Uratowanie życia czy części mienia nie oznacza jednak koniec zmartwień. Dopiero teraz zaczęła się „kołomyja”.
Poszkodowani z Elżbiety i Kaszubskiej
W ubiegłorocznym fatalnym styczniu były jeszcze dwa pożary. Po południu 21 stycznia o godz. 13.30 na ul. Elżbiety paliło się w mieszkaniu na skutek zaprószenia ognia. W nocy z 22/23 stycznia spłonęło mieszkanie na piętrze przy ul. Kaszubskiej, a zalani na parterze sąsiedzi musieli być ewakuowani i przekwaterowani.
Wówczas emocje sięgały zenitu. Na ul. Kopernika spalił się dach i więźba podtrzymująca konstrukcję. W akcji gaśniczej wzięło udział 50 strażaków, 9 wozów ratowniczo-gaśniczych i 3 samochody OSP spoza Tczewa. Ludzie wieszali na nich psy. Dziewięciu rodzinom dano lokale zastępcze, udzielono pomocy finansowej i rzeczowej.
- Byłem tu jakoś urządzony – mówił wtedy mieszkaniec ul. Kaszubskiej. - Jeszcze przed świętami wymalowałem pokój. Teraz będzie moja kolejna przeprowadzka w życiu i urządzanie mieszkania od nowa.
Stres, nerwy, lokal zastępczy, niektórzy już nigdy nie wracają na „stare śmieci”, a ci co wracają na swoje też muszą urządzać się na nowo. I wydawać pieniądze...
Po roku powróciliśmy na ul. Kopernika. Oto dwie historie.
Gdzie tu sprawiedliwość?
Jednym z mieszkańców, który ucierpiał w wyniku zalania mieszkania po pożarze kamienicy jest pan Franciszek Tybus wraz z żoną.
- Moi rodzice mają mieszkanie własnościowe – relacjonuje jego syn Wojciech Tybus. – Tutaj jest sześć własnościowych i dwanaście gminnych lokali. Niestety, prywatni właściciele są w „gorszej” sytuacji. Po pożarze moi rodzili opłacali zarówno mieszkanie na ul. Kopernika, jak i to zastępcze, a ci z lokali będących własnością gminy płacili tylko za zastępcze. Gdzie tu sprawiedliwość? Jako wspólnota mieszkaniowa zaciągnęliśmy 245 tys. zł kredytu i teraz przez 15 lat będziemy na fundusz remontowy płacić ok. 210 zł miesięcznie.
W mieszkaniu trwają właśnie ostatnie prace przed ponownym zasiedleniem.
- Zaczęliśmy po 20 listopada – kontynuuje pan Wojciech. – Ojciec chciał piec kaflowy to postawiliśmy taki ogrzewający dwa pokoje. Ale w ogóle to jest zainstalowany piec gazowy. Po pożarze w kamienicy to mieszkanie było zalane. Tu nie było ognia. Ale potem był strach, żeby sufit nie spadł na głowę, jak przyszliśmy po resztę rzeczy i szukaliśmy dokumentów. Właściwie uratowane zostały tylko rzeczy oraz lodówka, telewizor, pralka. O meblach nie można tego powiedzieć, bo co z tego, że nie spłonęły. Zostały zalane i nadawały się do wyrzucenia. Płyta paździerzowa się wypaczyła.
Zniknęły 4 metry?
Tymczasem Janusz Hoffmann wykonuje w mieszkaniu prace wykończeniowe, a za chwilę przychodzi fachowiec, by zamontować czujnik temperaturowy. Są ułożone podłogi, glazura. – Rodzice po pożarze dostali mieszkanie zastępcze na ul. Kruczej – wspomina pan Wojciech. - Było zawilgocone, bez łazienki, z toaletą na półpiętrze. Dlatego potem zamieszkali u dzieci, a tam umieściliśmy rzeczy, które dało się uratować. A jakość remontu? Po roku użytkowania będzie można ocenić wykonawstwo, ściany przecież „pracują”. To mieszkanie przed pożarem miało ok. 60 m kw. Teraz „straciło” 4 metry. Kto zrekompensuje nam utratę tej powierzchni. Po prawie dwóch miesiącach od formalnego przejęcia mieszkania od wykonawcy rodzice będą mogli się tu wprowadzić. Nasz wkład na wyposażenie to, co dokładnie wyliczyłem, 24 tys. zł. Poza tym w sumie 1,5 miesiąca załatwiania różnych formalności. Najkrócej z energetykami (5 dni).
