piątek, 1 listopada 2024 18:35
Reklama
Reklama

Pożegnanie tczewskiej damy z Wielkim Bratem

KOCIEWIE. Wiecznie młoda pośród... „niedojrzałych”. 74-letnia Zofia Petka opuściła "dom" telewizyjnego "Wielkiego Brata"po 29 dniach pobytu. - Miesiąc w zupełności mi wystarczył - twierdzi. - Myślę, że nikogo z moich bliskich przez ten czas nie rozczarowałam. Oto kulisy.
Pożegnanie tczewskiej damy z Wielkim Bratem
Jednak rozczarowana zachowaniem pozostałych uczestników programu była sama pani Zofia. Młodzi ludzie zamieszkujący dom Wielkiego Brata okazali się rozwydrzonymi impertynentami. Ale zacznijmy od początku…

Spontaniczna decyzja
Pani Zofia Petka, członkini zespołu Wiecznie Młodzi oraz właścicielka kolekcji ponad 60 kapeluszy - nasza tczewska Hanka Bielicka, jak lubi o sobie mówić - zanim weszła do programu, widziała jeden odcinek Big Brothera w telewizji.
- Co to ma być?! - nie mogła się nadziwić. - Stado wzajemnie wydzierających się na siebie małp! Co tam się dzieje?!
I wtedy dostała zaproszenie na casting. Dzielna pani Zofia oczywiście z oferty skorzystała.
- Matko Boska, w co ja się pakuję?! - nie mogła się nadziwić samej sobie.
Panią Zofię znaleziono poprzez internet, w którym poszukujący do programu nowych twarzy znaleźli notatkę o Wiecznie Młodych:
- Pojechało nas na casting w sumie ośmioro - mówi Zofia Petka. - Ja wzięłam ze sobą album i opowiedziałam czym zajmuje się nasza grupa, na jakich imprezach występuje itp. Na drugi dzień, na 3 godziny przed wyjazdem, dowiedziałam się, że jestem już zaproszona do programu. Spakowałam się więc i pojechałam!

Weszła jako „mamuśka”, ale…
Pytamy panią Zofię, czy nie miała jakichkolwiek wątpliwości przed podjęciem decyzji.
- Nie, ja jestem odważna!. Zwiedziłam już tyle świata, że niczego się nie boję, wszędzie potrafię się odnaleźć.
Zofia Petka weszła do domu Wielkiego Brata jako „mamuśka”, która miała doprowadzić do porządku rozbestwioną młodzież.
- Zaczęłam pyskować: „Ludzie! Jaki wy tu macie bałagan! Łóżka rozwalone, jak wy tu śpicie?! Czyje te śmieci?!” - wspomina. - Niestety, od razu mnie stłumili. Nie było „mamuśki”, była Zocha, małpa, czarownica, baba-jaga itp. Nie wiedziałam w co się pakuję. Byłam przekonana, że jak wejdę, to zrobię porządek, co pozostałym się nie spodobało. Jednak program na pewno nie miałby oglądalności, gdyby wszyscy uczestnicy byli tacy jak ja.
Kiedy brat pani Zofii dowiedział się, że jego siostra bierze udział w programie, zmartwił się, że siedzi tam z ludźmi, którzy ją przezywają i poniżają. Nasza lokalna Hanka Bielicka dziwi się jednak, że niektórzy uważają, że nie powinna była się wciskać pomiędzy młodzież. Sama twierdzi, że była to bardzo fajna lekcja.
- Dzięki udziałowi w programie wiem, że są na świecie dzieci, które nie zostały wychowane i nauczone szacunku do bliźniego i do starszych. Dlatego tak bardzo spodobała mi się dyscyplina narzucona przez Wielkiego Brata.

29 dni pobytu, tysiące fanów
Pani Zofia Petka jest świadoma, że nie była na tyle atrakcyjną uczestniczką programu, aby stać się jedną z jego głównych bohaterek.
- Mało było mnie widać, ponieważ starałam się nie mieszać w wieczne kłótnie i awantury.
Choć stłumiona przez swoich młodszych współlokatorów, już ma swoje fankluby.
- Sprawdźcie, ile stron internetowych pojawi się, jeśli wpiszecie w wyszukiwarce hasło „Zofia Petka” - śmieje się. - Nawet dziś spotkałam grupkę młodzieży, z której jeden chłopiec podszedł do mnie, grzecznie się przywitał i spytał: „Możemy sobie z Panią zrobić zdjęcie?” Spytałam go dlaczego tak się trzęsie. „Z radości, że mogłem się z Panią spotkać!”. Dzisiaj kłania mi się na ulicy prawie każdy.
„Kiedy Pani już tam nie ma, to my tego programu już nie oglądamy” - słyszy codziennie pani Zofia.
- Cieszę się, że jednak tylu młodych wciąż ma szacunek do starszych osób.
I choć od niektórych mieszkańców domu Wielkiego Brata Pani Zofia usłyszała słowa, jakich nie spodziewałaby się od najgorszego wroga, zdecydowała się zaprosić wszystkich uczestników programu, z samym Wielkim Bratem na czele, do Tczewa.
- Oby tylko nie używali przy nas tych wulgarnych słów - boi się pani Zofia, choć przyznaje, że i jej czasem to i owo z ust się wymknęło. - Kiedy człowiek jest zdenerwowany, samo wychodzi.
    
Nie obyło się bez całowania
Jak wyglądał typowy dzień w domu Wielkiego Brata?
- W domu Wielkiego Brata nie ma dnia. W dzień się śpi, a w nocy głupieje. Polega to na nieustających kłótniach: raz zaczyna jedna, na drugi dzień zaczyna druga. W końcu drą się wszyscy na raz.
Pytamy, czy pomimo tego pani Zofia zdołała kogoś szczególnie polubić.
- Czaczę - odpowiada bez zastanowienia. - Czacza tańczy na wieczorach panieńskich. Pewnego dnia dostał od Wielkiego Brata zadanie, aby zatańczył dla mnie. No i zatańczył, a ja razem z nim!
Pani Zofia wspomina więcej takich miłych chwil.
- Pewnego dnia opowiedziałam Joli o mojej rodzinie, o moich dzieciach itp. Jola tak się wzruszyła, że aż się popłakała.
Nasza bohaterka przywołuje także chwile śmieszne.
- Razem z Panem Marianem (rówieśnikiem pani Zofii, który wszedł razem z nią do programu - przyp. aut.) musieliśmy odegrać scenę pocałunku, który miał trwać 9 sekund. Zagrałam tą scenę jak prawdziwa artystka!

Spadochron - ostatnie marzenie
Zofia Petka wyszła z programu z twarzą. Dzieci są z niej dumne, podziwiają ją za odwagę. Pozostali się dziwią.
- Pytają się mnie, jak ja w ogóle odważyłam się w takie bagno wejść - tłumaczy.
Żądna wyzwań Zofia Petka zapewnia, że to nie koniec jej przygód. Już dziś zwierza się nam, że marzy o… skoku na spadochronie:
- Chciałabym tego dokonać kiedy skończę 80 lat. Dlaczego? Ponieważ bardzo lubię wysokość! Jeśli to moje marzenie się spełni, to już niczego więcej nie będę od życia żądała.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
scut 14.12.2007 00:14
A ja uważam, że jest bardzo odważna, że wogóle się zdecydowała wejść do progrmu. Brawo pani Zosiu.

Reklama
Reklama