piątek, 1 listopada 2024 16:34
Reklama
Reklama

Jak jedna Krystyna przebudziła wieś

KOCIEWIE. Krysia dogadała się ze strażakami. Zyskała wsparcie władz gminy i miejscowego proboszcza - mówi pani Krystyna. Pamięta wczesne lata gomółkowskie. Pani Teresa ma trzech synów. Żaden nie myśli o wyskoku na Wyspy Brytyjskie. Nie mogą także należeć do KGW w Lignowach Szlacheckich.
Jak jedna Krystyna przebudziła wieś
Historia Koła Gospodyń Wiejskich w Lignowach Szlacheckich sięga pierwszych lat powojennych. Przez te pół wieku działo się tu sporo.

W gminie Pelplin działa 10 kół gospodyń wiejskich. Niedawno powstało bowiem KGW w Pomyjach.

Będą Złote Gody?
- Jeżeli chodzi o nasze Koło to pamiętam, że zakładała je Apolonia Kwiatkowska - wspomina Teresa Tokarska, była przewodnicząca KGW Lignowy Szlacheckie. - Nie pamiętam dokładnej daty powstania, ale to były wczesne lata gomółkowskie. Jakby tak poszperać w papierach to mogło by się okazać, że nam się jubileusz 50-lecia KGW szykuje. Poszukamy, zobaczymy i jakby co, to już dzisiaj na Złote Gody zapraszamy. My tu jesteśmy bardzo gościnni i lubimy zajmować się gośćmi. Ale wracając do historii naszego Koła to powiem, że jestem z nim związana od samego początku. Już jako panienka udzielałam się społecznie i pomagałam pani Apolonii.

Koło komuny
- W tamtych czasach to Koło miało całkiem inne cele i zadania - mówi pani Teresa. - Młodzi to już dzisiaj nie pamiętają tamtych czasów komuny. Wtedy wszystkiego w sklepach brakowało, ale wszystko można było „załatwić”. Nie można było normalnie kupić prawie niczego. Gospodynie chciały hodować drób, a nie mogły kupić piskląt. Ale KGW mogło kupić pisklęta i rozprowadzać je wśród swoich członkiń. Tak też kupowało się inne towary potrzebne na wsi.Dlatego prawie wszystkie kobiety zapisywały się do KGW. W naszym Kole w tamtych czasach było zawsze ponad 100 pań! Dobrze to pamiętam, bo zostałam wybrana na przewodniczącą KGW Lignowy Szlacheckie zaraz po Apolonii Kwiatkowskiej. Też już nie pamiętam dokładnej daty, ale to było zaraz po stanie wojennym. I wtedy było nas w Kole około „setki”. Działałyśmy aktywnie aż do upadku komuny. Jak upadła komuna to i KGW upadło.

Jedna iskra, jedna osoba
- Te pierwsze lata kapitalizmu były bardzo dziwne - kontynuuje Teresa Tokarska. - Zmiany następowały bardzo szybko i trudno się było w tym wszystkim połapać. Zlikwidowano Państwowe Gospodarstwa Rolne. Powstały różne agencje rolnicze. Niby wszyscy pomagali wsi i jej mieszkańcom. Bardzo zmieniły się sklepy i organizacja zaopatrzenia. Teraz już niczego nie trzeba było załatwiać, bo wszystko można było kupić. Nawet nie trzeba było jeździć po sklepach czy hurtowniach, bo wszystko przywieźli do domu. Tak jest do dzisiaj. Ale na korzystanie z tych dobrodziejstw nowego kapitalizmu trzeba mieć pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Jak ktoś je ma to ma wszystko. I dlatego przestały być potrzebne organizacje umożliwiające dostęp do zakupu towarów, czyli m. in. koła gospodyń wiejskich. I z tego powodu, moim zdaniem także nasze Koło, przestało działać. Przez ponad 10 lat kapitalizmu Lignowy Szlacheckie były jakby uśpione. Tu się prawie nic nie działo. Ludzie pozamykali się w swoich domach i w sobie. Po pracy siedzieli przed telewizorami i komputerami. W niedzielę i święta spotykali się w kościele. I to wszystko. Całkowity brak aktywności społecznej. Aż nagle coś drgnęło. Wystarczyła jedna iskra, jedna osoba i uśpione Lignowy przebudziły się. Tą osoba była i jest Krystyna Gierszewska, żona naszego sołtysa.

Strzał w dziesiątkę
- To był 2004 rok - relacjonuje pani Teresa. - Krysia reaktywowała wtedy Koło Gospodyń Wiejskich. Zachęciła do pracy kilkanaście pań. Oczywiście, Krystyna została wybrana na naszą przewodniczącą. Dogadała się ze strażakami. Zyskała wsparcie władz gminy i miejscowego proboszcza. Nawiązała kontakty z innymi KGW. Błyskawicznie zorganizowała imprezę wokół odpustową, czyli Marcinowe Obyczaje. To był strzał w dziesiątkę. Wszyscy nas chwalili i gratulowali. Po tej imprezie było nam już dużo łatwiej. Dzisiaj w naszym KGW jest 16 aktywnych członkiń. Jak na dzisiejsze czasy to spora liczba, ale daleko nam do sytuacji sprzed lat. Niestety, żadne moje dziecko nie może być członkiem KGW, bo mam... trzech synów. Muszę się pochwalić, że wszyscy synowie mieszkają w Lignowach i pracują w tej samej tczewskiej firmie „Forcan”. Żaden z nich nie myśli o wyskoku na Wyspy Brytyjskie. Oni przecież widzą, że wszystko wokół zmienia się na lepsze. Mają przykład naszych Lignów. Jeszcze niedawno był tu marazm, a teraz taki ruch, że aż żyć się chce. Impreza za imprezą, akcja za akcją. Wszyscy mieszkańcy włączają się do pomocy. Jesteśmy wdzięczni Krystynie, że potrafiła nas przebudzić.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama