycieczkę objazdową?
- Nie jeżdżę, by siedzieć w miejscu. Zwiedzam, przemieszczam się autokarem. To są tysiące kilometrów. Np. Turcja to była wycieczka objazdowa.
- Wszystko zaczęło się od Czechosłowacji...
- Tak, to był pierwszy kraj. To była krótka wycieczka, 5 dni w Pradze, bardziej w celach handlowych. W poprzednim ustroju, w Polsce nie było odzieży dla dzieci. Tyle że na granicy czescy celnicy potrafili zabierać wwożone do Polski rzeczy. Skurczybyki. Byłem m.in. w Szwecji, w Austrii, Szwajcarii, Holandii, Belgii, na Węgrzech. Bałkany to Grecja i Rumunia. W Bułgarii nie byłem, ale jestem już zapisany na wycieczkę.
- Który wypad wspomina Pan najcieplej?
- Najbardziej utkwił mi w pamięci - i był najprzyjemniejszy - pobyt w Chorwacji. Z uwagi na ludzi, klimat. Pojechałem w czasie, gdy było tam też bardzo tanio, a turyści jeszcze nie zorientowali się, że jest aż tak tanio. Piękny kraj. We Włoszech jako najstarszy uczestnik wycieczki składałem wiązankę kwiatów na cmentarzu na Monte Cassino. Neapol to mafia na mafii, codziennie ktoś ginie. Byłem na Capri. Przez Niemcy tylko przejeżdżałem. Tam mnie nie ciągnie z uwagi na wojenne przeżycia. Anglia też mnie nie pociąga. Podobnie jak wschód – Rosja, Ukraina.
- Co kraj, to obyczaj i inna kuchnia....
- Jeśli chodzi o kuchnię to najgorzej było w Chinach. Nie mogłem jeść tamtejszych potraw, była dla mnie za ostra. Pozostał... tylko ryż (śmiech). Tak przez 10 dni. Ale ciekawostką były stoły, bez kantów, na osiem miejsc, i obracający się ciągle talerz z potrawami. Za to kuchnia smakowała mi w Egipcie. Nie przywożę z wyjazdów miejscowych przypraw. Najgorsza kuchnia? We Francji. Na śniadanie obowiązkowa bagietka, jakieś masełko. Byłem na Lazurowym Wybrzeżu. W Paryżu wieża Eiffla, katedra Notre Damme. W Moulin Rouge nie byłem. Za drogo. Byłem i na grobie Chopina, gdzie zawsze są kwiaty. Na innych grobach nie można ich kłaść. Zwiedziłem zamki nad Loarą. W jednej posiadłości właściciel miał 70 psów jednej rasy.
- Jakie wrażenie zrobiło na panu Państwo Środka?
- Chiny to potężne państwo. Jeździliśmy pociągiem i autokarem. Pociąg nie potrzebował ani szyn, ani kół. Mknął na szynie magnetycznej, na linii zbudowanej przez Niemców i inne nacje. Byłem w stolicy, w Pekinie, i w drugiej, gospodarczej, kupieckiej, w Szanghaju. Wielki Mur robi kolosalne wrażenie. Dwa-trzy wejścia- zejścia i już się można zmęczyć. Była mgła, zamglone szczyty. Tam zrobiłem fotograficzny album. Generalnie wyprawa ekstra.
- Afryka to...
Cały wywiad znajdziecie w najnowszym numerze Gazety Tczewskiej, który ukazał się 2 stycznia.
Napisz komentarz
Komentarze