- Dobrze jest ogrzać się przy piecu – uważa pan Franciszek. – Ja jestem zabytek i ten piec to też zabytek. Piec jest potrzebny, bo jak zabraknie gazu, to co wtedy?
Noc emocji
- Tamtej feralnej nocy to były ciężkie chwile – wspomina po roku Bartek Chyła, też mieszkaniec ul. Kopernika. – Owego dnia świętował narodziny córki szwagra. Żona wraz z trójką małych dzieci, nie przeczuwając pożaru, spała w mieszkaniu na ul. Kopernika.
- Było zimno na dworze. Trwała akcja gaśnicza.
Mieszkałem tu od 2001 r. Mieszkanie było urządzone, miałem zamontowane nowe okna... Pal licho meble, ale trochę pracy w to mieszkanie włożyłem... I wybuchł pożar. Pralka i lodówka zostały ocalone. Dostaliśmy lokal zastępczy przy ul. Łaziennej. Zagrzybiony, bez ciepłej wody, mycie w misce, w sezonie towarzystwo mrówek. We wrześniu przeprowadziliśmy się do mieszkania rodziny, która czasowo wyjechała zagranicę.
Wracamy do współczesności. Dwa pokoje, kuchnia, łazienka. Po remoncie jest mniejszy przedpokój, za to pokój większy. Jest podłączenie do wody, kanalizy, jest instalacja elektryczna, kontakty, rura do gazu, są wyciągi, odpowietrzniki, plastikowe okna, parapety i na zewnątrz blaszany parapet. Tak jak przed pożarem jest licznik na wodę. Poza tym gołe ściany i cementowe podłogi.
- Różne plotki krążyły – mówi Bartek Chyła. - Że może dopiero w kwietniu oddadzą do użytku mieszkanie. Nie spodziewałem się, że już w grudniu, dlatego cieszę się. Drzwi wejściowe i w mieszkaniu wstawił ZGM w ramach remontu. Tu będzie piec gazowy. Kwestię pozwolenia na gaz załatwiłem w miesiąc. Projekt musiał spełniać normy. W kwietniu-maju chcemy się wprowadzić.
W trakcie naszej wizyty Bartek wraz z kolegami właśnie wnosił wersalkę (po pożarze była tylko zadrapana).
Mogą zamieszkać
- Zakończyliśmy remont ostatniej kondygnacji budynku – podsumowuje Józef Barnaś, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Tczewie. - Dwa lokale gminne i dwa własnościowe wykończone zostały do końca listopada ub. roku w części dotyczącej odpowiedzialności wspólnej (wspólnoty mieszkaniowej). Do 5 grudnia te mieszkania zostały przekazane właścicielom. Teraz oni muszą sami wyposażyć je w czynniki grzewcze. Kwestia terminu ponownego zasiedlenia to sprawa właścicieli. Mamy dokumenty stwierdzające, że wszystko jest w porządku. Te mieszkania są docieplone, jak nowym budownictwie, mają odpowiedni współczynnik przenikalności cieplnej. Wiem, że ktoś ma zezwolenie na ogrzewanie gazowe.
- Nie wiem jak wytłumaczyć mojej mamie, że to jest jej dom – stwierdza Wojciech Tybus. - Nie pozna tej klatki schodowej. Klatka odstrasza swoim wyglądem.
Józef Barnaś wyjaśnia, że wykonawca przygotowuje ostateczne rozliczenie inwestycji finansowane ze środków wspólnoty i kredytu, a po części pokryte przez ubezpieczyciela.
- Chciałbym jeszcze odnowić i pomalować klatkę schodową, zniszczoną po pożarze i w trakcie prac remontowych.
Najbardziej zagrożona dzielnica
Stara substancja mieszkaniowa stwarza istotne zagrożenie pożarowe, tym bardziej, że wiele mieszkań opalanych jest węglem, a czasem czym się da. Feralny pożar kamienicy przy ul. Kopernika w styczniu ub. roku to nie jedyny w tej dzielnicy. Pod koniec października w ciągu dwóch dni płonęły domy przy ul. Mickiewicza i Ogrodowej. W uprzednich latach były pożary budynków na pl. Hallera, przy ul. Mickiewicza, ul. Wąskiej, czy całkiem niedawno (27 grudnia) pożar drewnianych elementów stropu przy kominie w mieszkaniu przy ul. Krótkiej. Niestety, niektóre pożary wybuchały wskutek podpalenia.
Mamy nadzieję, że do tczewskiej komendy Państwowej Straży Pożarnej trafi jeden podnośnik specjalistyczny. Miasto przeznaczy na to 470 tys. zł, czyli 25 proc. potrzebnej kwoty. Posiadanie takiego sprzętu jest niezbędne w akcjach gaśniczych na Starym Mieście (najbardziej zagrożonym pożarami) czy na Śródmieściu II i Suchostrzygach (wieżowce). Wszak nie nadaremnie śpiewamy w hymnie „Święty Boże”, polskiej wersji suplikacji (łacińskiej pieśni błagalnej) „Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie”.
Minął czas westfalek
W ub. roku. zgłosił się do redakcji jeden z mieszkańców domu przy ul. Kopernika 8, informując że w trakcie remontu nie chcą mu zrobić komina, którym odprowadzałby dym z westfalki.
- To co mam wyprowadzić rurę na zewnątrz ściany? – pytał lokator.
Zajęliśmy się tą sprawą.
- To jest lokal komunalny, ale to my zajmujemy się całokształtem odbudowy – wyjaśnił wówczas Józef Barnaś, dyrektor ZGM. - Kiedyś ktoś niezgodnie ze sztuką budowlaną zrobił komin dymowy na stropie, bez zachowania bezpieczeństwa konstrukcyjnego. To stwierdził projektant, przygotowując projekt remontu. I szczęście, że nic się nie stało (katastrofa budowlana). Teraz nie może tam być westfalki. Jest instalacja gazowa. Może z niej korzystać w kuchni. Dla tego mieszkania zaprojektowano pokój z aneksem kuchennym z uwagi na to, że nie było możliwości zaprojektowania komina z przewodem dymowym. Przewody dymowe muszą być od fundamentów i wykonane z pełnej cegły. To duże obciążenie na cm2. Musiałaby być zrobiona specjalna konstrukcja stropu między drugim piętrem a poddaszem. Trudno byłoby zrobienie - a jest to obowiązek raz na trzy miesiące - wyczystki dla kominiarza w mieszkaniu poniżej. Pokój będzie miał ogrzewanie, zaprojektowano piec. Poza tym, ten lokator miał dwa pokoje z kuchnią, a dzisiaj pokój, łazienkę i pokój z aneksem kuchennym. To były adaptacje strychu. Dzisiaj takowe są niedopuszczalne. Na poddaszu ściany zrobione kiedyś były z supremy i desek. Podczas remontu wiele rzeczy wychodziło i cały czas dochodziło do zmian projektowych. To musi być budynek bezpieczny. Ściana konstrukcyjna nie była konstrukcyjną. Zrobiono podciągi, by oprzeć dach. Uwzględniono większość przewodów wentylacyjnych.
Zgodnie z planami na ostatniej kondygnacji wykonano roboty instalacyjne, posadzki, dach. Termin zakończenia robót był uzależniony od dokonywanych zmian w projekcie. Trwały rozmowy z firmą ubezpieczeniową, a wspólnota podjęła uchwałę o zaciągnięciu kredytu rzędu 250 tys. zł.
Jeszcze tlą się emocje po pożarach
KOCIEWIE. W Tczewie była feralna seria pożarów. To były wielkie ludzkie tragedie. Największy w skutkach zdarzył się w nocy w kamienicy przy ul. Kopernika 8. Na miejscu zginał 60-latek lokator. Ewakuowano 70 osób. Jak pogorzelcy radzą sobie – bez domu...
- 15.01.2008 10:14 (aktualizacja 19.08.2023 15:45)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze