Największy problem - niszczenie klatek schodowych
O swoich wrażeniach po miesiącu pracy w tczewskiej Straży Miejskiej opowiada jej komendant Andrzej Jachimowski
- Sypiam po 3 godziny. Budzę się o godz. 3 nad ranem z jakąś koncepcją. Wstaję, aby coś zapisać, kładę się i już nie mogę dalej spać, ponieważ zaczynam zastanawiać się co zrobić, aby poprawić wizerunek tczewskiej Straży Miejskiej - mówił podczas listopadowej sesji Rady Miejskiej nowy komendant SM, Andrzej Jachimowski.
Od tamtej pory minął ponad miesiąc. Czy oblicze Straży Miejskiej zostało poprawione?
- Dotychczas pracował Pan w Gdańsku. Co sprowadza Pana z powrotem do Tczewa?
- Sentyment, przyjaciele, rodzina oraz oczywiście okazja do realizacji marzeń. Zostałem komendantem Straży Miejskiej! Awans na komendanta to ostatni przystanek. W końcu przyjdzie czas, kiedy szansę na wykazanie się trzeba będzie dać młodszym kolegom.
- Dlaczego zdecydował się Pan na karierę w zakresie prewencji?
- Jako dziecko mieszkałem na ul. Kaszubskiej. Mieściła się tam kiedyś pijalnia piwa, bardzo często dochodziło do bójek. Służb mundurowe stroniły od szybkiej interwencji. Strasznie mnie to denerwowało. Powiedziałem sobie: „A może ja zostanę kiedyś milicjantem?”. No i stało się.
Poza tym mieszkałem w dobrym domu. Tata starał się wychowywać mnie oraz moje rodzeństwo zgodnie z literą prawa: gonił nas do szkoły, do różnych prac. Dzięki temu wyrosłem na porządnego obywatela, który nigdy nie miał negatywnej styczności z prawem.
- Kiedy rozpoczął Pan pracę w tczewskiej komendzie SM, stwierdził Pan, że panuje tam bałagan. Udało się już Panu ten bałagan choć częściowo uprzątnąć?
- Często wypomina mi się moją wypowiedź z listopadowego posiedzenia Rady Miasta. Wydaje mi się, że gdybym dziś, po miesiącu pracy, miałbym wystąpić ponownie, nie usłyszelibyście słów aż tak krytycznych. Wypowiadałem się wtedy pod wpływem chwili spojrzenia na pewne sprawy z innej perspektywy, z perspektywy pracownika dużego, 100-osobowego wydziału. Jednak powiedziałem wtedy także, że zastałem tu wspaniały potencjał ludzki, który trzeba wykorzystać. I rzeczywiście - w ciągu minionego miesiąca wykonaliśmy kawał pięknej roboty. Przychodzą do nas pierwsze podziękowania za pomoc. Duża w tym zasługa moich podwładnych.
Moim marzeniem jest to, by obywatele podchodzili do idących ulicą strażników i opowiadali im o swoich problemach. Strażnik wysłuchuje wtedy mieszkańca i doradza mu, nawet jeśli jest to błahy problem. Wiele rzeczy można rozwiązać na miejscu.
- Z jakimi problemami najczęściej borykają się mieszkańcy Tczewa?
- Z niszczeniem klatek schodowych. To oczywiście problem ogólnopolski, ale do tej pory nie zetknąłem się z nim na tak dużą skalę. Założyliśmy specjalne teczki, do których zbieramy wszelkie materiały dotyczące takich spraw, np. na ul. Koziej 2. Byłem tam osobiście. Nowy budynek, a niesamowicie zdewastowany. I już są efekty! Nie są one imponujące, nie jestem Rudolphem Giulianim z Nowego Jorku. Dużo daje współpraca z policją, ponieważ jako strażnicy miejscy możemy co najwyżej spisać ludzi, którzy przesiadują na tych klatkach.
Oczywiście takie rzeczy dzieją się nie tylko na ul. Koziej. Do spożywania alkoholu oraz zakłócania porządku publicznego dochodzi w wielu miejscach, np. na Nowowiejskiej 7, gdzie wandale potrafią wysmarować ściany kałem. Mieszkańcy boją się. My będziemy monitorować te miejsca oraz tych ludzi i być może da to jakieś efekty. Niech wiedzą, że nie są bezkarni, że wiemy o ich sprawkach. Na dzisiaj jestem umówiony z komendantem policji, któremu przedstawię zebrane przez SM materiały. Być może wspólne działanie pozwoli wyeksmitować uciążliwych lokatorów, którzy demolują klatki schodowe.
Innym problemem, także nie tylko lokalnym, jest problem z psami. W tej chwili prowadzimy sprawę, w której mieszkaniec jednej z ulic wyprowadza dwa psy, puszcza je luzem i psy biegają bez opieki obszczekując i atakując innych mieszkańców. Psa wyprowadza się na smyczy i trzeba po nim sprzątać! Wina nie leży po stronie psa, a nieodpowiedzialnego właściciela. Jeśli ktoś decyduje się wziąć psa, musi umieć się nim zająć. Pracuję w Tczewie miesiąc, a już byłem świadkiem dwóch spraw dotyczących pogryzień. Bardzo proszę, aby zgłaszać takie sytuacje. W ten sposób unikniemy kolejnych wypadków. Dopóki cierpi dorosły, to pół biedy, ale kiedy zostanie pogryzione małe dziecko, to już tragedia! Tego problemu nie da się zupełnie wyeliminować, ale poprzez konsekwentne działania SM na pewno można go zminimalizować.
- Ma Pan jakieś plany, których realizacja pomogłaby w zapobieżeniu tych oraz innych aktów wandalizmu, przemocy i braku odpowiedzialności?
- Pierwsze kroki zostały poczynione - wzmocniłem służbę dyżurną. Została powołana stała grupa doświadczonych dyżurnych, którzy wiedzą jak załatwić każdą sprawę, z którą zgłosi się do nich mieszkaniec. Przeglądałem ich karty pracy i nie mam wątpliwości, że to właśnie oni powinni obejmować to stanowisko.
Kadra podpowiada mi, że jest problem ze spożywającymi alkohol w parku miejskim. Planujemy w 2008 r. wypuścić na teren parku miejskiego - ponieważ patrol pieszy to za mało - patrol rowerowy albo skuter. Ja sugeruję, aby był to patrol rowerowy. Skuter jest mniej bezpieczny, spacerują tam ludzie, może dojść do kraksy. Poza tym skuter hałasuje i - kto wie - może podsunąć niesfornym młodzieńcom, że park to faktycznie dobre miejsce na jazdę skuterem. Taki patrol mógłby także objąć nadwiślański bulwar.
Pomóc w pracy Straży Miejskiej na pewno mogłyby - co jest moim marzeniem - spotkania z mieszkańcami. Chciałbym, aby spółdzielnie mieszkaniowe i wspólnoty, kiedy je organizują, zapraszały na nie także mnie. Chciałbym zapoznać się z problemami tczewian, choć wydaje mi się, że już częściowo wiem o co chodzi. Jednak podczas takich spotkań będę mógł mieszkańcom doradzić, jak się w danej sytuacji zachowywać, co zrobić, kogo wezwać itp.
Chciałbym także mieć u siebie człowieka odpowiedzialnego za kontakt ze szkołami, kogoś zajmującego się profilaktyką. Dobrze byłoby, gdyby była to osoba z wykształceniem pedagogicznym. Planujemy wykształcić takiego pracownika w tym roku. Będzie uczestniczył w spotkaniach z pedagogami, nauczycielami, będzie wskazywał jak uniknąć pewnych sytuacji.
Moim marzeniem jest także sprawny i efektywny monitoring. Jeśli odpowiednio by go rozszerzyć i unowocześnić, myślę, że spełniłby swoją funkcję w 100 proc. Bardzo przyda się także samochód do zadań interwencyjnych związanych z monitoringiem. Taki pojazd zacznie funkcjonować w okolicach września i października.
