Przypomnijmy, że mieszkańcy ul. Sportowej protestują przeciwko budowie domu jednorodzinnego w zabudowie szeregowej, który według ich zdania jest zwykłym blokiem wielorodzinnym. Gdyby tak było, inwestycja łamie plan zagospodarowania przestrzennego Tczewa dla osiedla Bema. Urzędnicy Starostwa Powiatowego: Maria Taraszkiewicz – Gurzyńska (naczelnik Wydziału Budownictwa), Leszek Lewiński (powiatowy inspektor nadzoru budowlanego) oraz sam inwestor zapewniają, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Podobnego zdania jest Urząd Wojewódzki, na którego decyzję mieszkańcy złożyli już skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Kto ma rację?
Mieszkańcy przedstawili szereg argumentów na poparcie swojego zdania, począwszy od budowanego domu szeregowego (którego poszczególne szeregi muszą mieć osobną konstrukcję), poprzez zniwelowanie skarpy i wycięcie drzew. Uważają, że nowi mieszkańcy ulicy zakłócą stosunki wodne, gdyż ul. Sportowa nie posiada instalacji deszczowej, a kanalizacja wykazuje niewielki spadek z częściowym odpływem, co było przyczyną kilkakrotnego zalewania posesji i piwnic nieczystościami. Obawiają się, że nowe samochody zablokują wąską ulicę, utrudniając wjazd nie tylko reszcie mieszkańców, ale przede wszystkim ewentualnym interwencjom pogotowia lub straży pożarnej. Z tego powodu roszczą sobie prawa do bycia stroną, którą trzeba było poinformować o charakterze inwestycji jeszcze przed rozpoczęciem budowy. Usłyszeli w Starostwie Powiatowym, że nią nie są, gdyż ich domy nie leżą w strefie oddziaływania nowego budynku.
- Funkcjonariusze publiczni pełnią rolę usługową wobec obywateli i nie mogą dobrowolnie interpretować prawa określając jednych stroną postępowania, a innym tego odmawiając, gdyż obowiązuje ich równe traktowanie wszystkich obywateli – stwierdza Franciszek Leszczyński, pełnomocnik mieszkańców. – Zupełnie tego nie rozumiem, dlaczego nie zostaliśmy poinformowani o budowie przed jej rozpoczęciem. Dla przykładu powiem, że w tym roku w Gdyni, przed budową jednego z domów, poinformowano o charakterze inwestycji blisko 100 osób fizycznych i prawnych, w tym PKP, parafię, przedsiębiorstwa wodociągowe, gazowe i cieplne oraz przede wszystkim samych mieszkańców okolicznych domów. Każdy z nich mógł przyjść do Urzędu Miasta, by w ciągu 14 dni zgłosić ewentualne zastrzeżenia i wnioski do sposobu zagospodarowania terenu.
O czym mówią dokumenty
Mieszkańcy nie mają zamiaru składać broni w słusznej według nich walce. Postanowili złożyć wniosek do Prokuratury Rejonowej, ale na razie nie chcą mówić przeciwko komu. Przedstawiają także kolejne argumenty mające potwierdzać, że będąca już w ostatniej fazie budowy inwestycja powstaje z naruszeniem prawa.
- Według art. 20 ustawy Prawo Budowlane projektanci muszą opracować projekt budowlany zgodnie z decyzją o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu – mówi F. Leszczyński. – Nie znaleźliśmy dokumentu, w którym projektanci gwarantują, że inwestycja jest zgodna z planem przestrzennym miasta. Co więcej w Urzędzie Miasta nie znaleźliśmy nic, co by pozwalało inwestorowi zniwelować skarpę z drzewami.
Mieszkańcy dotarli do dokumentów skierowanych przez inwestora do Zakładu Wodociągów i Kanalizacji (w sprawie przyłączy wodociągowych), w których inwestycja określana jest jako wielorodzinny dom mieszkalny. Z tego samego dokumentu wynika, że w domu nie zamieszka 8 rodzin, jak początkowo wyjaśniano mieszkańcom, ale 12, bo inwestor prosi o przyłączenie takiej właśnie liczby umywalek, wanien i zlewozmywaków. Według Franciszka Leszczyńskiego, który w przeszłości prowadził dużą firmę budowlaną, dom nie spełnia warunków domu jednorodzinnego szeregowego.
- Taki budynek musi mieć własne ławy fundamentowe, ściany, między segmentami musi być zachowana dylatacja (to zaprojektowana przerwa w konstrukcji o szerokości od kilku milimetrów do kilku centymetrów – przyp. red.), a w przypadku tej inwestycji tak nie jest, co potwierdzają posiadane przez nas zdjęcia fundamentów – tłumaczy. – Jest to zwykły budynek wielorodzinny. Mamy opinię warszawskiego biura prawnego Lex Group Doradcy Prawni, która mówi, że cechą takiego budynku jest wydzielenie w nim więcej niż dwóch lokali mieszkalnych, lub więcej niż jednego lokalu mieszkalnego i jednego użytkowego. W tym przypadku w jednym z czterech tzw. szeregów będą trzy mieszkania, a więc ponad ten limit.
Konflikt wokół drogi dojazdowej
Nieoczekiwany list inwestora do państwa Szczuków, mieszkańców ulicy, potwierdza według mieszkańców, że jednak przynajmniej ich sąsiedzi są stroną w postępowaniu administracyjnym, która może wnieść skargę przeciwko budowie domu. Inwestor informuje w liście, że część wjazdu na posiadłość państwa Szczuków przebiega przez jego działkę. Żąda w ciągu 14 dni od otrzymania pisma przebudowy wjazdu na ich koszt, wydania części działki „bezprawnie” zajętej przez rodzinę Szczuków oraz zapłaty za jej użytkowanie w okresie od nabycia działki przez inwestora nieruchomości (tj. od 20 kwietnia 2006 r.) do momentu przebudowy wjazdu. W przypadku nie wywiązania się w terminie z żądań inwestora sprawa ma zostać skierowana na drogę postępowania sądowego.
- Według posiadanych przeze mnie informacji teren ten nadal stanowi własność gminy miejskiej Tczew – podkreśla Paweł Szczuka. - Wjazd na naszą działkę wykonano z funduszy publicznych w latach 50., a decyzja ta od nas nie zależała.
Pan Paweł dodaje, że wszelkie roszczenia wynikające z tego tytułu należy uznać za bezpodstawne, a jeżeli w międzyczasie rzeczywiście działka została kupiona przez inwestora, to zakup musiał nastąpić po zaakceptowaniu przez kupującego jego aktualnej funkcji, gdyż właściciel posesji nie może być pozbawiony dostępu do niej na skutek umowy zawartej pomiędzy innymi podmiotami.
- Inwestor zajmuje część terenu gminy miejskiej Tczew i nie znaleźliśmy żadnych dokumentów w Urzędzie Miejskim, które wydawały by zgodę na takie działania – dodaje pełnomocnik mieszkańców.
Wierzymy w prawo
Franciszka Leszczyńskiego dziwi też stwierdzenie inspektora Leszka Lewińskiego, który na łamach „Gazety Tczewskiej” powiedział, że obowiązkowej tablicy informacyjnej przy budowanym domu brakowało tylko przez jeden dzień.
- Mamy dowody zdjęciowe i relacje świadków na to, że od dnia wbicia pierwszej łopaty pod budowę domu do zawieszenia tablicy informacyjnej upłynęło aż 6 tygodni - relacjonuje nasz rozmówca. - Owszem, tablicy nie było jeden dzień, ale w czasie gdy była wymieniana stara tablica, na której był błąd, gdyż napisano, że powstający dom to „budynek mieszkalny” bez sprecyzowania jego charakteru. Gdyby tak nie było, to Pomorski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Gdańsku mgr inż. arch. Krystyna Weiler, nie zwracałaby się do powiatowego inspektoratu o „bezzwłoczne podjęcie czynności kontrolnych w odniesieniu do w/wym. inwestycji pod kątem sprawdzenia możliwości występowania nieprawidłowości” dotyczących konieczności „wyeliminowania rażącej nieprawidłowości zawartej na tablicy informacyjnej przedmiotowej budowy włącznie z zastosowaniem restrykcji”.
- Powiatowy inspektor powinien wykonać to polecenie zgodnie z art. 50 ustawy Prawo Budowlane, który mówi, że właściwy organ wstrzymuje postanowieniem prowadzenie robót budowlanych m. in. wtedy, gdy w sposób istotnie odbiegają od ustaleń i warunków określonych w pozwoleniu na budowę bądź w przepisach, w tym przypadku w przepisach planu przestrzennego – kontynuuje Franciszek Leszczyński. - Według nas tak się powinno stać.
- Ten obiekt został przeze mnie skontrolowany miesiąc temu – wyjaśniał Leszek Lewiński, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Dom powstaje na podstawie pozwolenia na budowę, więc nie widziałem powodu, żeby budowę wstrzymać. Jeżeli pozwolenie jest już w obiegu prawnym, nadzór budowlany sprawdza tylko zgodność z realizacją. Zbadanie, czy budowa jest zgodna z planem przestrzennym należy do Starostwa lub Urzędu Wojewódzkiego.
Mieszkańcom pozostaje czekanie na to, co prokurator zrobi z ich wnioskiem.
- Jeżeli organy sprawiedliwości nie przyznają nam racji to będzie fakt, że w Polsce rządzą dziwne układy, ale wierzymy w prawo i obiektywność sądu – kończy pełnomocnik mieszkańców.
Inwestycyjna kość niezgody wrzucona prokuraturze
TCZEW. Protest mieszkańców ul. Sportowej, którzy uważają, że budowany w ich sąsiedztwie dom powstaje niezgodnie z prawem. Zaprzeczają temu urzędnicy ze Starostwa Powiatowego. Sprawa trafiła do prokuratury. Mieszkańcy mówią, że wierzą jeszcze w prawo i sprawiedliwość...
- 17.12.2007 00:45 (aktualizacja 18.08.2023 22:35)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze