Kiedy przedstawiliśmy problem dyrekcji Zakładu Gospodarki Komunalnym Zasobem Mieszkaniowym w Tczewie oraz policji usłyszeliśmy, że podobnych przypadków jest w naszym mieście bardzo dużo. Czy to oznacza, że nie ma siły na niesfornych lokatorów?
Chcemy mieszkać w spokoju
Jakiś czas temu do naszej redakcji zgłosili się mieszkańcy domu przy ul. Wilczej 7 na os. Zatorze, którzy stracili już wszelką nadzieję na porozumienie się z wyjątkowo uciążliwym sąsiadem. W tym przypadku nie pomagają prośby ani groźby. Lokator nic sobie nie robi z żadnych uwag. Gdy - w większości starsi ludzie - wołają na pomoc policję, w domu na krótko panuje spokój. Ale gdy tylko funkcjonariusze odchodzą, lokator urządza „akty zemsty”. Tupie, wyzywa, przeklina.
Gdy odwiedziliśmy mieszkańców, na spotkanie przybyła większość zainteresowanych rozwiązaniem sprawy.
- Ten pan wprowadził się tutaj mniej więcej w listopadzie ubiegłego roku – mówi Wiesława Grześkiewicz. - Od tego czasu na porządku dziennym są libacje alkoholowe i awantury. Boimy się wręcz o swoje bezpieczeństwo. Powiedziałam mu, że chcemy w spokoju mieszkać, a on ma posprzątać strych. Ale nie można się z nim dogadać... Zagroził, że jeżeli pani Tańska będzie podnosić krzyk to... rozwali jej mieszkanie.
- A mnie powiedział, że zostanę wywieziona w bagażniku do lasu – dodaje Gertruda Czapiewska. – On jest dla nas groźny i nie powinien tu mieszkać. Wpadł do mojego mieszkania i chciał nas pobić. Wszyscy jesteśmy zastraszeni.
Z góry leciał... telewizor
W małym pokoiku swoje, niezbyt miłe, przeżycia relacjonuje kilka zdenerwowanych osób.
- Zdarzało się, że z góry leciały butelki, a nawet... telewizor – opowiada Bogumiła Tańska. – Podejrzewamy, że to jakiś bezdomny, który podobno mieszkał przedtem na działkach koło Cegielni na Abisynii.
- Młodzi ludzie nie mają gdzie mieszkać, a tu pozwala się na coś takiego...
Zebrani początkowo podejrzewali, że trudny w pożyciu sąsiad nie ma prawa do zajmowanego lokalu. Uważali go za „dzikiego” lokatora. Jednak po sprawdzeniu przez nas tej informacji okazało się, że nie jest ona prawdziwa. Tajemniczy mężczyzna ma prawo do zajmowanego lokalu, ale z uwagi na długi może stracić mieszkanie.
- Jeżeli on dostosuje się do sytuacji w naszym domu i będzie spokojny, to może z nami mieszkać – stwierdza krótko pani Tańska. - Ale nie może być tak, że nie mamy spokoju do godz. 3 nad ranem.
Lokatorzy wspominali też jak dawali mu papierosy, gdy ich o to prosił. W końcu przestali i... posypały się wyzwiska.
Mieszkańcy ciagle zastanawiają się skąd się wziął tak uciążliwy lokator. Podejrzewają nawet, że kiedyś mógł siedzieć w więzieniu.
Przydatne zawiadomienie z... konkretami
Zdaniem policji interwencje w takich sprawach są utrudnione ze względu na anonimowe zgłoszenia. Także z uwagi na niechęć mieszkańców do składania oficjalnych zawiadomień o naruszeniu prawa.
- W wielu sytuacjach, gdy policja nie posiada danych osoby pokrzywdzonej, której np. zakłócono w nocy spoczynek, nie może wyciągnąć konsekwencji karnych wobec sprawcy – tłumaczy nadkomisarz sekcji prewencji Komendy Powiatowej Policji w Tczewie Mariusz Cybulski. - Wówczas działanie interweniujących funkcjonariuszy ogranicza się do ustalenia tożsamości i przeprowadzenia rozmowy z winowajcą. Nie powinniśmy obawiać się podania swoich danych w czasie telefonicznego powiadomiania o zaobserwowanym łamaniu prawa. Informacje te z całą pewnością nie zostaną wykorzystane przez policjantów podejmujących interwencję; mogą one natomiast umożliwiać ewentualny kontakt z nami w celu szczegółowego ustalenia charakteru czynu dokonanego przez sprawcę.
Dane osobowe mogą zostać wykorzystane przez policję w prowadzonym postępowaniu wyłącznie za naszą zgodą, w oparciu o podpisany przez nas protokół zawiadomienia o przestępstwie lub wykroczeniu lub jako protokół przesłuchania świadka.
W wypadku zawiadomień anonimowych policja niewiele może zrobić. Jednak w chwili, gdy podajemy swoje dane sytuacja zmienia się diametralnie.
Wraz z sierż. Jerzym Wólczyńskim, dzielnicowym, udaliśmy się do mieszkania „trudnego” lokatora. Mimo trzykrotnych prób nie udało nam się z nim porozmawiać. Stale był nieobecny.
- Funkcjonariusze reagowali każdorazowo, gdy była zgłaszana sprawa zakłócania ciszy i spokoju nocnego – podkreślał dzielnicowy.
Za długi możliwa eksmisja?
Mirosław Ostrowski, dyr. Zakładu Gospodarki Komunalnym Zasobem Mieszkaniowym w Tczewie:
- Podany najemca nie jest „dzikim” lokatorem, ponieważ miał prawo do zajmowanego lokalu. Jednak obecnie - z tytułu zadłużenia i niepłacenia zobowiązań - ma rozwiązaną umowę. Według przepisów powinien więc mieszkanie zwrócić. Nasza instytucja jest w 26 proc. właścicielem budynku przy ul. Wilczej 7. Całością zarządza PKP, oddział gospodarki nieruchomościami w Gdańsku. Mieszkanie wskazanego lokatora jest własnością Gminy Miejskiej Tczew.
W omawianym przypadku pierwszą procedurą było wypowiedzenie umowy najmu, a ponieważ to nie poskutkowało sprawa znalazła swój finał w Sądzie Rejonowym w Tczewie. 18 października br. otrzymaliśmy tytuł wykonawczy upoważniający nas do eksmisji bez uprawnień do otrzymania lokalu socjalnego. To jednak nie zwalnia nas z obowiązku zabezpieczenia lokalu zastępczego dla eksmitowanego mieszkańca. Po jego znalezieniu dokonamy eksmisji „trudnego” lokatora.
Jeżeli stwarza on bezpośrednie zagrożenie dla mieszkańców my, jako administrator, nie możemy go złapać i zakuć w kajdanki. To zadanie policji i straży miejskiej. Jeśli mieszkańcy chcą się pozbyć wyjątkowo uciążliwego lokatora nie obędzie się bez pomocy służb. Jednak wyciągnięcie wobec niego konsekwencji jest bardzo trudne. Jeżeli chcielibyśmy eksmitować takie osoby, to według prawa musielibyśmy zapewnić im lokale zastępcze.
W budynkach, którymi zarządzamy w 100 proc. lub w których mamy mieszkania, jest bardzo dużo podobnych przypadków. Taką sprawę można skierować do zakładu, spółdzielni lub administratora budynku. Jako ZGKZM wysyłamy upomnienia, prosząc o zmianę zachowania „trudnych” lokatorów. Ale, niestety, takie działania są często niewystarczające.
Napisz komentarz
Komentarze