Teatr im. radnego Zbigniewa Urbana?
- Podczas mojej pracy w samorządzie uczestniczyłem w ponad 200 sesjach, ale tylko w tej kadencji kilka posiedzeń przypominało mi teatr jednego aktora - stwierdził podczas lutowej sesji Rady Miasta Zenon Odya.
Prezydent nie wskazał palcem kogo ma na myśli, jednak - jak zauważył radny Tomasz Jezierski - „wystarczy być średnio inteligentnym Polakiem”, aby domyśleć się, że oskarżonym o „aktorstwo” jest radny Zbigniew Urban. Złośliwość w zamian za złożenie skargi?
Scenariusz
Zacznijmy jednak od samego początku, czyli od 2004 r. - to właśnie wtedy Rada Miejska podjęła uchwałę w sprawie wyrażenia zgody na bezprzetargową sprzedaż działki przy ul. Wojska Polskiego 5 z bonifikatą 99 proc. na rzecz Powiatu. Jednak roszczenie o przedmiotową działkę zgłosił również Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich - postępowanie przed Komisją Regulacyjną toczyło się przez kilka kolejnych lat.
Sprawą zainteresował się niedawno radny Zbigniew Urban. Na podstawie dokumentów doszedł do wniosku, że - cytujemy - „od 7 stycznia 2008 r., czyli od ponad roku, sprawa jest zakończona i od ponad roku pan prezydent nie wykonuje uchwały RM z 2004 r.”.
Ponieważ niewiele zmieniło się od ostatniego naszego artykułu (w którym szczegółowo nakreśliliśmy zaistniałą sytuację - tekst dostępny na tczew.portalpomorza.pl), przypomnijmy jedynie, że stanęło na tym, że radny Urban złożył skargę na bezczynność prezydenta. Skargę - zdaniem głowy miasta - bezprzedmiotową.
- Przeżyłem szok kiedy wróciłem z urlopu i dowiedziałem się, że w Tczewie jest afera, bo prezydent czegoś nie realizuje - przyznał podczas ostatniej sesji Zenon Odya.
Kurtyna w górę!
Prezydent, który choć - jak sam stwierdził - jako strona w sporze nie powinien zabierać głosu, postanowił podzielić się z radnymi kilkoma swoimi przemyśleniami.
- Wspólnie z panem starostą ustaliliśmy, że do procedury przekazania działki przystąpimy jak tylko komisje Rady Miejskiej wydadzą w tej sprawie pozytywne opinie - wyjaśnił. - (…) Uznałem więc, że temat jest zamknięty.
Zenon Odya stwierdził, że gdyby nie doszło do rozmowy ze starostą i gdyby to starosta złożył skargę, byłby wówczas w stanie zrozumieć jej zasadność. Nie rozumie natomiast czym - podejmując decyzję o złożeniu skargi - kierował się radny Zbigniew Urban.
- Chciałbym podzielić się z państwem krótką konkluzją - zwrócił się do radnych. - To co powiem nie ma na celu obrażenia kogokolwiek, a jedynie pobudzenie do wysunięcia pewnych wniosków na przyszłość (wszak będziemy musieli ze sobą współpracować jeszcze półtora roku). Otóż podczas mojej pracy w samorządzie uczestniczyłem w ponad 200 sesjach, ale tylko w tej kadencji kilka posiedzeń przypominało mi teatr jednego aktora. Zastanawiam się kto ustala repertuar tego teatru, kto obsadza w nim główne role i czy obsada ta zawsze jest właściwa? Od czasu do czasu mam również zastrzeżenia co do reżysera.
Sztuka z aluzjami
Wypowiedź prezydenta - jak to w teatrze - skwitowana została oklaskami.
- Raz jeszcze proszę, aby nikt nie brał tego do siebie - zaznaczył prezydent. - Nikogo nie miałem na myśli, wyciągnąłem po prostu pewne ogólne wnioski.
- Pan prezydent sądzi, że da się nie brać tego do siebie? - zwrócił uwagę przewodniczący Rady Miasta Włodzimierz Mroczkowski (reżyser?).
- Ja wiem co mówię i to pańska sprawa, jak pan to zinterpretuje - rzucił prezydent.
- Ja też wiem co mówię: tego nie da się w ten sposób potraktować… - zauważył przewodniczący. - No nie wiem, może źle to zrozumiałem.
Wystąpienie prezydenta nie spodobało się również radnemu Tomaszowi Jezierskiemu:
- Panie prezydencie, wystarczy być średnio inteligentnym Polakiem, aby zrozumieć do kogo i o kim pan mówił - upomniał Zenona Odyę. - Uważam, że mówił pan to niepotrzebnie.
Krecz?
Nie „monodramu” w wykonaniu prezydenta miasta spodziewał się Zbigniew Urban, a konkretnego ustosunkowania się do kwestii podniesionych przez radnego na sesji, w tym do oskarżeń o kłamstwo („Nie jest zgodne z prawdą stwierdzenie zastępcy prezydenta miasta Mirosława Pobłockiego…” - takie stwierdzenie padło z ust radnego trzykrotnie).
- Chciałbym jednoznacznie stwierdzić, że w protokole (ze styczniowej sesji - przyp. aut.) znajduje się mój wniosek w sprawie przedstawienia pisemnych stanowisk przeze mnie i przez pana Pobłockiego. Niestety, tak się nie stało - powiedział nam już po sesji Zbigniew Urban. - Martwi mnie to, że żaden z obecnych prezydentów ani słowem nie odniósł się do moich stwierdzeń. Mimo tego, że co najmniej trzykrotnie powiedziałem, że nie jest zgodne z prawdą, to co mówił zastępca prezydenta. Żadnej reakcji, żadnego zaprzeczenia, żadnej merytorycznej odpowiedzi na moje stwierdzenia - czyżby krecz?
Zbigniew Urban - zgodnie z deklaracją - przedstawił podczas sesji swoje stanowisko. Dlaczego swojego nie przedstawiła druga strona? A może należałoby zadać pytanie inaczej: dlaczego oskarżeni zbojkotowali scenariusz? Powiedzcie mi proszę: czy to jeszcze komedia, czy już dramat?
Deja vu?
Ci, którzy czytając kolejne artykuły na temat sporu między radnym Urbanem a prezydentem Odyą przeżywają małe deja vu, mają rację - coś podobnego już było. I to niedawno, bo w zeszłym roku. W aferze… tfu, w sztuce o „nieodrolnionych działkach” główne role rozdane zostały wg podobnego schematu: prezydent - oskarżony; radny Urban - oskarżyciel. Zenon Odya - „czarny charakter” aktualnej kadencji?
Reklama
Oskarżony prezydent czuje się jak w "teatrze jednego aktora"
TCZEW. Radny Zbigniew Urban na podstawie dokumentów doszedł do wniosku, że „od 7 stycznia 2008 r., czyli od ponad roku, sprawa (bezprzetargową sprzedaż działki przy ul. Wojska Polskiego) jest zakończona i od ponad roku pan prezydent nie wykonuje uchwały RM z 2004 r.” Prezydent skargę radnego uważa za bezprzedmiotową i mówi o "teatrze jednego aktora".
- 11.03.2009 00:43 (aktualizacja 03.08.2023 10:18)
Napisz komentarz
Komentarze