Raz na cztery lata wybieramy swoich przedstawicieli do rad gmin. I na tym kończy się zainteresowanie wielu mieszkańców tematem samorządności. Często słychać głosy, że radni nic nie robią i tylko biorą diety. A jak jest w rzeczywistości?
W Tczewie w Radzie Miejskiej zasiada 23 radnych. Obok przewodniczącego rady i dwóch jego zastępców, pozostali zasiadają w pięciu komisjach: rewizyjnej, finansowo-budżetowej, polityki gospodarczej, polityki społecznej oraz edukacji, kultury i kultury fizycznej.
Ile ma być komisji?
Są miasta, gdzie tych komisji jest więcej. W sąsiednim Starogardzie Gdańskim jest osiem, w tym np. komisja samorządności, porządku i bezpieczeństwa. W Wejherowie są jeszcze „lepsi” – dziewięć komisji, a wśród nich pomocy społecznej i polityki prorodzinnej. Za Wisłą, w Kwidzynie – osiem komisji, w tym ds. rodziny i przydziału mieszkań. W Malborku – sześć, m.in. komisja gospodarki komunalnej, mieszkaniowej i komunikacji. W Kościerzynie, podobnie jak w Tczewie, pięć. Z czego to wynika?
- Nie ma takiej potrzeby, aby było więcej komisji w naszym mieście – wyjaśnia Włodzimierz Mroczkowski, przewodniczący Rady Miejskiej Tczewa. - Zgodnie z ustawą o samorządzie wszystkie zadania są podzielone między istniejące komisje. Jeżeli w innych radach miejskich jest więcej komisji, to często wynika to z faktu, że w radzie zasiadają przedstawiciele wielu komitetów czy opcji politycznych i zachodzi potrzeba podzielenia się wpływami.
Jak wiadomo, funkcja wiceprzewodniczącego rady, przewodniczących komisji związana jest z większym uposażeniem. Więcej komisji to więcej pieniędzy dla całej rady.
- Nie ma potrzeby np. tworzenia oddzielnych komisji ds. oświaty, kultury czy kultury fizycznej – dodaje W. Mroczkowski. - Wystarczy jedna zajmująca się całokształtem tych spraw. Nam chodzi o rozwiązywanie spraw, a nie tworzenie dodatkowych komisji. To samo ze sprawą porządku i ładu publicznego. Takie zadanie można wpisać do kompetencji pozostałych komisji. W Tczewie podchodzimy do tego merytoryczne, a nie polityczne.
405 tys. do wydania
Tegoroczny budżet Rady Miejskiej Tczewa wynosi 405 tys. zł. Oczywiście, nie obejmuje on tylko diet radnych, chociaż z grubsza można napisać, że stanowią one 75 proc. tej kwoty. Podczas sesji rady we wrześniu ubiegłego roku radni większością głosów zadecydowali o podwyższeniu swojego uposażenia. Wysokość diet nie zmieniła się od blisko pięciu lat. 29 stycznia 2004 r. radni podjęli uchwałę o zawieszeniu waloryzacji diet. Prawie cztery miesiące temu ją odwiesili. Szczegółowo wysokość diet podajemy poniżej.
Radny niefunkcyjny, pracujący w jednej komisji otrzymuje 777 zł brutto miesięcznie. Tylko teoretyczne, bo obecnie takich radnych w Tczewie nie ma. Najmniejsze z możliwych pieniądze pobierał w ub. roku Kazimierz Smoliński. Jednakże uchwałą rady z jesieni 2007 r. został powołany do drugiej komisji.
Na co jeszcze rada wydaje pieniądze?
- Są przeznaczone na bieżące wydatki, dodatki rzeczowe, na szkolenia radnych, porady prawne – dodaje Włodzimierz Mroczkowski. - Także na podróże służbowe, gdy radni wyjeżdżają w oficjalnej delegacji, np. do zaprzyjaźnionych miast w Polsce i zagranicą.
Pracuje czy obija się?
Są głosy, że radni tylko podnoszą ręce podczas głosowania na sesji i nic więcej. Inni mówią, że wysokość diety powinna być uzależniona od efektów pracy.
- Im tylko o to chodzi, żeby najpierw ich wybrać, a potem brać pieniądze – stwierdził jeden z mieszkańców.
Tylko jak zmierzyć jakość pracy radnego? Oprócz udziału raz w miesiącu w sesji (poza lipcem), radni przed sesją spotykają się w komisjach, które niejednokrotnie trwają prawie tyle, co sesja. Ale tego mieszkańcy nie widzą, bo kto chodzi na sesję czy komisję.
Aktywność podczas sesji? Jak powiadał były radny Roman Brucki, nie o to chodzi aby „dyskutować” na sesji, bo wokół spraw dobry radny „chodzi” między sesjami, rozmawia, negocjuje. Jednak często tak bywa, że mimo uzgodnienia stanowiska, w obecności mediów radni chcą jeszcze raz wyartykułować swoje stanowisko. Dziennikarze znowu twierdzą, że jak nic na sesji się „nie dzieje”, to nie ma o czym pisać.
Są dyżury radnych. Informacje o nich można znaleźć (w tym adres mailowy radnego i kontakt telefoniczny) na stronie internetowej. Niestety, nie zawsze są one aktualne.
- Pod moim nazwiskiem jest błędny wpis – zauważyła radna Gertruda Pierzynowska. –
Prosiłam, aby to zmienić. Pełnię dyżur w ostatni wtorek, a nie w czwartek, miesiąca (ostatni wtorek, godz. 16-17, Spółdzielczy Dom Kultury, ul. Żwirki 49).
W roli adwokata
- Warto być radnym. Jeśli mieszkańcy widzą aktywność i chęć pomocy, to przychodzą z różnymi sprawami – dodaje radna Pierzynowska. – „Robię” za adwokata, za sędziego, brakuje tylko jeszcze za... kata. To są często całe cykle spraw. Jak starsi mieszkańcy przekształcali mieszkania z lokatorskiego we własnościowe, to potem przychodzili, aby im powiedzieć jak napisać... testament (ktoś w końcu powinien dziedziczyć M-ileś). Przychodziły panie w sprawie kapitału początkowego dla potrzeb ZUS. Jest dużo spraw interwencyjnych, np. w sprawie napisania pozwu o eksmisję uciążliwego małżonka, jak wystąpić ośrodki finansowe, dotacje. Dobrego radnego ludzie sami znajdą, nie tylko podczas dyżuru.
Rzecz w tym, że nie wszyscy radni zawsze... pełnią dyżur.
Będę interpelował
W różnych sprawach, różnej rangi, także zgłaszanych przez samych mieszkańców, radni zgłaszają interpelacje. W pierwszych sześciu miesiącach ubiegłego roku zgłosili 51 interpelacji, w tym 19 z zakresu inwestycji i remontów, 7 dotyczących gospodarki komunalnej, 2 budżetu, 3 komunikacji i ruchu drogowego, 11 w sprawie bezpieczeństwa i porządku publicznego i 9 różnych spraw. Każda interpelacja spotyka się z odpowiedzią, co nie oznacza, że wszystkie zawarte w nich sprawy są załatwione od ręki, zwłaszcza te dotyczące spraw inwestycyjnych. Bywają też kuriozalne interpelacje, np. dobrowolnego poddania się lustracji przez obecnych zastępców prezydenta i wszystkich naczelników wydziałów Urzędu Miejskiego. Są też istotne, choćby ustalenia czy na terenie pewnej firmy dokonuje się przerobu i spalania zużytych olejów bez wymaganych pozwoleń czy ujęcia w budżecie miasta środków na remont ul. Rokickiej.
Na koniec poprzedniej kadencji Rady Miejskiej (2002-2006) podsumowaliśmy pracę radnych, zapytaliśmy o to też samych zainteresowanych. W tej kadencji chcemy na bieżąco przyjrzeć się efektom pracy radnych, wszak zasiadają w samorządzie już blisko półtora roku.
Rada Miejska Tczewa
Wysokość zryczałtowanych diet radnych („starych” i „nowych” – od września 2007 r.):
· przewodniczący Rady Miejskiej: 1804 zł - 1942 zł;
· wiceprzewodniczący Rady Miejskiej: 1443 zł – 1554 zł;
· przewodniczący stałych komisji RM: 1173 zł – 1263 zł;
· przewodniczący Komisji Rewizyjnej i przewodniczący innych komisji, a pracujący jako członkowie w Komisji Rewizyjnej: 1354 zł – 1458 zł;
· wiceprzewodniczący komisji: 902 zł – 971 zł, a jeżeli pracują w Komisji Rewizyjnej: 1083 zł – 1166 zł;
· radni nie funkcyjni, pracujący w dwóch komisjach: 812 zł – 874 zł, a jeżeli pracują w Komisji Rewizyjnej: 993 zł – 1069 zł
· radni nie funkcyjni pracujący w jednej komisji: 772 zł - 777 zł.
Reklama
Czym zajmują się radni? Jaką mają dietę?
TCZEW. - „Robię” za adwokata, za sędziego, brakuje tylko jeszcze - za... kata – mówi radna Tczewa. - Starsi mieszkańcy przychodzili, aby im powiedzieć jak napisać... testament. Przychodziły panie w sprawie kapitału początkowego dla potrzeb ZUS, pozwu o eksmisję uciążliwego małżonka... Dobrego radnego ludzie sami znajdą, nie tylko podczas dyżuru.
- 22.01.2008 16:19 (aktualizacja 13.08.2023 17:42)
Napisz komentarz
Komentarze