- Poruszył Pan kontrowersyjny ostatnio temat monitoringu. Sprawozdanie, które zostało przedstawione podczas ostatniej sesji Rady Miasta, wykazało brak koordynacji działań policji i Straży Miejskiej w zakresie obserwacji obrazu przekazywanego przez rozmieszczone w mieście kamery. Poza tym tczewski monitoring pozostawia bardzo wiele do życzenia. Podobno komendant policji Robert Sudenis zaliczył go do „najgorszych w województwie”…
- Nie jestem w tej materii fachowcem. Na pewno przydałoby się nagrywanie, przydałby się człowiek, który by non stop obserwował obraz z kamer. Do tego dążymy. Kiedy już monitoring zostanie rozbudowany zostanie wyznaczona jedna osoba, której zadaniem będzie tylko i wyłącznie monitoring. Do tego potrzebna jest współpraca z policją. Planowaliśmy z komendantem policji, aby - kiedy będą już nowe kamery i nowy samochód - zorganizować patrol mieszany: strażnik i policjant. Byłby on dostępny wyłącznie do interwencji związanych z monitoringiem.
- Planuje Pan jakieś większe akcje, programy…?
- Stworzyliśmy program „Czyste miasto Tczew”. Polega on na realizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Będziemy postępowali zgodnie z ustawą: karane będzie nielegalne wyrzucanie śmieci, nielegalne wysypiska, nielegalne wylewanie odpadów, brak czystości na chodnikach, nielegalne plakatowanie, nielegalny handel, nieostrożne obchodzenie się ze zwierzętami itp. Zbliża się 750-lecie Tczewa. Do 2010 r. miasto należy więc gruntownie uprzątnąć, by było piękne i czyste. Jestem przekonany, że jeśli program będzie realizowany w 80-90 proc., będzie to olbrzymi krok naprzód.
Program mówi także o wychowaniu w trzeźwości. Rozpoczynając pracę w Tczewie jednym z moich priorytetów była likwidacja tzw. „staczy” (osoby spożywające alkohol na rogach ulic itp.) Trzeba ograniczyć to zjawisko. Dużym problemem, choć także ogólnopolskim, jest sprzedaż alkoholu nieletnim i nietrzeźwym. Jeśli zatrzymamy taką osobę, która wskaże sklep, będziemy wnioskować o odebranie jego właścicielowi koncesji. Bardzo pomocny będzie przy tym monitoring.
O współpracę proszę mieszkańców. Wskazujcie miejsca, gdzie jest nieporządek. Apeluję także o pomoc pracowników sklepów, którzy nie powinni się obrażać, kiedy strażnik zawraca im uwagę na nieporządek przed placówką. Dotyczy to m.in. sklepów na ul. Krótkiej i Mickiewicza. Ich właściciele sami powinni jeszcze przed otwarciem przyjść i posprzątać. Jeśli przed sklepem leży rozbita butelka, należy ją uprzątnąć, a nie wdawać się w późniejsze polemiki ze strażnikiem. Jest wtedy i bezpieczniej i estetyczniej, a ludzie chętniej zatrzymują się przy witrynach.
Martwi mnie także, że społeczeństwo po godz. 22 nie czuje się w mieście bezpiecznie. Mieszkańcom należy zapewnić coś takiego jak „Bezpieczny powrót do domu”.
- Ma Pan bardzo wiele planów odnośnie SM. Wystarczy Panu strażników, aby podołać wszystkim zadaniom?
- Obecnie problemem dla wszystkich Straży Miejskich w Polsce - choć czy faktycznie jest to problem? - staje się fakt, że kuźnią kadr dla policji jest właśnie SM. Przytrafiło się to także mnie. Trzech moich bardzo dobrze wyszkolonych strażników ma bardzo duże szanse na pracę w policji. Oczywiście ja się bardzo z tego cieszę, jednak stawia mnie to w niezbyt komfortowej sytuacji - stracę dobrych strażników. Obecnie jest nas 24. Kiedy odejdą ci czterej (trzech do policji, jeden do służby więziennej), zrobimy nabór. Boję się trochę, ponieważ wiem jak trudno o chętnych. Do pracy w SM ludzie nie pchają się drzwiami i oknami, ponieważ nie ma tu pragmatyki, służby. Strażnik pracuje do 65. roku życia, natomiast w policji, gdzie pragmatyka istnieje, po 15 latach służby można ubiegać się o częściową emeryturę.
Mam nadzieję, że znajdą się jednak ochotnicy do pracy w SM. Dlatego apeluję do zainteresowanych, aby może jeszcze nie zgłaszali się, ale aby pilnowali strony internetowej Urzędu Miasta i czekali na informacje odnośnie naboru.
- Kiedy przedstawił się Pan radnym miesiąc temu powiedział Pan: - Dla mnie w tej chwili najważniejsze jest rozpoczęcie współpracy z policją. Udało się?
- Krok dzieli nas od podpisania wspólnego porozumienia pomiędzy policją i Strażą Miejską. Dziś przedstawię komendantowi moją wersję porozumienia, komendant zaprezentuje swoją. Skonsultujemy oba projekty i uzgodnimy finalne, wspólne porozumienie. Współpraca układa się nam dotychczas bardzo dobrze. Trzy razy w tygodniu pełnimy wspólnie służby patrolowe, uzupełniamy się wzajemnie. Dobra współpraca polega także na tym, że policja bierze ode mnie kadrę. Co prawda jest to niekorzystne dla stanu osobowego SM, ale myślę, że sobie poradzę.
- Miesiąc temu powiedział Pan, że strażnicy miejscy staną się w końcu widoczni. Nie wiem czy nie jest to wynik tego, że wcześniej nie zwracałem na to większej uwagi, ale coraz częściej mijam na ulicy patrole. Faktycznie pogonił Pan strażników do pracy?
- W tej chwili bardzo dobrze współpracuje mi się z podwładnymi. Znaleźliśmy wspólny język. Niezbyt ciekawe początki były zapewne spowodowane m.in. mailami, które do mnie dochodziły. Były one trochę niesprawiedliwe. Początek był więc ciężki, ale tylko z mojej strony, nie ze strony moich strażników. Po miesiącu czasu mogę stwierdzić, że jest super. 23 strażników to 23 różne pomysły na życie.
Praca tutaj, z tymi ludźmi, naprawdę sprawia mi satysfakcję. Trochę żal, że jedni z najlepszych odchodzą do policji. Policja będzie miała z nich bardzo duży pożytek. Jestem dumny, że strażnicy miejscy są tak rozchwytywani.
Nie zwlekaj - zgłoś problem!
- Jestem niepocieszony, że do tej pory nie miałem okazji spotkać się z mieszkańcami - mówi komendant Andrzej Jachimowski. - Mam nadzieję, że szybko przyjdzie czas, kiedy mieszkańcy mnie poznają.
Zanim jednak dojdzie do pierwszych spotkań z obywatelami, komendant apeluje o zgłaszanie wszelkich aktów wandalizmu, miejsc, w których jest brudno itp.
- Jeśli macie takie informacje, jeśli coś takiego dzieje się w pobliżu, to śmiało: 986 (telefon bezpłatny) lub (058) 531-39-61. Pod tymi telefonami czekają doświadczeni dyżurni, którzy od razu wyślą na miejsce patrol.
Komendant ma także inną dobrą wiadomość dla mieszkańców miasta.
- Prawdopodobnie z początkiem lutego powstanie strona internetowa tczewskiej Straży Miejskiej. Będziemy mogli kontaktować się z mieszkańcami także internetowo.
Nocne koncepcje komendanta straży miejskiej
TCZEW. W parku miejskim mają być patrole rowerowe lub... skuterowe. W nocy o 3 budzę się z jakąś nową koncepcją - mówi komendant straży miejskiej. - Moim marzeniem jest, by obywatele podchodzili do idących ulicą strażników i opowiadali im o swoich problemach.
- 15.01.2008 10:01 (aktualizacja 19.08.2023 13:21)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze