Nasza publikacja („Chcieli zniszczyć nam psychikę… Dlaczego?”, „GT” nr 13/935 z 27 marca br.) o bulwersującym traktowaniu klientów oraz przedstawicieli firmy Provident w jej pelplińskim oddziale, spotkała się z szerokim odzewem wśród czytelników.
W warszawskiej centrali czołowego w kraju kredytodawcy dowiedzieliśmy się, że audyt oddziału nie wykazał żadnych uchybień…
Do naszej redakcji nadesłano dwa listy - od klientki oraz obecnej przedstawicielki Providenta. Otrzymaliśmy także telefony nie tylko z Pelplina, ale także od pracowników oddziału w Gniewie, którym kierują te same osoby co w Pelplinie. Wstępne rozmowy z dzwoniącymi potwierdzały opowieści bohaterek naszego artykułu. Niestety, gdy oddzwanialiśmy do naszych rozmówców, ci nieoczekiwanie rezygnowali z odpowiedzi na nasze pytania. Tłumaczyli to ciągłym zastraszaniem. Nawet zapewniani o pełnej anonimowości nie chcieli powiedzieć, kto ich zastrasza oraz w jaki sposób.
Poniżanie i oskarżenia
Przypomnijmy, że cztery miesiące temu opublikowaliśmy historię klientki oraz byłych i obecnych przedstawicielek pelplińskiego oddziału firmy Provident. Panie opowiedziały nam o poniżaniu i bezpodstawnym oskarżaniu o kradzieże własnych pracowników przez osoby z kierownictwa oddziału. Mówiły o tym, jak kazano im udzielać kredytów nawet tym osobom, które ze względu na niski dochód nie miały realnej możliwości spłaty pożyczki. Osoby odpowiedzialne w firmie za windykację, składały później dłużnikom niezapowiedziane wizyty, często późnym wieczorem, strasząc konsekwencjami za zwłokę w uiszczaniu rat.
Klientom, którzy mieli problemy ze spłatą kredytu, sugerowano wzięcie kolejnej pożyczki, którą - bez zgody kredytobiorcy – spłacano wcześniejszą. Pracowników firmy pomawiano o nie odprowadzanie wpłat klientów na konto firmy. Przedstawicielka Providenta, która zdecydowała się na rozwiązanie umowy o pracę, po kilku miesiącach otrzymała pismo z Działu Windykacji firmy informujące o tym, że jest obciążona pożyczką swojego byłego klienta, wraz z wezwaniem do zapłaty w kwocie ponad 3 tys. zł.
Pozostał strach i choroba
- Zaciągnęłam w firmie Provident pożyczkę, którą spłacałam regularnie do czasu, gdy mój mąż strącił pracę – pisze w liście do redakcji klientka firmy. - I wtedy zaczął się horror. Miałam w domu częste wizyty przedstawicieli kierownictwa firmy. Byłam zastraszana do tego stopnia, że zamykałam się na całe dnie w domu. Światło włączałam o północy, bo tylko o tej godzinie wiedziałam, że nikt od nich nie przyjedzie. Bałam się każdego samochodu zatrzymującego się koło mojego domu. Żyłam w takim napięciu, że miało to swój finał taki, iż przeszłam załamanie nerwowe i leczyłam się w zakładzie psychiatrycznym. Strach pozostał i choroba też. Wiem, że nie jestem sama w naszym miasteczku z takim problemem. Proszę pomóżcie nam!
Dla nich jesteś oszustem
– Ja jeszcze pracuję, jak długo nie wiem – zastanawia się w liście do nas przedstawicielka Providenta. - Myślę, że jeśli tylko pojawi się szansa na inną pracę, rzucę tę w Providencie. Wtedy zacznie się gehenna, bo jeśli wypowiesz im umowę, to jesteś podejrzany o złodziejstwo, przekręty i oszustwo, oczerniają cię jeszcze bardzo długo. Nawet jeśli na czas nie odbiera się telefonu, bo trzeba go nosić ze sobą wszędzie, to natychmiast zjawia się całe kierownictwo i z krzykiem sprawdza przydzieloną gotówkę. A w tym czasie trzeba się tłumaczyć, dlaczego nie odbieramy telefonu. Zastraszanie i aluzje, że „oni mogą wszystko” są na porządku dziennym. Jeśli zapytasz dlaczego ktoś, kto dobrze pracował, rzucił tę pracę, to są niedopowiedzenia i nikt z kierownictwa nie chce mówić prawdy. Kontrola wewnętrzna robi z nami co chce, żyjemy w ciągłym strachu, bo jeśli ktoś weźmie pożyczkę i wyjedzie za granicę, to przedstawiciel oskarżony jest o oszustwo i fałszywą umowę. Panowie z kontroli wewnętrznej mogą najeżdżać ciebie o każdej porze dnia i nocy, nie ważne jest, że masz rodzinę i obowiązki i że jest to praca na umowę-zlecenie. Oni nie szanują ciebie i twojej rodziny, dla nich jesteś złodziejem i oszustem.
Być cicho i na każde zawołanie
- Nagminne jest obciążanie przedstawiciela kosztami źle podliczonych kart spłat, nawet jeśli wszystko się zgadza – dodaje autorka listu. - Kiedy kierownik weźmie kartę spłat klienta i w administracji podliczą, że brakuje np. 100 zł, to przedstawiciel z własnej kieszeni musi to oddać. Ma na to dwa tygodnie, inaczej go zawieszają i traci wszystkie prowizje, wynagrodzenie i inne dodatkowe zarobki, w przypadku jakiejś promocji. Nie można także liczyć na to, że zwrócą zaległe wypłaty, gdy się zwolnisz. Do tej pory nie wypłacili wynagrodzenia przedstawicielkom, które to zrobiły. Na biuro nie można narzekać, bo oni zawsze mają rację, my jesteśmy zostawieni sami sobie, mamy pisać jak największą ilość umów, być cicho i na każde zawołanie. Kiedy podejmowałam tę pracę cieszyłam się, że zwiększę swoje dochody, wyjdę do ludzi, ale teraz widzę, że nacisk psychiczny zwiększa się, nienawidzę dzwoniącej komórki, bo oznacza to kolejne pretensje od kierownictwa. Provident nie pomaga ludziom, wykańcza ich.
Provident: Wyniki kontroli pozytywne
Nasze rozmówczynie podkreślały, że skarżyły się na działalność kierownictwa oddziału w Pelplinie, zarówno do oddziału Providenta w Starogardzie Gdańskim (któremu podlega filia w Pelplinie), jak i do centrali firmy w Warszawie. Jednak Biuro Prasowe Providenta zapewniło nas, że żadne skargi od klientów lub byłych i obecnych przedstawicieli firmy, nie wpłynęły.
- W trosce o dobrą atmosferę współpracy zorganizowaliśmy spotkanie kierownictwa z przedstawicielami z oddziału w Starogardzie Gdańskim – poinformował nas Marcin Janas z Biura Prasowego Provident Polska S.A. – W spotkaniu wziął udział pracownik Biura Głównego, odpowiedzialny za kontakty z przedstawicielami. Podczas rozmowy przedstawiciele zgłaszali swoje uwagi i pomysły w jaki sposób można poprawić naszą współpracę. Ponownie otrzymali również informację, że mogą cały czas zgłaszać wszelkie swoje uwagi do Biura Głównego naszej firmy.
W maju tego roku oddział w Starogardzie Gdańskim (a więc także Pelplin) został poddany kontroli w ramach systemu monitorowania jakości oddziałów Providenta.
- Wyniki standardowego audytu były pozytywne – zapewnia Marcin Janas.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że efektem kontroli było zwolnienie z pracy osoby z kierownictwa pelplińskiego oddziału. Informacji tej nie udało się nam potwierdzić w centrali Providenta.
Dane autorek listów pozostają do wiadomości redakcji.
Reklama
Provident ma się dobrze, a klienci – poniżeni, w strachu
PELPLIN. - Zaciągnęłam w firmie Provident pożyczkę, którą spłacałam regularnie do czasu, gdy mój mąż strącił pracę – pisze w liście do redakcji klientka firmy. - I wtedy zaczął się horror. Żyjemy w strachu: czy w pelplińskim oddziale Providenta dochodziło do nieprawidłowości?
- 27.07.2008 00:41 (aktualizacja 17.08.2023 19:26)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze